Platforma z lewicą torpedują prezydencki Korpus Weteranów
Treść
Z majorem Tadeuszem Bieńkowiczem, żołnierzem Armii Krajowej, kawalerem Orderu Virtuti Militari, prezesem Związku Inwalidów Wojennych w Nowej Hucie, rozmawia Marek Żelazny
W środowisku kombatanckim żywo dyskutuje się obecnie nad projektami ustaw dotyczących statusu osób zasłużonych w walkach dla Rzeczypospolitej...
- Tak, to są dwa projekty - jeden ze strony rządu, drugi opracowany przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, który jest inicjatywą prezydenta. Choć oba projekty są w zasadzie zbieżne, nas interesuje szczególnie drugi - prezydencki projekt ustawy o Korpusie Weteranów Walk o Niepodległość RP.
Dlaczego?
- Przede wszystkim dlatego, że projekt prezydenta jest bardziej szczegółowy, a co istotne, eliminuje z grona przyszłego Korpusu grupy kombatantów związanych np. z Armią Ludową i Gwardią Ludową, które współdziałały z wrogami Polski lub które nie uczestniczyły w walkach o rzeczywistą niepodległość naszego kraju. Mam tu na myśli zwłaszcza różnej maści kolaborantów i volksdeutschów, a także funkcjonariuszy MO i bezpieki, żołnierzy LWP i pracowników wymiaru sprawiedliwości PRL, którzy brali udział w powojennych represjach polskich patriotów.
Jak można było się spodziewać, taki zapis nie mógł się spodobać, zwłaszcza lewicy...
- Tak, projekt prezydenta spotkał się z krytyką pewnego kręgu koalicji PO - PSL, a przede wszystkim z ostrą reakcją lewicy, która próbowała zablokować sejmowe prace nad tym dokumentem. Spodziewamy się też, że niełatwo będzie doprowadzić do uchwalenia ustawy w zaproponowanej przez prezydenta Kaczyńskiego wersji.
Słyszy się głosy, by nie powiedzieć krzyk, osób, które próbują usprawiedliwiać członków GL i AL czy innych formacji powiązanych z sowieckim okupantem. Zbrodnie czy błędy przez nich popełnione tłumaczone są młodością, brakiem doświadczenia, nieświadomością tego, że swymi czynami działali oni na szkodę Polski...
- Wiek nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem. Przypomnę o młodzieńcach, a nawet dzieciach, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim, o młodych ludziach, którzy służyli w AK czy NSZ, lub też o członkach młodzieżowych organizacji antykomunistycznych, których więziono i mordowano na przykład w słynnym obozie w Jaworznie. Sam dysponuję nawet listą wyroków śmierci wydanych na młodocianych na terenie krakowskiego więzienia na Montelupich.
Zresztą członkowie GL i AL mieli możliwość przejścia do AK, NSZ lub do BCh i zrehabilitowania się. Jednak tego nie czynili, a wręcz przeciwnie - weszli do służb bezpieczeństwa, UB i Informacji Wojskowej. Trzeba powiedzieć bardzo wyraźnie, że członkowie wrogich Polsce organizacji komunistycznych (z których często wywodzili się późniejsi funkcjonariusze specsłużb) czy też organizatorzy (oficerowie) polskich jednostek wojskowych w ZSRS działali na szkodę państwa i Narodu Polskiego już poprzez dążność do uszczuplenia terytorium naszego kraju albo poprzez dążenie do ograniczenia naszej wolności i suwerenności.
Osobiście jestem nawet za tym, żeby AK-owców, którzy po wojnie zasłużyli się dla "utrwalania władzy ludowej" i przeszli na usługi UB czy nawet NKWD, pozbawiać przywileju bycia weteranem. Osobnym problemem są osoby, które na przykład w czasie przesłuchań, pod przymusem, podpisały zobowiązanie do współpracy z bezpieką, ale nie działały na szkodę Narodu Polskiego, bo uczyniły to z myślą o wydostaniu się z więzienia i ucieczce przed oprawcami. Takie przypadki powinny jednak badać, weryfikować i rozstrzygać specjalne komisje.
Proponowany w ustawie dodatek w wysokości 200 zł do obecnych przywilejów kombatanckich to raczej niewiele wobec wciąż wysokich emerytur otrzymywanych przez byłych ubeków czy esbeków, którzy niejednokrotnie prześladowali, a nawet mordowali patriotów zasłużonych dla Polski. Czy to kolejny gest w rodzaju moralnego zadośćuczynienia?
- Rzeczywiście, jest to kwota symboliczna w stosunku do uposażenia tych osób, które za swą haniebną pracę otrzymywały nawet dziesięciokrotnie wyższe dodatki. Nie mówię już nawet o samych emeryturach tych funkcjonariuszy, które były wielokrotnie wyższe od naszych. Zarówno żołnierze I i II Armii LWP, jak i PSZ na Zachodzie czy też uczestnicy walk na terenie II RP byli wielokrotnie pozbawiani należytego wynagrodzenia za swą pracę zawodową. Dotyczyło to przede wszystkim tych, którzy nie byli w partii czy UB. Często pozbawiano ich też należnych im premii, nagród czy awansu, co w końcu rzutowało na ich niską emeryturę. Tak więc nie jest to pełne zadośćuczynienie.
Mimo wszystko ustawę o Korpusie Weteranów uznaje Pan za potrzebną?
- Ta ustawa jest konieczna. Ona i tak w dużej mierze jest spóźniona, bo wiele zasłużonych dla Polski osób, które przeżyły okres wojny, a potem komuny, podczas której były represjonowane, już nie doczekało się odpowiedniego zadośćuczynienia czy choćby uhonorowania. Mamy jednak świadomość dalszych zagrożeń ze strony środowisk, które będą podejmować kolejne próby jej torpedowania, co może spowodować, że i obecnie jeszcze żyjący kombatanci mogą nie doczekać wejścia w życie tej ustawy. Bo przecież najmłodsi nawet uczestnicy walk to dzisiaj osoby w wieku ponad 80 lat. Ustawa jest ważna i niezbędna jeszcze z innych, historycznych powodów, gdyż - co jest niezmiernie istotne dla naszej powszechnej świadomości i zbiorowej pamięci narodowej - wreszcie zdrajcy oddzieleni zostaliby od patriotów. Wyróżnieni zostaliby ci, którzy rzeczywiście zasłużyli się dla Polski, walcząc czy to z jednym, czy z drugim wrogiem naszego państwa.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-12
Autor: wa