Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podręcznik dla Szamatowicza

Treść

Jak szerokie jest zastosowanie naprotechnologii i jak nikłe są możliwości technik sztucznego rozrodu w leczeniu problemów z płodnością - przekonali się uczestnicy debaty "Naprotechnologia czy in vitro". Konfrontację argumentów i dorobku profesorów: Thomasa Hilgersa, twórcy naprotechnologii, oraz Mariana Szamatowicza, znanego z wykonywania in vitro, słuchacze śledzili z zapartym tchem.
Obaj medycy zaprezentowali około 40-minutowe odczyty podczas konferencji perinatologów i neonatologów na Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Opierając się na ściśle medycznych faktach, bogatych badaniach z ponad 30-letniego doświadczenia, prof. Hilgers przedstawił ofertę, jaką proponuje naprotechnologia w leczeniu problemów z płodnością, których doświadczają małżeństwa. Z kolei prof. Szamatowicz, przywołując dane dotyczące zastosowania technik sztucznego rozrodu, w tym in vitro, nie podał choćby jednego źródłowego materiału, skąd je zaczerpnął. Wykazał za to, że dążąc do osiągnięcia ciąży, tzw. nowoczesna medycyna wspomaganego rozrodu nie przywiązuje wagi do leczenia, w niektórych przypadkach uznając je wręcz za "stratę czasu reprodukcyjnego kobiety".
- Niepłodność jest chorobą wyjątkową i tylko urodzenie dziecka rozwiązuje problem - uzasadniał prof. Szamatowicz, wykonawca pierwszego w Polsce zabiegu in vitro. - Otóż nie, bo "produkując" dziecko, nie leczy pan bezpłodnych rodziców, nie rozwiązuje pan problemu, a omija go, doprowadzając często do większych komplikacji zdrowotnych u pacjentów i dzieci - replikował prof. Thomas Hilgers, który sam niejednokrotnie leczył pacjentki trafiające do jego ośrodka po szeregu nieudanych prób in vitro. Szamatowicz przyznał, że 80 proc. zamrożonych zarodków uzyskanych na drodze in vitro po rozmrożeniu ginie. Usprawiedliwiał się, iż w naturalnych warunkach słabe zarodki ludzkie również obumierają. Opowiadał także, że aby podać plemniki drogą inseminacji do szyjki macicy, przedtem trzeba je wypłukać. - Nie podajemy niepłukanych plemników - mówił Szamatowicz, jakby nie przywiązując wagi do faktu, że jest to poważna ingerencja w "materiał genetyczny". Profesor Hilgers zwrócił uwagę na technikę ICSI [polega na wstrzykiwaniu do komórki jajowej pojedynczego plemnika za pomocą igieł, mikromanipulatorów oraz mikroskopu] niosącą szczególne niebezpieczeństwo wad genetycznych wśród dzieci poczętych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego. Prowadzący dyskusję prof. Janusz Gadzinowski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, członek Polskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej, a zarazem organizator spotkania, zauważył, że mimo braku refundowania in vitro z budżetu państwa i tak ponosimy jego koszty, gdyż płacimy za opiekę szpitalną matek i ich dzieci urodzonych przedwcześnie, w szczególności za leczenie związanych z tym procederem wad genetycznych u dzieci. Nie chodzi tu oczywiście o odmawianie opieki lekarskiej dzieciom i ich matkom w jakiejkolwiek sytuacji, ale o pokazanie skutków, na które naraża pacjentów i nas wszystkich przyzwolenie na tego typu manipulacje.
Gra przysięgą
Wykonawca in vitro przeszedł do epitetów. Zarzucał mianowicie amerykańskiemu ginekologowi rzekomo małą liczbę publikacji, a także to, że naprotechnologia - nowatorska i zgodna z zasadami etycznymi metoda leczenia niepłodności - nie jest jakoby obecna na salach wykładowych wśród gremiów międzynarodowych ginekologów. - Pan nie jest naukowcem, profesorze Hilgers, pańskich wyników i badań nikt nie powtórzył na świecie. Nie widziałem też pana na żadnym naukowym zjeździe - mówił podniesionym tonem Szamatowicz. - Bo nikt nie zaprasza mnie na zjazdy, w których pan uczestniczy, należymy do dwóch różnych światów - odpowiedział prof. Hilgers, przywykły do tego typu ataków ze strony przedstawicieli środowiska czerpiącego zyski z in vitro. I dodał: - Polecam panu ponad 1200-stronicowy podręcznik do naprotechnologii. W nim odnoszę się do szczegółowych badań, powołuję się na doniesienia medycyny. Przekona się pan, że wiemy na temat niepłodności więcej niż pan.
Zwracając się do lekarzy, prof. Szamatowicz podpierał się przysięgą Hipokratesa, mówiąc: "Będziecie korzystać w pracy z najnowszych osiągnięć medycyny". Profesor Janusz Gadzinowski szybko skontrował te słowa i wskazał, że Hipokrates mówi też o ochronie ludzkiego życia - "a pan je niszczy".
W obronie in vitro Szamatowicz posłużył się własną interpretacją nauczania Kościoła, co znowu w jego wykonaniu nie zaskoczyło. Podając wiele absurdalnych wyjaśnień, dowodził: - Dziecko to dar Boga - mówi Kościół. Ludzie nie mają prawa do dziecka, lecz tylko do prokreacji. Jeśli nie ma dziecka, to wymaga pokory. Otóż ja jestem człowiekiem pokornym, ale nie w sprawach in vitro. Na co prof. Hilgers zareagował: - Profesorze, dziwne, że do naszej debaty wtrąca pan ciągle argumenty wiary. Używajmy argumentów medycznych!
Szamatowicz pomniejszał osiągnięcia adwersarza. - Bez technik wspomaganego rozrodu szansy na poczęcie dziecka pozbawia się pary z rozpoznanym męskim czynnikiem niepłodności, kobiety z uszkodzonymi jajowodami, kobiety z ciężkimi przypadkami endometriozy. Naprotechnologia mówi: jeśli wyczerpie się formy leczenia farmakologicznego i chirurgicznego, to istnieje adopcja. My mówimy - medycyna współczesna metod wspomaganego rozrodu - twierdził Szamatowicz, pomijając to, co wcześniej powiedział o leczeniu tych schorzeń prof. Hilgers. Twórca naprotechnologii przedstawił wyniki badań, w których dowiódł, że aż w 77 proc. przypadków przyczyną niepłodności jest endometrioza. Rozrastająca się na inne narządy śluzówka macicy - czym m.in. charakteryzuje się endometrioza - wydziela niebezpieczne dla płodności kobiety toksyny. Profesor Hilgers zaleca operacje z użyciem lasera nawet przy małych ogniskach endometriozy. Te zabiegi powodują, że w 80 proc. przypadków nie ma nawrotów choroby. Endometriozie towarzyszą często stany zapalne śluzówki macicy. To właśnie temu profesor zamierza poświęcić dalsze badania w Instytucie Badań nad Ludzką Rozrodczością im. Pawła VI w Omaha (Nebraska), który założył w 1985 roku. Ośrodek cieszył się uznaniem Jana Pawła II, który wpierał go także finansowo. Profesor Hilgers uważa, że Polska ma potencjał, aby stać się centrum naprotechnologii w Europie.
Małgorzata Jędrzejczyk, Poznań
Nasz Dziennik Poniedziałek, 26 września 2011, Nr 224 (4155)

Autor: jc