Nowa większość albo wybory
Treść
Wzajemne obwinianie się o zerwanie koalicji - to dominanta rozgrywek politycznych ostatnich dni. Po wczorajszym posiedzeniu Rady Krajowej Samoobrona ogłosiła, że koalicji już nie ma i że taką decyzję podjął de facto szef rządu. Jednocześnie ministrowie Samoobrony oddali się do dyspozycji premiera Jarosława Kaczyńskiego. W wygłoszonym na gorąco komentarzu wicepremier Przemysław Gosiewski uznał, że możliwe są dwa warianty: próba odtworzenia większości parlamentarnej bądź przyspieszone wybory. Jeszcze dziś Liga Polskich Rodzin ma zdecydować o swoim trwaniu w koalicji. Andrzej Lepper powtarzał wczoraj wielokrotnie, że to szef rządu odpowiedzialny jest za zerwanie koalicji. - Z całą stanowczością stwierdzamy, że tej koalicji nie ma - mówił Lepper. Poinformował również, że zgodnie z decyzją Rady Krajowej ministrowie Samoobrony - Anna Kalata i Andrzej Aumiller, oddają się do dyspozycji premiera Jarosława Kaczyńskiego. Sowa jak z pola bitwy Rada Krajowa Samoobrony większością 67 głosów przy 2 głosach przeciwnych zagłosowała przeciwko zmianie na stanowisku przewodniczącego tej partii. Szef Samoobrony nie ukrywał wczoraj swojego wzburzenia. - Tę koalicję zerwał Jarosław Kaczyński i niech (...) nie udaje przed społeczeństwem niewiniątka, bo wygrywa na razie bitwy, wojny jeszcze nie wygrał - mówił Lepper. Dodał, że jest "przygotowany na długą walkę o dobre imię Samoobrony i o własną godność". - Liczę się z tym, że Kaczyński wypowiedział Samoobronie wojnę! Kaczyńscy, dokładnie i prezydent, i premier - stwierdził. Wicepremier Przemysław Gosiewski, komentując na gorąco wynik posiedzenia Rady Krajowej Samoobrony, powiedział, że ta partia sama bierze odpowiedzialność za to, iż koalicja przestaje funkcjonować. Poinformował, że jeśli ministrowie Samoobrony złożą rezygnacje, to premier je przyjmie. Według Gosiewskiego, obecnie możliwe są dwa scenariusze: albo próba odtworzenia większości, albo przyspieszone wybory, co ma się wyjaśnić do końca sierpnia. Czy LiS wspólnie szykuje się do wyborów? Jeszcze wczoraj rano wicepremier Roman Giertych tuż po spotkaniu z szefem Samoobrony zapewnił nas, że LiS trwa. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów rozmowy co do dalszego istnienia koalicji. Zapytany, czy Liga pozostanie w koalicji, jeśli Samoobrona wycofa ministrów, nic nie odpowiedział. - LiS ma się dobrze i kaczek się nie boi - grzmiał Lepper. Oświadczył również, że jego partia nie odstąpi od powołania komisji śledczej w związku z - jak to określił - "intrygą w ministerstwie rolnictwa". Samoobrona miaa zdecydowaç W sobotę niespodziewanie z urlopu wrócił do stolicy premier Jarosław Kaczyński, który na specjalnie zwołanej konferencji prasowej podkreślił, że "decyzja o ewentualnym zakończeniu koalicji należy do Samoobrony". Szef rządu krytycznie odniósł się jednak do ewentualnej decyzji Samoobrony o zakończeniu koalicji. W jego ocenie, w ten sposób partia ta "uniemożliwi samonaprawę poprzez udział w naprawie Rzeczypospolitej". - Bo jakiś udział [w naprawie], mimo wszystkich znanych mankamentów, brała. Jeśli chce z tego zrezygnować ze względu na interesy pana Leppera czy pana Łyżwińskiego - jej decyzja - powiedział Jarosław Kaczyński. Na pytanie, czy w przypadku wycofania ministrów z Samoobrony z rządu są już kandydaci na ich następców, premier odpowiedział, że jeśli Samoobrona wyjdzie z koalicji, a jej ministrowie odejdą z gabinetu, "przyjmie to do wiadomości i będą powołani nowi ministrowie". W poszukiwaniu motywów - Decyzja Państwowej Komisji Wybor czej ujawniła faktyczne motywy działania PiS, dlatego PiS z całą determinacja dąży do skompromitowania koalicjantów i obarczenia ich winą za przyspieszone wybory - uważa wicepremier Roman Giertych. Jak dodaje szef Ligi, wcześniejsze wybory dla partii Jarosława Kaczyńskiego to jedyna droga do przetrwania politycznego. - PiS znalazło się na krawędzi bankructwa; partia, która nie ma funduszy, faktycznie przestaje istnieć - stwierdza, dodając, że LPR czeka teraz na zmiany w samym PiS. W sobotę Jarosław Kaczyński oświadczył, że decyzja PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS za 2006 rok "jest bardzo daleko idąca". W jego ocenie, "zastosowana sankcja jest nieadekwatna do czynu". PKW odrzuciła sprawozdanie PiS z powodu przyjęcia przez partię środków finansowych pochodzących od cudzoziemców oraz od osób prawnych. Jak zaznaczył premier, PiS zgodnie z przepisami samo wyodrębniło wpłaty nieprawidłowe i zwracało je sukcesywnie. - Pieniądze od cudzoziemców, w sumie 1013 zł, zostały zwrócone - mówił premier. Dodał, że "nie zwrócono jakiejś sumy od darczyńców, co do których nie było 100 proc. pewności, czy były to wpłaty prawidłowe, czy nieprawidłowe". Magdalena M. Stawarska "Nasz Dziennik" 2007-08-06
Autor: wa