Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oiarom Katynia oprócz łez należy się prawda

Treść

Prof. dr. hab. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, profesor i członek Rady Naukowej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej Można zastanowić się nad samym zjawiskiem filmu i jego roli we współczesnej kulturze oraz nad tym, co jest promowane, a co jest spychane na margines. Przede wszystkim trzeba zauważyć na podstawie wcześniejszego przyznawania Oscarów w ciągu ostatnich dziesięcioleci, że w tej chwili kino ma bardzo określony profil - jest takie ludyczno-techniczne, czyli ma służyć rozrywce opartej z jednej strony na dramaturgii przemocy, a z drugiej na efektach specjalnych, jakie są możliwe dzięki animacji komputerowej. Na plan dalszy zeszło kino artystyczno-moralne. Jednak kiedyś większa była wrażliwość zarówno tych, którzy decydowali o przyznaniu nagród, jak i odbiorców. Takie filmy, jak np. "La strada" Federica Felliniego, otrzymywały kiedyś nagrody, a teraz już nie. W związku z tym, jeśli zastanawiamy się nad tym, dlaczego film "Katyń" nie otrzymał nagrody, można powiedzieć, że dlatego, ponieważ panują teraz inne trendy. Ale sprawa nie jest taka prosta. Jeżeli mielibyśmy dokładnie zastanowić się nad tym filmem, to przede wszystkim nad tym, dla kogo on jest? Jeżeli jest to film dla widowni światowej czy amerykańskiej, to przede wszystkim jest on z punktu widzenia treści zupełnie niekomunikatywny. Nie wiadomo, o co chodzi. Jest tu zdecydowana przewaga sentymentalizmu, natomiast nie ma logiki działań, kto za tym wszystkim stoi i o co chodziło. Ta sprawa została zupełnie zmarginalizowana i dlatego odbiorcom za granicą taki film niewiele mówi. W końcu wiele się nieszczęść dzieje w świecie, wiele było morderstw, miliony ludzi ginęło, więc właściwie co w tym nowego? I tym samym to już odbiera możliwość otrzymania jakiejś nagrody. Z drugiej strony, są też pewne trendy, tematy, pewne środowiska się promuje, innych się nie promuje. Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych otrzymał film "Fałszerze", który dotyczy - jak czytamy w internecie - "genialnych żydowskich fałszerzy banknotów". To jest właśnie temat, który stał się tematem nr 1. A więc nie tragedia polskich oficerów, tylko geniusze, którzy fałszowali funty i dolary. Jeśli chodzi o film, który wygrał, to są tematy amerykańskie, a więc morderstwa, narkotyki, czyli właściwie to już nie posiada żadnego wymiaru artystycznego czy moralnego. Jest to tylko kino akcji, które ma trzymać w napięciu i które dzięki technice tworzy niesamowitą iluzję. Można się zastanawiać nad tym, o co chodziło, kiedy "Katyń" powstawał. Wiadomo, że jest to film bardzo nierówny, ma wiele przeinaczeń, całościowo jest niekomunikatywny dla kogoś, kto nie studiował tego problemu. W Polsce temat Katynia był objęty milczeniem, a co mówić o odbiorcach z Ameryki, z Europy? Tym bardziej że na plan pierwszy wysuwane są ciągle nieszczęścia, morderstwa czy zabójstwa wybranych tylko pewnych środowisk, na pewno nie Polaków. Film pomaga w tym, żeby tak bardzo nie wyakcentować, kto jest za co odpowiedzialny. Dla osób znających kontekst historii Polski to jest zrozumiałe. Ale im dalej to odsuwamy, a wiemy, że przecież ani w Europie, ani w Ameryce Katyń nie jest tematem edukacji podstawowej ani średniej, w związku z tym mogą następować przeinaczenia, zwłaszcza że propaganda sowiecka przez wiele lat podtrzymywała fałsz na temat Katynia. Tu jest więc problem. Reżyser podjął ten temat, żeby troszkę zaspokoić swoje emocje, natomiast nie czuł ciężaru odpowiedzialności za historię Polski. Ta historia się nie skończyła. Przeczytałem wypowiedź Wajdy w internecie: "Chciałem, żeby Katyń był filmem-elegią, która pozwoli rozstać się z tym tematem". Przepraszam bardzo, my, Polacy, z tym tematem się nie rozstaniemy. Jeżeli reżyser zrobił film tylko po to, żeby jemu ulżyło, to trudno, to jest jakaś małość ludzka. Natomiast dla Polaków to jest ciągle problem, bo wielu rzeczy nie znamy. Historia o Katyniu jest ciągle ukryta i my musimy najpierw poznać prawdę, a nie dawać ujście swoim aspiracjom osobistym, że zrobimy łzawy film. Czy czasem reżyser nie ujawnił tutaj swoich zamiarów, czy środowiska, jakie reprezentuje? Żebyśmy sobie popłakali i na tym koniec. A to nie jest koniec, ten temat trzeba dalej drążyć. Wypowiedź dla "Aktualności dnia" w Radiu Maryja, 25 lutego 2008 r. "Nasz Dziennik" 2008-02-26

Autor: wa