Podejrzani poza Polską
Treść
Wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie dostała od Rosjan nadpalony dowód osobisty męża. Tymczasem na dokumentacji fotograficznej przesłanej wcześniej z Moskwy widać, że dowód zachował się w idealnym stanie. W sprawie zniszczenia dowodu osobistego Tomasza Merty śledztwo wszczęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Śledztwo było prowadzone w kierunku art. 276 kodeksu karnego, czyli w sprawie zniszczenia dokumentu przez nieustalone osoby, za co grozi do 2 lat więzienia. 23 sierpnia br. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła z akt śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej materiały do odrębnego postępowania "w sprawie zniszczenia, bliżej nieustalonego dnia w okresie od 11 kwietnia do 12 maja 2010 r., przez nieustaloną osobę, dokumentu, którym nie miała prawa rozporządzać w postaci dowodu osobistego Tomasza Merty, poprzez nadpalenie - stopienie dolnej jego krawędzi - tj. o czyn z art. 276 kk". 21 września br. sprawa została przekazana Prokuraturze Okręgowej w Warszawie jako właściwej miejscowo i rzeczowo. - Mam trochę takie poczucie, że prokuratura wojskowa umyła ręce. Skupiono się na tym, co tak naprawdę działo się z dokumentami mojego męża po jego śmierci. Wyłączenie tego wątku traktuję jako odmowę z włączenia go w szerszy kontekst tego wszystkiego, co działo się w Smoleńsku i w Moskwie. Jako odmowę takiego spojrzenia, że to przestępstwo rzutuje jednak na ustalenia całego śledztwa - tłumaczy Magdalena Pietrzak-Merta, wdowa po Tomaszu Mercie. - Nikt nie chciałby takiej sprawy prowadzić, bo jest ona bardzo trudna. Bo wiąże się być może ze stawianiem zarzutów obywatelom państwa rosyjskiego. Uznano, że do tego zniszczenia czy sfałszowania dowodu nie doszło w Polsce - tłumaczy mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik procesowy Magdaleny Pietrzak-Merty.
Jego zdaniem, przekazanie sprawy do prokuratury cywilnej oznacza, że podejrzenie w pierwszej kolejności jest co do zawinienia Rosjan. Jak zaznacza prokuratura okręgowa, akta sprawy wpłynęły do niej w ubiegłym tygodniu, a konkretnie 27 września, obecnie zapoznaje się z nimi prokurator referent. Jak zapewniał nas prokurator Dariusz Ślepokura, p.o. rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w sprawie dowodu Tomasza Merty śledczy przesłuchali już szereg osób. Czy prokuratura zamierza wysłać wniosek o pomoc prawną do Federacji Rosyjskiej. - Trudno mi powiedzieć, jakie są planowane czynności, bo sprawa dopiero do nas wpłynęła. Prokurator dopiero się z nią zapoznaje. Jak się zapozna, podejmie decyzję - odpowiada. Nadmienił też, że najprawdopodobniej prokuratura zechce zabezpieczyć dowód Tomasza Merty jako dowód rzeczowy w sprawie. Mecenasi rodzin są przekonani co do tego, że prokuratura powinna wysłać do Federacji Rosyjskiej wniosek o pomoc prawną. - Prokuratura cywilna może przesłuchiwać świadków, wnioskować o pomoc prawną, chociaż dotychczasowa współpraca z Rosją pokazuje, że nie jest to łatwe - mówi Kownacki.
Piłka po stronie Rosjan
Profesor Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego, zaznacza, że w przypadku stwierdzenia, że przestępstwa dopuścił się obywatel rosyjski, można mu postawić zarzuty. Powstaje jednak praktyczny problem z egzekwowaniem dalszych czynności prawnych. Chodzi o to - wyjaśnia prawnik - że konkretne kroki prawne można byłoby podjąć przeciw osobie znajdującej się na terenie Rzeczypospolitej. Jednak dopóki jest w Rosji, nie jest to możliwe. - Ekstradycja nie wchodzi w grę. Rosja nie wydaje własnych obywateli - podkreśla prawnik. Teoretycznie możliwe jest natomiast inne rozwiązanie, tj. dochodzenie mogą podjąć sami Rosjanie. - Ale tylko wtedy, gdyby rzeczywiście zostało stwierdzone, że dokument został zniszczony na terenie Federacji Rosyjskiej. Wówczas moglibyśmy zawiadomić o przestępstwie na terenie Rosji i Rosja mogłaby sama rozpocząć dochodzenie - wskazuje prawnik. - Szereg czynności, jakie byłyby konieczne do przeprowadzenia, wymaga skierowania wniosku o pomoc prawną, by przebadać wszystkich tych, którzy z tym dowodem mieli jakąkolwiek styczność. I wyeliminować ich bądź zaliczyć do kręgu osób, które potencjalnie mogły dokonać zniszczenia tego dokumentu - ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego. Jak zaznacza, jest on przeciwnikiem wyłączania akt. - Nie jestem zwolennikiem wyłączania czegokolwiek. Uważam, że dzielenie śledztwa smoleńskiego jest błędem. Materiał się szatkuje, prokuratorom jest on znany tylko fragmentarycznie, nie ma nikogo, kto go ogarnia w całości - mówi prawnik. Sprawa dowodu Merty pokazuje, że dokumentacja otrzymywana przez stronę polską od Rosjan jest w dużej mierze nierzetelna lub sfałszowana. Już wcześniej pojawiły się inne wątpliwości związane z dokumentacją sądowo-medyczną ofiar sporządzoną po katastrofie Tu-154M. Warto tu podkreślić, że prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, nie dysponuje jeszcze całością dokumentacji sądowo-medycznej ofiar tragedii. Na początku sierpnia br. naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski mówił, że prokuratura czeka na ważną przesyłkę z Moskwy - sześć tomów akt śledztwa, które mają zawierać ostatnią partię dokumentów dotyczących sekcji zwłok ofiar katastrofy.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Środa, 5 października 2011, Nr 232 (4163)
Autor: au