Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Nowe" oblicze Tygodnika

Treść

Gdy w zeszłym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział konsultacje w sprawie ewentualnego finansowania z budżetu państwa zapłodnienia in vitro, głos w sprawie zabrali księża biskupi. Postawę członków Episkopatu Polski skrytykował na łamach najnowszego numeru "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki, który napisał: "W sprawie finansowania z budżetu zapłodnienia 'in vitro'" biskupi w Polsce nie muszą zabierać głosu, bo budżet nie jest sprawą Episkopatu". Nie jest to jedyne absurdalne stwierdzenie redaktora naczelnego "TP" zamieszczone w artykule "Poza ciałem", mające wesprzeć tezę, którą ks. Boniecki usiłuje tym razem udowodnić. Zakłada ona, że w powyższej sprawie Kościół może się mylić. W swoim artykule ks. Boniecki wskazuje, że dokumentem określającym stanowisko Kościoła w sprawie zapłodnienia in vitro jest "Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania 'Donum vitae'", podpisana 22 lutego 1987 roku przez ks. kard. Josepha Ratzingera. Zdaniem redaktora naczelnego "TP", ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, uzasadniając podpisanie tego dokument, mylił się. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że obecny Papież Benedykt XVI nie posiadał całościowego i kompletnego spojrzenie na sprawę, które - jak może wynikać z tekstu artykułu - jak zawsze przecież posiada ks. Adam Boniecki. Być może dlatego to, za co - zdaniem Benedykta XVI - "płaci się cenę ludzkiego życia", według ks. Bonieckiego "ewidentnie nikomu nie szkodzi"... "Być może po trzydziestu latach badań, rozwoju nauki i doświadczeń Stolica Apostolska będzie chciała coś dodać do tego, co głosiła przed dwudziestu laty" - kończy swój artykuł w "TP" ks. Boniecki. Być może. Ale nie w kwestii dotyczącej ludzkiego życia. Bardzo jasno napisała o tym w tym samym numerze s. dr hab. Barbara Chyrowicz SSPS, kierownik Katedry Etyki Szczegółowej KUL. W zakończeniu swego artykułu stwierdza ona: "Przełomu w etyce katolickiej - nazywam ją katolicką nie dlatego, że opiera się na doktrynie Kościoła, ale dlatego, że jest z nią zasadniczo zgodna - nie będzie. Będzie natomiast jeszcze wiele dyskusji wokół wykorzystywania do badań ludzkich zarodków. Dlaczego? Ponieważ znaczna ich liczba pozostaje po programach in vitro i jak dotąd nie znaleziono zadowalającej odpowiedzi, co z nimi począć, skoro są już poczętym ludzkim życiem". Wróćmy do artykułu ks. Adama Bonieckiego. Jest rzeczą skądinąd znaną, że redaktor naczelny "TP", jak cała zresztą gazeta, w sporach między racją katolicką a niekatolicką, z reguły stara się reprezentować tę drugą stronę. I to z nieskrywaną sugestią, iż jej tezy i argumenty, im bardziej odbiegające od katolicyzmu, tym bardziej wydają się uprawnione. W wywiadzie, udzielonym kilka dni temu "Gazecie Wyborczej", ks. Boniecki stwierdził: "Tygodnik Powszechny zawsze był pismem znacznie mniej grzecznym i mniej nabożnym niż pisma kościelne. Bo my nie robimy pisma kościelnego, organu hierarchii, tylko katolickie. O sprawach wiary mówimy jak ludzie wierzący, ale staramy się dopuścić też tych, którzy myślą inaczej, tych, którzy są na obrzeżach instytucji Kościoła...". Osobiście odnoszę wrażenie, że często jest dokładnie odwrotnie. O sprawach wiary "Tygodnik Powszechny" mówi językiem "tych, którzy myślą inaczej, tych, którzy są na obrzeżach instytucji Kościoła", ale czasami stara się dopuścić też tych, którzy mówią jak ludzie wierzący, czego dowodzi artykuł s. Barbary Chyrowicz... Jeśli mówimy o piśmie "katolickim", coś tu chyba nie gra. We wspomnianym wywiadzie ks. Boniecki stwierdził jednak, że Episkopat właśnie tego od "TP" oczekuje. Choć z drugiej strony zaraz potem dodaje, że "Episkopat czasami bywa oderwany od życia". I bądź tu człowieku mądry... Sebastian Karczewski Mały format, problem duży Tekst redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" zamieszczony w najnowszym numerze tygodnika potwierdza, że sygnalizowany co jakiś czas przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski ks. abp. Józefa Michalika problem "Tygodnika Powszechnego" nadal istnieje. I chociaż format czasopisma się zmniejszył, to ten problem nie ma zamiaru. Wręcz przeciwnie - zgodnie z deklaracją programową zamieszczoną na pierwszej stronie - czasopismo, które tytułuje się jako "Katolickie pismo społeczno-kulturalne", będzie szukać nowych odpowiedzi na pytania o miejsce wiary i o rolę Kościoła w naszym świecie. Czy w praktyce będzie to wyglądać tak jak w artykule "Poza ciałem" ks. Bonieckiego: czyli "kardynał się mylił", a "w sprawie finansowania z budżetu zapłodnienia in vitro biskupi w Polsce nie muszą zabierać głosu, bo budżet nie jest sprawą Episkopatu". I chociaż wspaniałomyślnie ten katolicki ksiądz stwierdza, że "obiekcji wysuwanych przez Kościół nie można jednak lekceważyć", to trochę dalej je lekceważy, bo przecież i tak "być może po 30 latach badań Stolica Apostolska będzie chciała coś dodać do tego, co ogłosiła przed dwudziestu laty". Jak widać zatem, nie o większy czy mniejszy format gazety w tym wszystkim chodzi. Zasadnicza sprawa to pytanie o format Kościoła. Dziś się stawia pytanie: "Co jest zmienne, a co niezmienne?", jutro "czy niezmienne da się zmienić?". Sławomir Jagodziński "Nasz Dziennik" 2007-12-06

Autor: wa