PO wzywa prezydenta do ratyfikacji Lizbony
Treść
Platforma Obywatelska chce wezwać prezydenta Lecha Kaczyńskiego do popisania traktatu lizbońskiego. W tym celu w Sejmie przygotowywana jest rezolucja "w sprawie jak najszybszego ratyfikowania traktatu z Lizbony". Problemem PO jest jednak, że prezydent nie odmawia swojego podpisu pod traktatem. Wręcz przeciwnie - zapewnia, że ratyfikację podpisze i Polska nie stanie na przeszkodzie jego wejścia w życie, a rezolucja może oznaczać sprowokowanie przez PO kolejnej awantury na scenie politycznej.
Po kilku miesiącach na tapetę wraca sejmowa rezolucja wzywająca prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Nad uchwałą debatowały wczoraj sejmowe komisje: do spraw Unii Europejskiej oraz Spraw Zagranicznych.
Forsowana przez Platformę Obywatelską rezolucja może mieć wydźwięk jedynie polityczny. Prezydent bowiem niejednokrotnie deklarował - wbrew oczekiwaniom przeciwników traktatu - że podpisze się pod ratyfikacją, a Polska nie stanie na przeszkodzie wejściu w życie traktatu. Chce jedynie zaczekać, aż "tak" traktatowi powie Irlandia. Irlandia jako jedyny kraj przeprowadził referendum w sprawie traktatu, w którym społeczeństwo tego kraju powiedziało "nie".
O tym, iż treść rezolucji niczego specjalnie nie wnosi - bo prezydent przecież powie, że nie sprzeciwia się ratyfikacji, a może co najwyżej wywołać kolejny front konfliktu na naszej scenie politycznej - mówił Marek Borowski (SdPl). Sam jednak przyznał, iż z zapisami projektu rezolucji się zgadza.
Uchwała nie podoba się Prawu i Sprawiedliwości, jednak nie ze względu, iż jest przeciw traktatowi. Przy okazji pamiętnego spotkania w Juracie premiera Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim miano uzgodnić, że jeśli będzie zgoda ze strony PiS na poparcie ratyfikacji, to rząd przygotuje tzw. ustawę kompetencyjną o współpracy prezydenta i rządu w sprawach unijnych. Ustawa jednak do tej pory nie ujrzała światła dziennego. - Wyłudzono od nas głosowanie, obiecując coś, a później tego nie realizując - skarży się Karol Karski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji do spraw Unii Europejskiej. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) wyjaśniał na posiedzeniu połączonych komisji, iż to, że ustawy nie ma, to wcale nie wina premiera. - Ustawa kompetencyjna ugrzęzła z powodu sporu - powiedział Niesiołowski.
Jak wyjaśniał, PiS chce, aby zapisać w niej zastrzeżenie, iż na ewentualną późniejszą zmianę traktatu zgodę wyrazić musieliby rząd, Sejm, Senat i prezydent. Na to jednak zgody Platformy nie ma.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-01-21
Autor: wa