Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oby zimą jak latem

Treść

Drużynowym konkursem w fińskim Kuusamo rozpocznie się w sobotę kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Dzień później zawodnicy zmierzą się w konkursach indywidualnych i najprawdopodobniej dopiero w nich na starcie pojawi się Adam Małysz. Wszystko przez uraz kolana, którego nasz utytułowany reprezentant nabawił się w ubiegłym tygodniu podczas treningu w Lillehammer. Orzeł z Wisły z całym sezonem wiąże spore nadzieje, podobnie zresztą jak i inni podopieczni Łukasza Kruczka, z Kamilem Stochem na czele.
Aż trudno w to uwierzyć, ale sezon 2010/2011 będzie siedemnastym (!) z udziałem Małysza. Polak jest już prawdziwą legendą skoków, ich ikoną, jednak mimo podeszłego jak na tę dyscyplinę wieku (33 lata) udaje mu się utrzymywać znakomity poziom i nieustannie czerpie ze sportu radość. W ubiegłym sezonie spełnił swoje marzenie, do przebogatej kolekcji trofeów dodając dwa srebrne medale olimpijskie. W Vancouver nie sprostał jedynie Simonowi Ammannowi, ale Szwajcar był poza zasięgiem kogokolwiek. Podobnie wyglądała rywalizacja w Pucharze Świata, w której sympatyczny Simon nie dał rywalom żadnych szans. W klasyfikacji generalnej drugiego Austriaka Gregora Schlierenzauera wyprzedził aż o 281 punktów, a trzeciego Thomasa Morgensterna o 705. To była już przepaść udowadniająca bezapelacyjną dominację szwajcarskiego mistrza. Małysz w wyścigu o Kryształową Kulę zajął piątą pozycję. Zaimponował kapitalnym finiszem i czterema miejscami na podium. Trzykrotnie był krok od zwycięstwa, za każdym razem wyprzedzał go Ammann. Łącznie, przez kilkanaście lat startów, Orzeł z Wisły aż 83 pucharowe zawody kończył w czołowej trójce. Lepszy w tej klasyfikacji jest tylko Fin Janne Ahonen, który na podium stawał 108 razy. Spośród rywalizujących jeszcze zawodników szansę na poprawienie tego wyczynu ma chyba tylko Schlierenzauer. Młodziutki, dopiero 21-letni Austriak już w 51 konkursach plasował się w najlepszej trójce, odnosząc w nich 31 zwycięstw. Nikt się nie zdziwi, jeśli w niedalekiej przyszłości pobije wszystkie rekordy. Jest bowiem skoczkiem wyjątkowym, o nieprzeciętnym talencie i możliwościach. A propos wygranych, Małysz triumfował dotychczas w 38 zmaganiach. Wyprzedza go jedynie Fin Matti Nykaenen, który zapisał na swym koncie 8 zwycięstw więcej. Ahonen może się pochwalić 31, Niemiec Martin Schmitt 28, a Ammann 17. Co ciekawe, Szwajcar aż 9 z nich odniósł w ubiegłym sezonie. Małysz po raz ostatni stał na najwyższym stopniu podium 25 marca 2007 roku w Planicy. Konkursem na słoweńskim mamucie zwieńczył absolutnie fantastyczny sezon, w którym po raz czwarty w karierze sięgnął po Kryształową Kulę. Jest w tej materii rekordzistą, obok Nykaenena. Jako jedyny jednak zwyciężał w klasyfikacji generalnej trzy razy z rzędu, w latach 2001-2003.
A jak będzie teraz, w być może ostatnim sezonie Małysza? Wszyscy chcielibyśmy, aby jego przygoda ze sportem potrwała jak najdłużej, przynajmniej do igrzysk w Soczi (2014), ale sam zawodnik coraz częściej daje do zrozumienia, że podobnych planów nie ma. Ba, nie można wykluczyć, że pożegna się z rywalizacją w marcu przyszłego roku w Planicy. Choćby z tego powodu z najbliższymi miesiącami wiąże spore nadzieje. Umacnia je znakomite lato, w którym wicemistrz olimpijski z Vancouver błyszczał w Grand Prix i był o włos od triumfu w klasyfikacji cyklu. Skakał pięknie, daleko, trener Hannu Lepistoe zacierał ręce z zadowolenia, do zeszłego tygodnia. Wtedy to, podczas jednego z treningów w Lillehammer, Orzeł z Wisły dostał "skrzydeł", pofrunął niesamowicie