Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PGNiG grozi brakiem gazu

Treść

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo szykuje się do ograniczenia dostaw gazu ziemnego. Oznacza to, że w ostatnich dwóch miesiącach bieżącego roku w Polsce może zabraknąć surowca, co szczególnie odczują zakłady przemysłowe.
PGNiG przyznaje, że w czwartym kwartale dostarczy mniej gazu, aniżeli będzie go potrzebowała polska gospodarka. - Mamy świadomość ryzyka, że może powstać sytuacja niezbilansowania dostaw gazu. Informujemy o tym z żalem i z nadzieją, że uda nam się tego uniknąć - mówił na wczorajszej konferencji prasowej Michał Szubski, prezes PGNiG. Problemy z dostawami związane są z przedłużającymi się negocjacjami polsko-rosyjskimi dotyczącymi aneksu przewidującego zwiększenie dostaw rosyjskiego surowca do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie (teraz jest to 8 mld m sześc.) i wydłużenia terminu tego przesyłu do 2037 roku. W minioną sobotę w Moskwie odbyły się rozmowy polsko-rosyjskie związane z tym aneksem. Negocjowany dokument określa także warunki tranzytu gazu z Rosji przez terytorium Polski.
Aneks sporządzono po tym, gdy na początku 2009 r. surowiec przestał do Polski dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo. Dokument nie został jednak podpisany, ponieważ uwagi zgłosiła Komisja Europejska. Ma ona wątpliwości, czy porozumienie jest zgodne z prawem Unii Europejskiej. Jej zastrzeżenia dotyczą zasad ustalania taryfy za tranzyt rosyjskiego surowca przez Polskę oraz zarządzania polskim odcinkiem gazociągu Jamał - Europa, którym gaz jest transportowany do Niemiec. Jak zapowiada Ministerstwo Gospodarki, trójstronne rozmowy przedstawicieli KE oraz polskiego i rosyjskiego rządu będą kontynuowane jeszcze w tym tygodniu. Bez podpisania aneksu do tzw. porozumienia jamalskiego o zwiększeniu dostaw rosyjskiego gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie i wydłużenia ich do 2037 r. PGNiG i Gazprom nie mają podstaw do podpisania nowej umowy gazowej. Według szacunków resortu gospodarki, do pokrycia zapotrzebowania na ten rok może zabraknąć ok. 1 mld m sześc. gazu, co - jak ocenia PGNiG - będzie zauważalne już w październiku i listopadzie. Jak podkreślił wczoraj Szubski, mogą wystąpić ograniczenia dostaw gazu dla odbiorców przemysłowych. Według posła Antoniego Mężydły (PO) z sejmowej Komisji Gospodarki, oznacza to, że w pierwszej kolejności najbardziej ucierpią wielkie zakłady, w tym azotowe i huty.
Jak zapewniał wczoraj Szubski, surowca nie zabraknie dla odbiorców indywidualnych, szpitali i kotłowni. W tym celu PGNiG zamierza uruchomić zapasy strategiczne. Obecnie spółka ma siedem magazynów gazu o łącznej pojemności 1,63 mld m sześciennych. W przeliczeniu dobowym oznacza to zapewnienie średniego zużycia gazu tylko przez 45 dni. Do roku 2015 spółka planuje zwiększenie posiadanych pojemności magazynowych do ok. 3,8 mld m sześciennych. - Szacujemy, że w 2010 r. niezbędne minimum to około 1,5 mld m sześciennych. Jeżeli zima okaże się mroźna, będzie potrzebne 1,7 mld m sześciennych - powiedział szef PGNiG. Podkreślił, że zarząd spółki kontynuuje starania mające na celu rozpoczęcie dostaw gazu ziemnego przez niemiecki E.ON Ruhrgas. Jak zauważa poseł Maks Kraczkowski (PiS), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki, kwestia dostaw gazu, która jest ciągle nieuregulowana, może zakończyć się w sposób bardzo dla nas niekorzystny. - Szefowie spółek, w których zaangażowany jest Skarb Państwa, mówią już wprost o tym, że gazu może zabraknąć. Pan premier Tusk i wicepremier Pawlak powinni wyciągnąć z tego właściwe wnioski. Nie może być takiej sytuacji, że przemysł jest zaskakiwany informacją, że surowca zabraknie - zauważa poseł. Jego zdaniem, zwiększenie dostaw gazu przez Gazprom utrudnia nam osiągnięcie niezależności energetycznej. Roczne zapotrzebowanie Polski na gaz to 14 mld m sześc., z czego 5 mld m sześc. pochodzi z krajowego wydobycia. A skoro Rosja dostarczałaby nam ponad 10 mld m, to może się okazać, że będziemy mieli za dużo własnego surowca i konieczne będzie ograniczenie jego wydobycia.
Jak podkreśla Paweł Soroka, koordynator Lobby Przemysłowego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, w dążeniu do jak najszybszego podpisania umowy gazowej rząd godzi się na osłabienie bezpieczeństwa energetycznego. Powinien on zatem zadbać przede wszystkim o uzupełnienie niedoborów gazu do roku 2014, czyli do momentu otwarcia gazoportu w Świnoujściu. Wówczas będziemy mogli kupować o kilkadziesiąt procent tańszy gaz skroplony. Gazoport w Świnoujściu dostarczałby nawet 7,5 mld m sześc. gazu rocznie. Stanowiłoby to ok. 75 proc. rosyjskiego importu błękitnego paliwa.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2010-09-21

Autor: jc