Odsłonięcie Krzyża Wołyńskiego w Chełmie
Treść
W czasie uroczystości w Chełmie wojewoda lubelski nazwała mordy nacjonalistów ukraińskich na Polakach ludobójstwem, a ks. infułat Kazimierz Bownik wezwał rządzących do budowania relacji z Ukrainą na fundamencie prawdy.
- Boli nas także, że ze strony najwyższych władz suwerennej Polski niestety nie możemy się doczekać pewnych stanowczych gestów, które by na gruncie prawdy budowały właściwe relacje z narodem ukraińskim - powiedział ks. infułat Kazimierz Bownik, proboszcz parafii Mariackiej w Chełmie, w czasie uroczystości poświęcenia i odsłonięcia Krzyża Wołyńskiego oraz wmurowania kamienia węgielnego pod budowę pomnika ku czci ofiar zbrodni dokonanych na Kresach Wschodnich przez ukraińskich nacjonalistów. - Mija 20 lat od chwili uzyskania politycznej suwerenności, a żaden z prezydentów i premierów nie potrafił przekroczyć konwencji politycznych umizgów, żeby zło nazwać złem i wskazać drogę do pojednania na fundamencie prawdy - wskazywał ks. Bownik.
Uroczystości w Chełmie były głównym akcentem krajowych obchodów 66. rocznicy tzw. krwawej niedzieli - apogeum ukraińskiego ludobójstwa na Kresach. 11 lipca 1943 roku Ukraińska Powstańcza Armia w starannie zaplanowanej akcji uderzyła na niemal 100 polskich wsi, mordując ich mieszkańców. Ocenia się, że tylko w lipcu na Wołyniu zginęło ok. 17 tys. osób, na Kresach i w Małopolsce Wschodniej od 120 do 200 tys. Polaków.
W rocznicę tej zbrodni z inicjatywy kombatanckiego Stowarzyszenia "Pamięć i Nadzieja" na skwerze w centrum Chełma stanął okazały dębowy Krzyż Wołyński, który został poświęcony przez ks. Bownika. Za rok w tym miejscu ma powstać pomnik upamiętniający ludobójstwo na Kresach. Uroczystość odbyła się zgodnie z ceremoniałem wojskowym z udziałem przedstawicieli władz samorządowych, organizacji kombatanckich oraz kompanii honorowej straży granicznej i Wojska Polskiego. Odczytano kresowy apel poległych, których uczczono salwą honorową. Mimo wakacji w uroczystości wzięły udział poczty sztandarowe chełmskich szkół.
Odsłonięcia i poświęcenia Krzyża Wołyńskiego dokonano w czasie uroczystej Mszy św. w intencji pomordowanych na Kresach Wschodnich odprawionej przy polowym ołtarzu pod przewodnictwem ks. infułata Kazimierza Bownika.
W kazaniu ks. Bownik przypomniał, że Kresowian zabito dwukrotnie. Raz przez mordercze ciosy, drugi raz - przez przemilczenie. - Niestety w tym drugim zabójstwie w jakimś sensie wszyscy uczestniczymy - wskazał kaznodzieja. - Za mało było i jest z naszej strony i tej pamięci historycznej, i troski, aby zaakcentować tamte fakty, żeby były przestrogą i nauką dla żyjących - powiedział.
Ksiądz Bownik zapewnił, że pomnik upamiętniający Polaków pomordowanym na Kresach Wschodnich nie jest wyrazem pogardy ani chęci odwetu wobec narodu ukraińskiego. Przypomniał, że wielu Ukraińców okazywało pomoc i ratowało prześladowanych Polaków.
- Ten pomnik będzie także pomnikiem dla nich, ale chcemy w duchu prawdy i uczciwości potępić to, co było złe, co było niechrześcijańskie, nieludzkie, co powodowało tą garstką bratniego narodu, która w sposób bestialski dokonała mordów i rzezi - zaznaczył.
- Boli nas, że za wschodnią granicą tej zbrodni nie tylko nie potępiono, ale nawet buduje się pomniki dla bandytów i wypaczając fakty, uczy się dzieci i młodzież zgoła nieprawdziwych rzeczy. Dolewa się w ten sposób nadal oliwy do ognia niechęci i wrogości do Narodu Polskiego - powiedział.
Ksiądz Bownik przyznał, że dobre relacje z Ukrainą są rzeczywiście polską racją stanu. - Ale jeżeli nie będą oparte na prawdzie, będą tyle warte, co lansowana przez dziesiątki lat przyjaźń polsko-radziecka - zastrzegł.
Zdaniem wojewody lubelskiego Genowefy Tokarskiej z PSL, to, czego dokonała OUN-UPA na bezbronnej ludności polskiej na Kresach Wschodnich, określa się współcześnie jako czystkę etniczną, która stanowi zbrodnię ludobójstwa. - Było to zbrodnią ludobójstwa również wtedy - w latach 40. dwudziestego wieku - podkreśliła wojewoda lubelski, wskazując, że zbrodnia ta nie została osądzona, a winni jej popełnienia w niektórych ukraińskich kręgach cieszą się niezasłużoną sławą bohaterów narodowych.
- To na nas spoczywa zatem obowiązek pamięci - uważa Genowefa Tokarska. - Winni jesteśmy tę pamięć tysiącom bezbronnych kobiet i mężczyzn, dorosłych i dzieci mordowanych okrutnie i masowo na Wołyniu oraz w innych miejscach Kresów Wschodnich - dodała.
Jednak właśnie brak tej pamięci wypomniał premierowi Donaldowi Tuskowi, a więc przełożonemu pani wojewody, uczestniczący w chełmskich uroczystościach ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
- Liczyłem wczoraj trochę na to, że pan premier, który pojechał do pani premier Julii Tymoszenko do Kijowa, przynajmniej powie jedno zdanie w wigilię krwawej niedzieli... nie tylko o meczach piłkarskich, o tym, że będziemy szalikami machać na Euro 2012 - mówił z goryczą ks. Isakowicz-Zaleski. - Niestety pan premier nie zdobył się na to, żeby złożyć w tym dniu zwykłą wiązankę kwiatów na jakiejkolwiek mogile - dodał.
W ramach obchodów w siedzibie Chełmskiego Domu Kultury odbyła się sesja naukowa z udziałem m.in. Ewy Siemaszko, Leona Popka, Marty Mikulskiej, Lucjana Cimka i Sebastiana Zygmuntowicza, a także wyświetlono film Tadeusza Arciucha i Macieja Wojciechowskiego pt. "Zapomniane zbrodnie na Wołyniu".
Adam Kruczek, Chełm
"Nasz Dziennik" 2009-07-13
Autor: wa