daleko, lądował na płaskim terenie i przeciążył kolano. Po kilkunastu godzinach poczuł w nim ból, wrócił do Polski, przeszedł badania, które na szczęście nie wykazały niczego specjalnie niepokojącego. Lekarze zalecili jednak zabiegi, odpoczynek, a we wtorek późnym wieczorem podjęli decyzję, że zawodnik może wybrać się do Kuusamo. Odradzili mu jednak występ w kwalifikacjach i konkursie drużynowym, zaś start w zmaganiach indywidualnych, niedzielnych, uzależniając od decyzji samego Małysza. W stawie kolanowym nadal znajduje się bowiem trochę płynu, Aleksander Winiarski, lekarz kadry, zalecił ostrożność. Skoczek, choć aż rwie się na rozbieg, na pewno nie zaryzykuje, wiedząc, ile ewentualnie mógłby stracić.
Podobnych problemów i dylematów nie mają na szczęście pozostali nasi reprezentanci. Trener Kruczek do Finlandii zabrał: Kamila Stocha, Krzysztofa Miętusa, Dawida Kubackiego, Marcina Bachledę, Stefana Hulę i Klemensa Murańkę. Stoch i Kubacki znakomicie spisywali się latem, ten pierwszy wręcz nadzwyczajnie, plasując się na podium wszystkich (!) konkursów, w których wystąpił. Wygrał klasyfikację Pucharu Kontynentalnego, w Grand Prix przegrał jedynie z Japończykiem Daiki Ito. - Każdy dobry wynik podnosi morale zawodnika i daje mu jeszcze większą motywację do ciężkiej pracy. Udane lato pokazało, że zmierzam w dobrym kierunku, treningi, nakreślony plan szkoleniowy, dają wymierne efekty - mówi, nie deklarując jednak walki o konkretne miejsca czy cele. - Mam zamiar skupiać się na każdym jednym skoku - powtarza, a podobne słowa słyszeliśmy w przeszłości z ust Małysza, a teraz również pozostałych naszych reprezentantów. Także Kruczek niczego nie obiecuje, choć - jak zaznacza - jest przed sezonem optymistą. - Zawsze nim jestem - przypomina.
W kalendarzu sezonu 2010/2011 znalazło się 31 konkursów PŚ, w tym pięć drużynowych. Najważniejsze dla polskich kibiców zmagania, na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, odbędą się 21 i 22 stycznia. Rywalizacja zakończy się 20 marca w Planicy. Wszystkie zawody będę oceniane według wciąż budzącego kontrowersje systemu uwzględniającego siłę wiatru i wysokość belki startowej. W opinii większości zawodników i trenerów, nie został on jeszcze idealnie dopracowany, ale działacze FIS (Międzynarodowej Federacji Narciarskiej) są nim zachwyceni i wprowadzili go już na stałe. Panowie zza biurek zarządzili także inne zmiany regulaminowe (m.in. krótsze narty), które ogółowi nie przypadły do gustu. - Ale nas nikt nie słucha - tłumaczy Małysz.
Faworyci? W powszechnej opinii mogą się pojawić nowe twarze, młodzi, utalentowani zawodnicy, którzy włączą się do walki o najwyższe cele. My wierzymy, że w tym gronie znajdą się Polacy, choćby Stoch i Kubacki. A poza tym walkę o Kryształową Kulę stoczą pewnie Schlierenzauer i Morgenstern, Ammann, Małysz, groźni będą Norwegowie, Ito, który latem skakał nadspodziewanie dobrze.
Piotr Skrobisz
Kalendarz Pucharu Świata:

27 (drużynowy) i 28 listopada - Kuusamo; 1 grudnia - Kuopio; 4 i 5 grudnia - Lillehammer; 11 i 12 grudnia - Harrachov; 18 i 19 grudnia - Engelberg; 29 grudnia - Oberstdorf (początek Turnieju Czterech Skoczni); 1 stycznia - Garmisch-Partenkirchen; 3 stycznia - Innsbruck; 6 stycznia - Bischofshofen (zakończenie TCS); 8 i 9 stycznia - Harrachov (loty); 15 i 16 stycznia - Sapporo; 21 i 22 stycznia - Zakopane; 29 (drużynowy) i 30 stycznia - Willingen; 2 luty - Klingenthal; 5 i 6 luty (drużynowy) - Oberstdorf (loty); 12 i 13 luty - Vikersund (loty); 12 (drużynowy) i 13 marca - Lahti; 18, 19 (drużynowy) i 20 marca - Planica (loty).
Nasz Dziennik 2010-11-25

Autor: jc