Podsumowanie jesieni w piłkarskiej ekstraklasie
Treść
Po 17 kolejkach poprzedniego sezonu prowadząca w tabeli piłkarskiej ekstraklasy Wisła Kraków miała aż dziesięć punktów przewagi nad drugą Legią Warszawa i praktycznie zapewniony mistrzowski tytuł. Teraz sytuacja jest zupełnie inna - przewodzące ligowcom Lech Poznań i Legia mają na koncie zaledwie sześć punktów więcej od szóstego Śląska Wrocław, co gwarantuje emocje do ostatniej serii spotkań. Nic nie jest pewne, nic nie jest rozstrzygnięte, liga jest dużo bardziej wyrównana, ciekawsza. A czy stoi na lepszym poziomie? To już kwestia gustu. Drużyna Przed rokiem nie było wątpliwości - drużyną jesieni była Wisła, która grała na poziomie nieosiągalnym dla rywali. Dziś kandydatów do tego miana jest co najmniej kilku. Taki Śląsk - beniaminek, który nie ma w składzie gwiazd i głośnych nazwisk (no, może poza Sebastianem Milą), za to na ławce trenera z charyzmą i z każdym rozegranym meczem nabierał doświadczenia i piłkarskiego szlifu. Ba, pod koniec rundy prezentował się już całkiem efektownie i efektywnie i zapowiedział, iż na wiosnę zaatakuje podium. A może Polonia Warszawa? Zlepiona przez Jacka Zielińskiego z "dawnej" Polonii i Groclinu Grodzisk Wlkp. niespodziewanie długo znajdowała się na czele tabeli i dziś nie ukrywa nawet mistrzowskich aspiracji. Ale jednak nie. Zwycięzca w tej kategorii może być jeden: Lech Poznań, i to nie tylko dlatego, że zimę spędzi w fotelu lidera. Po prostu podopieczni Franciszka Smudy grali jesienią najładniejszą dla oka, najradośniejszą i z największym polotem piłkę. Nie kalkulowali, atakowali, parli do przodu, strzelali sporo pięknych bramek. Owszem, mylili się, i to często, szczególnie w defensywie, nie byli tak zabójczo skuteczni jak Wisła przed rokiem (krakowianie mieli po 17 meczach 47 punktów na koncie, poznaniacy 36), ale budzili emocje - i to było bezcenne. Piłkarz Trudny wybór. Na pewno najwięcej indywidualności miał w składzie Lech. Robert Lewandowski, Semir Stilić, Rafał Murawski, Manuel Arboleda czy Sławomir Peszko potrafili zagrać kapitalnie, nieszablonowo, jednym zagraniem przechylić szalę na stronę "Kolejorza". W Legii błysnął Maciej Iwański, jedyny trafiony letni transfer klubu. Filigranowy pomocnik strzelił kilka bramek, zaliczył kilka asyst, świetnie rozgrywał, a jedynym, który tego nie dostrzegał, był Leo Beenhakker. W Śląsku, obok Mili, pokazał się Janusz Gancarczyk, jeden z najbardziej obecnie pożądanych graczy ligi (znajduje się na liście życzeń Legii i Wisły, ale wielce prawdopodobne, iż pracodawcy nie zmieni). Największą gwiazdą jesieni, mimo słabszej końcówki, był chyba jednak Paweł Brożek z Wisły. Świetny napastnik, niezwykle uniwersalny, skuteczny pod bramką rywali (12 goli - prowadzi w klasyfikacji strzelców obok Takesure'a Chinyamy z Legii), ale i grający zespołowo (5 asyst, tylko trzech graczy w lidze zanotowało ich więcej), dobrze wyszkolony technicznie, nieunikający walki, potrafiący się cofnąć po piłkę i ją rozegrać. Odkrycie Robert Lewandowski. Działacze Wisły latem uznali, iż 350 tysięcy euro za piłkarza Znicza Pruszków to za dużo, sztab szkoleniowy Legii postawił na Hiszpana Mikela Arruabarrenę. Lech nie miał wątpliwości i... trafił szóstkę w totka. Bo Lewandowski to najzdolniejszy polski piłkarz, mający szansę na spektakularną karierę. Pozbawiony kompleksów (czy to w kadrze, Pucharze UEFA, czy debiutując w lidze, zdobywał bramki), wszechstronny, doskonale odnajdujący się w polu karnym (co tu dużo ukrywać, piłka po prostu go tam "szuka"), a jednocześnie nieobawiający się pojedynków jeden na jeden, obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi. Obcokrajowcy W naszej lidze gra wielu zawodników z zagranicy, niestety tylko na palcach