Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Popis ministerialnej ignorancji

Treść

Zapłodnienie pozaustrojowe jest dobre na wszystko, a naprotechnologia jest już refundowana. W dużym uproszczeniu takie rewelacje zawiera odpowiedź wiceministra zdrowia Jakuba Szulca na interpelację senatora Piotra Kalety (PiS) skierowaną do premiera. Kaleta zwrócił się do Donalda Tuska o poparcie zakazu stosowania procedury in vitro i podjęcie działań na rzecz upowszechnienia naprotechnologii. Odpowiedź resortu była zaskakująca.

"Naprotechnologia, od lat stosowana z powodzeniem na Zachodzie, jest skuteczną i etyczną metodą pomocy dla małżonków pragnących poczęcia i narodzin dziecka. Pragnę podkreślić, że naprotechnologia jest metodą etyczną, ekologiczną, efektywną (2-3 razy bardziej skuteczną niż metoda in vitro) i ekonomiczną (2-3 razy tańszą niż metoda in vitro)" - napisał Kaleta. Przypomniał również, że procedura in vitro narusza trzy artykuły Konstytucji RP: art. 30 (przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych), art. 38 (Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia), art. 40 (nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu), a także art. 157a kodeksu karnego (kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat).
- Staram się zbierać argumenty, które przy ewentualnej debacie, jeśliby się kiedyś odbyła na etapie parlamentarnym, żeby je po prostu mieć. Tak do tego podchodzę i po to wystosowałem to oświadczenie - tłumaczy w rozmowie z nami senator. Jak dodaje, odpowiedzią ministra zdrowia nie był zaskoczony. - Poniekąd takiej odpowiedzi właśnie się spodziewałem, przypuszczałem, że ona będzie bardzo ogólnikowa. Nie mogła być inna, bo w ten sposób resort zdrowia musi zareagować, w tej chwili ekipa rządząca nie wie, co z tym fantem zrobić - mówi Kaleta. Co odpowiedziało senatorowi Ministerstwo Zdrowia? Mianowicie to, że "z uwagi na światopoglądowy charakter treści przedłożonego wystąpienia należy wskazać, że organy administracji rządowej nie posiadają stosownych uprawnień do oceny poglądów obywateli odnoszących się do zagadnień szeroko pojętej prokreacji człowieka oraz wartościowania postaw etycznych w tym zakresie. Nie można również zgodzić się z zawartym w oświadczeniu stwierdzeniem, że stosowanie metody in vitro jest niezgodne z prawem, narusza artykuły: 30, 38 i 40 Konstytucji RP, jak również artykuł 157a KK". Jednak już wytłumaczenia tego ostatniego stwierdzenia próżno szukać na czterech stronach zawierających odpowiedź resortu. Zapewne dlatego, że jest to nieprawdą.
Dalej przeczytać można w odpowiedzi, że "Światowa Organizacja Zdrowia definiuje zdrowie reprodukcyjne jako dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny związany ze spełnieniem oczekiwań rozrodczych. W odniesieniu do tej definicji niepłodność i związana z nią bezdzietność jest chorobą. Specyfika niepłodności polega na tym, że choroba ta zawsze dotyczy dwojga ludzi (pary), a nie pojedynczej osoby, zaś podstawowym wyróżnikiem niepłodności jest brak dziecka. Tym samym tylko ciąża i poród oraz zabranie do domu zdrowego dziecka stanowi o pełnym wyleczeniu niepłodności".
Ostatnie stwierdzenie jest nieprawdą. Po zastosowaniu techniki sztucznego rozrodu stan niepłodności nie ustaje.
Krytycznie odpowiedź resortu oceniają etycy. - Mówiąc całkiem poważnie, wypowiedź ministerstwa ma znamiona promocji eugeniki. Za takie wypowiedzi w cywilizowanym świecie, w państwie prawa trzeba ponieść konsekwencje. Zwłaszcza jeśli urzędnicy, odrzucając racje "światopoglądowe", kierują się ideologią - podkreśla ks. prof. Paweł Bortkiewicz, etyk specjalizujący się w zakresie teologii moralnej z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Absurdalne są również argumenty ministerstwa, że "przecież wszystkie zabiegi składające się na metodę naprotechnologii są już w Polsce dostępne dla kobiet w ramach Jednorodnych Grup Pacjentów". Warto jednak podkreślić, że naprotechnologia główny nacisk kładzie na rzetelną i dokładną diagnozę niepłodności tak u kobiet, jak i u mężczyzn, a nie tylko na dalsze zabiegi. Aby się przekonać, czy rzeczywiście małżeństwa chcące leczyć się za pomocą tej metody mają "wszystko refundowane", zwróciliśmy się z pytaniem do osób, które zetknęły się z problemem niedostępności tych świadczeń. Teoretycznie pojedyncze badania hormonalne i badania materiału genetycznego są refundowane i można je w Polsce wykonać w ramach NFZ. Jednak w praktyce już samo znalezienie lekarza, który jest w stanie przeprowadzić pełną diagnostykę, graniczy z cudem. Potwierdza to Michał Pietrusiński, który sam próbował sprawdzić dostępność tych badań. - Postanowiłem sprawdzić, jak wygląda w Polsce leczenie niepłodności i czy jest to refundowane przez NFZ. Poszedłem do przychodni na Ursynowie. Sprawdziłem, czy przyjmuje tam androlog, oczywiście go nie było. Potem dzwoniłem do informacji medycznej, gdzie pani powiedziała mi, że nie wie, gdzie przyjmuje androlog w ramach NFZ. Skierowała mnie, żebym zasięgnął informacji w Funduszu. Zadzwoniłem, podano mi listę trzech andrologów w Warszawie. Teoretycznie więc androlog jest w Warszawie dostępny, przy czym nie wiem, jaki jest czas oczekiwania na badanie - relacjonuje Pietrusiński.
Reakcja ministerstwa była do przewidzenia. - Odnoszę wrażenie, że kwestia in vitro, która została wywołana, jest pewnym papierkiem lakmusowym, w jakiś sposób pewne środowiska mogą się w dalszym ciągu skonsolidować. PO w bardzo ładny i delikatny sposób chce z tego tematu "zejść" - ocenia senator Kaleta.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-05-21

Autor: wa