Platforma chroni Schetynę i ukrywa dowody?
Treść
Posłowie Platformy Obywatelskiej oponowali przeciwko poparciu wniosku Prawa i Sprawiedliwości o zabezpieczenie i dostarczenie komisji śledczej billingów rozmów polityków PO, których nazwiska padają w kontekście afery hazardowej. Ostatecznie wniosek przyjęli, ale z komisji wyrzucili posłów Prawa i Sprawiedliwości: Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna. W tej sytuacji komisji śledczej Platformy Obywatelskiej billingi takie raczej do niczego potrzebne nie będą. Kempa poinformowała wczoraj, że przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO) nakłaniał ją do wyłączenia z tego wniosku nazwiska Grzegorza Schetyny.
Wniosek o zabezpieczenie billingów rozmów telefonicznych posłów Platformy: Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetyny, a także lobbystów branży hazardowej: Jana Koska i Ryszarda Sobiesiaka, upadł już we wtorek. Beata Kempa (PiS) występowała w nim również o analizę logowania się telefonów komórkowych wymienionych osób w stacjach przekaźnikowych BTS. Pozwoliłoby to określić np., czy posiadacze danych telefonów komórkowych znajdowali się blisko siebie, czyli czy się spotykali i jaka była częstotliwość ich spotkań. Wniosek wtedy nie został przegłosowany, a przewodniczący komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO) znowu dał popis, tłumacząc, że zapomniał wniosku Beaty Kempy poddać pod głosowanie.
Z wczorajszych wyjaśnień Kempy wynika jednak, że Platforma chciała raczej zyskać na czasie, by zdecydować, co z tym wnioskiem zrobić. Posłanka PiS tłumaczyła, że była wczoraj nakłaniana do zmodyfikowania wniosku w ten sposób, aby zniknęło z niego nazwisko Schetyny. - Powiedziałam, że wniosku nie zmodyfikuję i nie wycofam, w odpowiedzi na co usłyszałam, że w takim razie Platforma Obywatelska całego wniosku nie poprze. Skłania mnie to do bardzo głębokiej refleksji, czy nie są podejmowane jakieś "próby z dowodami", które są bardzo istotne dla sprawy - mówiła Kempa.
Co takiego jest w billingach obecnego szefa klubu Platformy Obywatelskiej, że posłowie tej partii obawiają się ich zabezpieczenia, co już dawno powinno zostać zrobione?
Tego chyba już się nie dowiemy, bo nie będzie komu tego wyjaśniać. Platforma, choć wniosek poparła, to następnie przegłosowała usunięcie z komisji Kempy i Wassermanna. Powołując się na ekspertyzę, która wpłynęła do komisji z Biura Analiz Sejmowych, członkowie PO stwierdzili, że komisja śledcza może powołać na świadka posła, który w niej zasiada, dopiero po wyłączeniu go ze swego składu. A właśnie oboje posłów PiS posłowie Platformy chcieliby postawić przed komisją śledczą. - Wykluczenie Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna to tylko konsekwencja tego, że brali udział w 2007 roku w procesie legislacyjnym nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej - wyjaśniał Sławomir Neumann (PO). Kempa i Wassermann jako członkowie rządu rutynowo musieli przekazać swoje uwagi do ustawy hazardowej.
W ocenie posłów PiS, Platforma z premedytacją prowadzi do paraliżu pracy komisji. Wassermann tłumaczył, że jako minister koordynator służb specjalnych w swoich uwagach zawarł jedynie zapis o potrzebie wzmocnienia nadzoru nad hazardem. - Ja napisałem: wzmocnijcie nadzór nad majątkiem Skarbu Państwa, i za to chcecie mnie z komisji wyrzucić? Nas można wyrzucić, ale ludzi nie można okłamać. Powiem szczerze: współczuję wam, bo będziecie musieli patrzeć tym ludziom w oczy - stwierdził Wassermann. Według Kempy, wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS, oberwało jej się za to, że żądała billingów telefonicznych Schetyny, Sobiesiaka, Koska i Drzewieckiego.
Wniosek o wykluczenie posłów PiS przeszedł tylko dzięki poparciu trzech członków komisji z Platformy. Przeciw głosował Bartosz Arłukowicz (Lewica). Wykluczeniu Kempy i Wassermanna mógł zapobiec - gdyby głosował przeciw - Franciszek Stefaniuk (PSL). Poseł ludowców postanowił jednak opuścić końcową część obrad w komisji i nie uczestniczył w głosowaniu.
Kilkunastu świadków
W przyszłym tygodniu przed hazardową komisją śledczą stanąć miało kilkunastu kolejnych świadków, m.in. minister finansów Jacek Rostowski, wiceminister Jacek Kapica czy też była minister finansów Zyta Gilowska. Po wyrzuceniu z komisji posłów PiS prace śledczych zawieszono jednak do odwołania.
Bartosz Arłukowicz zapowiadał, że w tej sytuacji będzie wnioskował, by komisja zwróciła się do marszałka Sejmu, aby zmienić uchwałę o powołaniu komisji i przedłużyć jej prace o miesiąc - do końca marca przyszłego roku. Prezydium po wczorajszym posiedzeniu komisji tego tematu jednak nie podjęło.
To być może również długo oczekiwanego przesłuchania Jacka Kapicy Platforma tak się przestraszyła, iż postanowiła posunąć się do radykalnych działań paraliżujących prace komisji. W tym kontekście ciekawie brzmią zeznania przesłuchiwanej wczoraj przez komisję Małgorzaty Hirszel, sekretarza Komitetu Stałego Rady Ministrów. Hirszel jest jedną z urzędniczek, która dla komisji przygotowywała kalendarium prac nad ustawą hazardową. Poinformowała, że kalendarium jest jeszcze niepełne i cały czas trwają prace nad jego uzupełnieniem. Gdy na jednym z poprzednich posiedzeń komisja zapoznawała się z kalendarium, posłowie opozycji zwracali uwagę, że nie znalazły się w nim pewne niewygodne dla obecnego rządu fakty, eksponowano natomiast te, które dotyczyły prac nad ustawą hazardową za rządów PiS.
Podczas wczorajszych przesłuchań posłowie PO interesowali się bardziej tym, co w sprawie ustawy hazardowej działo się przed 2-3 laty. Gdyby nie pytania do świadków formułowane przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, to postronny obserwator wczorajszej pracy komisji nawet by się nie domyślił, iż to właśnie ta komisja miałaby - według zapewnień premiera Donalda Tuska - wyjaśnić aferę hazardową. Oprócz Hirszel śledczy przesłuchali Annę Cendrowską - zastępcę dyrektora Departamentu Służby Celnej Ministerstwa Finansów, w którego kompetencjach leżą sprawy związane z regulacją hazardu, oraz Jacka Uczkiewicza - byłego wiceministra finansów w rządzie SLD, który nadzorował Departament Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych w Ministerstwie Finansów. Śledczy dowiedzieli się m. in., że Cendrowska była w przeszłości związana z branżą hazardową jako jej pracownik. Na początku lat 90. była krupierką w kasynie należącym do Casinos Poland, a następnie zajmowała się obsługą prawną firmy Dipol Alfa prowadzącej salon bingo. Przyznała, że później, zanim trafiła do resortu finansów, nigdzie więcej już nie pracowała. Przewodniczący Sekuła uchylił jednak pytanie Bartosza Arłukowicza (Lewica) do Cendrowskiej, by wyjaśniła, w jaki sposób trafiła do Ministerstwa Finansów.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2009-12-05
Autor: wa