można policzyć osobowości. W Legii wyróżniają się: Chinyama, Dickson Choto (Zimbabwe), Inaki Astiz (Hiszpania) i Miroslav Radović (Serbia), w Wiśle - Junior Diaz (Kostaryka) i Cleber (Brazylia), w Polonii - Filip Ivanovski (Macedonia), najwięcej wartościowych zawodników zgromadził jednak Lech. Filarem defensywy "Kolejorza" jest Manuel Arboleda (Kolumbia), twardy, nieustępliwy, przy tym wartościowy w ofensywie, i to nie tylko z racji wzrostu i dobrej gry głową. Napad trudno sobie wyobrazić bez Hernana Rengifo (Peru), dobrze wyszkolonego technicznie, niezwykle pracowitego, wartościowego. Wszystkich przebija jednak Semir Stilić (Bośnia) - pierwszorzędny rozgrywający, kapitalnie wykonujący stałe fragmenty gry, błyskotliwy, efektowny, grający z polotem, wyobraźnią. Gdyby był ciut szybszy i miał nieco lepszą prawą nogę - zrobiłby wielką karierę w klasowym europejskim klubie. Na razie występuje w Poznaniu i dla dobra Lecha - oby jak najdłużej. To perełka. Trener Ryszard Tarasiewicz z anonimowego Śląska uczynił drużynę z charakterem i ścigającą najlepszych. Jacek Zieliński błyskawicznie poukładał Polonię i myśli o najwyższych celach. Jan Urban starał się przeszczepiać dobre, hiszpańskie wzorce. Maciej Skorża radził sobie z kadrowymi i mentalnymi problemami Wisły. Paweł Janas wyzwolił pragnienie zwycięstw w Bełchatowie. Marek Motyka ze skazaną na pożarcie Polonią Bytom wygrywał z Legią i remisował z Lechem. A Franciszek Smuda zbudował w Poznaniu drużynę, która dąży do wyniku w najpiękniejszym w lidze stylu. Rozczarowanie Wisła, Cracovia i Górnik. Wisła: za działaczy, którzy nie sprostali wyzwaniom i zamiast kontynuować rozpoczęty przez Skorżę proces tworzenia zespołu europejskiego formatu, nie tylko zatrzymali się w połowie drogi, ale i wykonali dwa kroki wstecz; za piłkarzy, którzy zatracili gdzieś mentalność zwycięzców i popadli w szarą, ligową rutynę; i za wyniki poniżej oczekiwań, straty punktów z najsłabszymi: Górnikiem, Cracovią i ŁKS. Cracovia: za bezsensowną politykę kadrową, polegającą na pozbywaniu się oddanych klubowi rutyniarzy i ściąganiu młokosów, którzy do ligi nie dorośli; za fatalną skuteczność (z dziesięciu bramek tylko jedną zdobył nominalny napastnik!). Górnik: za całokształt. Gdy na ławce trenerskiej zabrzan zasiadał Henryk Kasperczak, wszyscy spodziewali się marszu w górę, nastąpiło tąpnięcie. Katastrofa. A sam szkoleniowiec w pewnym momencie przyznał, iż musi pozbyć się 3/4 drużyny, zatem piłkarzom się odechciało grać... Ciekawostki Liga jesienią była nieprzewidywalna. Lech potrafił rozbić w Krakowie Wisłę 4:1 i przegrać w Gdyni z Arką. Legia po porywającym meczu wygrywała z "Białą Gwiazdą", ale poległa w Bytomiu. Wisła remisowała z outsiderami i aż cztery razy schodziła z boiska pokonana (w całym zeszłym sezonie tylko raz). Najmniej porażek doznała stołeczna Polonia, tylko dwie. Po jedenaście razy wygrywały Lech i Legia. Zaledwie raz zremisował Bełchatów, był najbardziej bezkompromisową drużyną w lidze. Legia, jako jedyna, nie przegrała na własnym stadionie. Ani jednego zwycięstwa na wyjeździe nie odniosły Jagiellonia Białystok i Górnik. Największy regres w porównaniu z analogiczną sytuacją poprzedniego sezonu zanotowała Wisła, która na swym koncie zgromadziła aż 14 (!) punktów mniej. Ogółem w 136 meczach piłkarze naszej ekstraklasy zdobyli 292 bramki, co daje nieco wstydliwą średnią 2,15 gola na spotkanie - jedną z najniższych w Europie. Pod tym względem wręcz katastrofalna była 12. kolejka, w której zawodnicy trafili zaledwie osiem razy, a aż cztery pojedynki zakończyły się wynikami 0:0. Co wydarzy się wiosną? Piłkarze wracają na boiska na przełomie lutego i marca. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-12-12
Autor: wa