Pekin jeszcze może być nasz
Treść
Czy skuteczna walka o olimpijskie paszporty wymaga rewolucji w naszej drużynie siatkarzy? Czy kończy się czas trenera Raula Lozano? Po niepowodzeniu w turnieju w Izmirze pytań jest wiele, a czasu na odpowiedź już nie ma. W maju lub czerwcu Polacy zagrają w turnieju interkontynentalnym o wszystko. Niepowodzenie w rywalizacji o wyjazd do Pekinu byłoby klęską. W Izmirze było dziwnie. Dziwnie, bo nasi nie grali źle, można wręcz powiedzieć, iż chwilami prezentowali się doskonale, a wygrany mecz z Włochami ujawnił drzemiące w nich ogromne możliwości. I nie miało wcale znaczenia, że na parkiecie nie było Mariusza Wlazłego, Grzegorza Szymańskiego czy Michała Winiarskiego. Doświadczeni, dawno w kadrze niewidziani - Dawid Murek (rewelacyjny come back), Krzysztof Gierczyński, czy młodzi - Bartosz Kurek i Marcin Możdżonek, pokazywali, że stać ich na świetną grę, fantastycznie spisywał się Krzysztof Ignaczak (jeśli ktoś miał wątpliwości, kto jest najlepszym polskim libero, już ich nie ma), a jednak z awansu na igrzyska cieszyć się nie będziemy. Dlaczego? Bo w kluczowych fragmentach bojów z Hiszpanią i Holandią zabrakło im kropki nad "i", gdy już wydawało się, że nic nie odbierze im sukcesu, stawali w miejscu i przypatrywali się rywalom. Zawiodła psychika, kiepska koncentracja, pewność siebie? Miejmy nadzieję, że Lozano i jego sztab odpowiedź znają. Inna sprawa, że Izmir był tylko jednym z kilku ostatnich wielkich niepowodzeń naszej drużyny. Po zdobyciu wicemistrzostwa świata wydawało się, że piękna przyszłość stoi przed Biało-Czerwonymi otworem, a tymczasem jest coraz gorzej. Klęska w mistrzostwach Europy, teraz porażka w turnieju kwalifikacyjnym sprowadziły naszych na ziemię i rozpoczęły się dyskusje, jaki jest prawdziwy obraz polskiej siatkówki. Czy ten z mistrzostw świata, czy ten z mistrzostw Europy? Czy kadra Lozano może jeszcze coś razem osiągnąć, czy potrzeba szybkich i zdecydowanych zmian? Prawdą bowiem jest, że Pekin miał być uwieńczeniem pracy Argentyńczyka w Polsce, tymczasem dziś nie jest nawet pewne, że nasi tam pojadą. Coraz głośniej mówi się o rychłej dymisji szkoleniowca. W drużynie nie dzieje się najlepiej, czołowi zawodnicy wynajdują różne przyczyny i omijają ją z daleka, nie ma wyników na miarę oczekiwań. Mimo to Lozano wydaje się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, z wielu powodów. Jest świetnym fachowcem, to fakt bezsporny. Ma dobry kontakt z zawodnikami (no, większością), cieszy się u nich autorytetem, potrafi zdyscyplinować. Zna ich wreszcie na wylot, ich umiejętności i charaktery, dlatego dziś nie ma alternatywy. Zmiana tuż przed igrzyskami mogłaby być samobójstwem. Z drugiej strony, przydałby się może okrągły stół, za którym wszystkie strony otwarcie i w swoim gronie wyraziłyby ewentualne żale, niepewności, lęki etc. - by uniknąć sytuacji, że za pięć dwunasta ktoś ważny obwieszcza, iż nie wyjdzie na boisko, bo od dawna coś go boli. Pekin i walka o olimpijskie paszporty musi zjednoczyć na nowo, nawet jeśli są pewne tąpnięcia. W maju lub czerwcu nasi wystąpią w jednym z trzech turniejów interkontynentalnych, których zwycięzcy pojadą na olimpiadę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-01-12
Autor: wa