Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Obrzucili błotem, teraz lekceważą zarzuty

Treść

Wesołością i rozbawieniem malującym się na twarzach zareagowała część oskarżanych na treść aktu oskarżenia wniesionego przez polonijnego działacza Jana Kobylańskiego przeciwko kilkunastu dziennikarzom. Prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej i były konsul honorowy Rzeczypospolitej Polskiej poczuł się pomówiony i zniesławiony szeregiem publikacji prasowych zamieszczonych m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej" czy "Polityce", zarzucających mu szmalcownictwo, antysemityzm i bycie agentem różnych służb.

Oskarżeni - w sumie osiemnaście osób - odrzucają zarzuty, twierdząc, że dochowali staranności dziennikarskiej i nie obawiają się wyroku.
Reprezentujący Kobylańskiego mecenas Andrzej Lew-Mirski stwierdził przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa, że wszystkie zarzuty podnoszone przez media są kłamstwami, a publikacje te zmierzały do poniżenia jego klienta jako Polaka i patrioty oraz "odebrania zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu Polonii w Urugwaju". Mirski wskazał, że celem dziennikarzy było przedstawić Kobylańskiego "jako szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza, megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana". - Nigdzie z jego wypowiedzi nie można wyciągnąć wniosku, że jest on antysemitą - powiedział dziennikarzom Mirski.
Akt oskarżenia przygotowany przez pełnomocnika prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego zajmuje blisko sto stron i wylicza kilkanaście artykułów z "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeka", "Polityki", "Metra" oraz wypowiedzi Jarosława Gugały i Ryszarda Schnepfa w gazetach i telewizji, które miały zniesławić Kobylańskiego. Były konsul honorowy w Urugwaju oskarżył nie tylko autorów tych tekstów (m.in. Daniela Passenta, Mikołaja Lizuta, Agnieszkę Kublik), lecz także szefów tych gazet - m.in. Adama Michnika, Grzegorza Gaudena, Tomasza Wróblewskiego, za to, że zezwolili na ich publikację. Reprezentująca m.in. "GW" mecenas Beata Czechowicz powiedziała dziennikarzom, że zarzuty stawiane w artykułach miały swoje podstawy i będzie starała się je wykazać w toku procesu. Na razie nie chce ujawniać strategii dowodowej. - Bardzo wysoko oceniam nasze szanse, mam dość duże doświadczenie w takich sprawach, znam materiał dowodowy, na który będziemy się powoływać - oceniła. Pewny siebie jest także mecenas Jacek Kondracki reprezentujący "Rzeczpospolitą". - Są stuprocentowe szanse na wygranie - powiedział. - Jest to pewna demonstracja polityczna pana Kobylańskiego, dlatego jest ten proces - podkreślił adwokat. Kondracki, pytany przez dziennikarzy, stwierdził, że dla niego to ewidentne, iż Kobylański jest antysemitą.
- To absurdalna sprawa z elementami humorystycznymi - mówił po rozprawie Jerzy Baczyński, redaktor naczelny "Polityki". Sprawę lekceważy również Michnik, ironicznie wypowiadając się o Kobylańskim. - To bardzo bolesne, że znalazłem się na tej ławie oskarżonych jako jego przeciwnik - mówił redaktor naczelny "Gazety Wyborczej", ponieważ "pana Kobylańskiego bardzo szanuję". Towarzyszył temu śmiech Gaudena, Andrzeja Kaczyńskiego ("Rzeczpospolita") i Jerzego Wójcika ("Metro").
Obrońcy dziennikarzy mówili, że ich klienci odrzucają zarzuty, a będą chcieli składać wyjaśnienia po przesłuchaniu Kobylańskiego. - Podtrzymuję wszystko, co napisałem - oświadczył w przerwie rozprawy Lizut. - Nie boję się wyroku skazującego - stwierdził z kolei Gugała. Na sali sądowej stawiła się grupa osób, która chciała okazać poparcie Kobylańskiemu. - Chciałam wesprzeć pana Kobylańskiego, dlatego że nie można używać takich określeń wobec człowieka - podkreśla Eulalia Smakulska. - Zarzucają mu, że był agentem gestapo, jak można takie rzeczy pisać tylko dlatego, że łączy wszystkich Polaków w Ameryce Łacińskiej - wskazywał Mieczysław Chomka. Inni dodawali, że "obrzuca się błotem" prezesa USOPAŁ.
Do składania wyjaśnień przez oskarżonych nie doszło na wczorajszej rozprawie, ponieważ obrońcy oświadczyli, że do akt sprawy powinny być dołączone oryginały skarżonych artykułów. - Trudno uwierzyć, że oskarżeni nie znają treści swoich artykułów - mówił zdziwiony Mirski, pozostawiając uwzględnienie tego wniosku do decyzji sądu. Rozprawa została odroczona do 8 maja.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-03-28

Autor: wa