Poprawki niemile widziane
Treść
Sejm uchwali dzisiaj przygotowaną przez rząd ustawę w sprawie otwartych funduszy emerytalnych. Za tydzień ustawa będzie już podpisana przez prezydenta, tak aby z 30-dniowym terminem na wejście w życie mogła obowiązywać od 1 maja. Posłowie koalicji PO - PSL, by nie komplikować sobie błyskawicznych prac nad projektem, przepychają przez Sejm rządowe propozycje bez żadnych poprawek.
Gdyby nie procedura, jakiej musi podlegać każdy projekt ustawy, rządowe propozycje w sprawie ograniczenia wysokości składki emerytalnej przekazywanej do otwartych funduszy emerytalnych zaczęłyby chyba obowiązywać w dniu ich przyjęcia przez rząd. Od wpłynięcia projektu ustawy do Sejmu do dzisiaj, kiedy ustawa zostanie uchwalona, minęło nieco ponad tydzień. Rządząca koalicja, by nie komplikować procesu uchwalania ustawy, konsekwentnie odrzuca wszelkie propozycje poprawek. To właśnie wskutek błyskawicznego trybu prac nad projektem opozycja zarzuca rządzącym unikanie publicznej debaty nad zmianami w systemie emerytalnym, które dotyczą wszystkich obywateli. Mimo że niektórzy posłowie koalicji przy tej okazji - aby usprawiedliwić swoje działania - przekonują, iż naprawiają źle działający system, to przygotowane przez rząd zmiany - oprócz obcięcia wysokości składki do OFE - niczego nie zmieniają i system będzie nadal działać tak samo źle. Ustawa mająca ograniczyć składkę przekazywaną do OFE nie niesie bowiem ze sobą instrumentów, które by spowodowały poprawę efektywności funkcjonowania funduszy emerytalnych, a jedynie pozwoli - co ma na celu - poprawić naszą statystykę zadłużenia wyliczaną przez Komisję Europejską.
Dla koalicji najważniejsze jest tempo
Opozycja, której poprawki dotychczas konsekwentnie odrzucali posłowie rządzącej koalicji, ponowiła je podczas wczorajszego, drugiego czytania w Sejmie. Podczas debaty zgłosiła ich kilkadziesiąt. Prawo i Sprawiedliwość forsuje m.in. pozostawienie Polakom wyboru, czy chcą nadal wpłacać składki emerytalne zarówno do ZUS, jak i OFE, czy też tylko do ZUS. SLD optuje natomiast m.in. za umożliwieniem osobom do 30. roku życia - a więc tym, które mogą liczyć na najwyższe korzyści z uczestnictwa w OFE - wpłacanie 5 proc. podstawy składki do funduszy. Rządowa propozycja zakłada zmniejszenie składki trafiającej do funduszy emerytalnych z 7,3 proc. do 3,5 procent.
Na sposobie pracy nad rządowym projektem opozycja nie zostawiła suchej nitki. - Ekspresowe tempo, pośpiech, udawanie, że jest prawo do debaty i praca w parlamencie oparta na merytorycznej dyskusji - przecież to jest fikcja. To przepychanie przez Sejm kolanem tego, co przygotował rząd. Tryb prac nad projektem zmian w systemie emerytalnym był skandaliczny - powiedziała wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło. Oceniła, że ministrowie rządu Donalda Tuska pozorowali dyskusję w tej sprawie chyba po to, "żeby Polacy wiedzieli jeszcze mniej", a obecnie Platforma Obywatelska odmawia prawa do publicznej debaty nad zmianami w systemie emerytalnym, nie tylko w wyniku narzucenia ekspresowego tempa prac nad projektem w Sejmie, ale także przez odmowę doprowadzenia do wysłuchania publicznego w tej sprawie. - Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się ani z takim procedowaniem tej ustawy, ani również z tym, co państwo proponujecie - nie zgadzamy się, żeby łatać dziurę budżetową pieniędzmi emerytów i jeszcze wmawiać Polakom, że to jest dla ich dobra - mówiła w Sejmie Szydło. Według Anny Bańkowskiej (SLD), większość Polaków nie wie, po której stronie jest w tej sprawie racja i w czyim interesie te zmiany następują. Zaznaczyła, że symulacje, które przy okazji forsowania ustawy przedstawiają ministrowie, oparte są na założeniach niemożliwych do zweryfikowania i dają możliwość dowolnej interpretacji i udowodnienia każdej tezy. Według Bańkowskiej, proponowane przez rząd zmiany nie zasługują na miano reformy. - W tym projekcie brak jest rozwiązań troszczących się o wyższy poziom przyszłych emerytur. Celem przedłożenia rządowego jest uniknięcie narastania długu publicznego. (...) Czekaliśmy na propozycje gwarantujące konkurencję między powszechnymi towarzystwami emerytalnymi, na propozycję wprowadzającą zasadę premiowania towarzystw emerytalnych za efekty w pomnażaniu składek obywateli, a nie tak jak dziś pobierających wysokie opłaty od składki i zarządzanie bez związku z efektami na kontach ubezpieczeniowych - powiedziała Bańkowska.
Świadczenia będą, ale nie wiadomo jakie
Z zarzutami opozycji o unikanie debaty nie zgadzał się minister kancelarii premiera Michał Boni. Odpowiadając na pytania posłów, zaznaczył, iż debata nad rządowymi propozycjami była bardzo gorąca i w żaden sposób jej nie ograniczano, a każdy, kto chciał, mógł sobie wyrobić w tej sprawie własne zdanie. Boni przekonywał, że celem projektu jest ochrona finansów publicznych i spowodowanie, aby przyszłe emerytury były wyższe. W podobnym tonie wypowiadał się minister finansów Jacek Rostowski. Zapewniał, iż osoby młode nie muszą się dziś obawiać o bezpieczeństwo swoich przyszłych emerytur, gdyż te są chronione przez Konstytucję i gwarantowane przez państwo. Mimo zadawanych wielokrotnie przez posłów pytań, na jakie konkretnie świadczenia przyszli emeryci będą mogli liczyć, ani Boni, ani Rostowski odpowiedzieć nie byli w stanie. Minister Rostowski poinformował, iż środki, które w wyniku obniżenia składki emerytalnej przekazywanej do OFE nie trafią do funduszy, zostaną przeznaczone na obniżenie deficytu i zmniejszenie relacji długu publicznego do PKB, natomiast w długim okresie ta operacja pozwoli zwiększyć wydatki na rozwój.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-03-25
Autor: jc