Potyczki o KRUS
Treść
Platforma Obywatelska ma nowy sposób na zmniejszenie dotacji budżetowych do Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych. Przeciw jest jednak PSL, które się obawia, że część rolników będzie musiała płacić wyższe składki na ubezpieczenia społeczne, niż płacą teraz przedsiębiorcy.
Pomysł PO wyłuszczył minister Michał Boni, szef doradców premiera Donalda Tuska. Boni napisał list do "twórców reformy emerytalnej z 1999 roku", który opublikował w "Gazecie Wyborczej". Zawarł w nim postulat zreformowania KRUS, co miałoby polegać głównie na obłożeniu części rolników wyższymi składkami na ubezpieczenie społeczne. Boni wyjaśnił, że ci rolnicy, którzy mają miesięczne dochody w swoim gospodarstwie na poziomie nie wyższym niż 2 tys. zł, płaciliby składkę w takiej samej wysokości jak teraz, czyli 68 zł (składka jest waloryzowana w zależności od wysokości rolniczej emerytury). Zdaniem szefa doradców premiera, takich rolników jest aż 95 proc., więc reforma dotknęłaby tylko 5 proc. właścicieli gospodarstw. W ich przypadku od każdego złotego powyżej 2 tys. zł miesięcznego dochodu pobierana byłaby składka w wysokości około 25 proc., czyli mniej więcej 25 groszy. Korzyści z tego odniósłby oczywiście budżet państwa, bo - jak przyznał sam minister Boni - w ciągu 10-15 lat dopłaty państwa do KRUS zmalałaby o tyle, ile teraz wynosi jednoroczna dotacja (około 15-16 mld zł). Jak ostrzegają przedstawiciele PO, dopłaty do KRUS będą musiały rosnąć, gdy na emerytury zacznie przechodzić pokolenie powojennego wyżu demograficznego. Jednak zyskać mają w przyszłości również rolnicy, ponieważ ci, którzy zapłacą wyższe składki, mają też dostawać większe emerytury (teraz miesięcznie rolnik emeryt dostaje 730 zł). Platformie trudno jednak będzie przekonać do tych zmian koalicyjne PSL. Ludowcy są zdania, że nie tędy droga, gdyż narzucenie większych obciążeń 5 proc. rolników nie rozwiąże problemu KRUS. Minister rolnictwa Marek Sawicki podkreśla, iż reformę systemu ubezpieczeń społecznych dla producentów rolnych należy rozwiązać kompleksowo, wiążąc ją choćby z kwestią wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie. Propozycje ministra Boniego mogą zaś spowodować, że niektórzy rolnicy płaciliby wyższe składki na KRUS, niż płacą teraz przedsiębiorcy ubezpieczeni w ZUS (w tym przypadku składka na 2011 rok wynosi około 800 zł miesięcznie, uwzględniając także ubezpieczenie zdrowotne i składki na Fundusz Pracy). PSL nie zgodzi się na reformę w takim kształcie, argumentując, że rolnicy będą traktowani przez prawo gorzej niż inne grupy zawodowe. Koalicjant Platformy zapewnia jednocześnie, że nie odrzuca samej idei zmian w systemie rolniczych ubezpieczeń społecznych, ale gruntowne zmiany będzie można wprowadzić dopiero wtedy, gdy w rolnictwie wprowadzi się podatki powiązane z realnymi dochodami właścicieli gospodarstw i ich rodzin. Ponadto PSL obawia się, że propozycje ministra Michała Boniego mogłyby być wstępem do powolnej "dekompozycji KRUS", zakończonej jego likwidacją. Wszak do tego rząd Tuska od dawna namawiają np. największe organizacje pracodawców postulujące, aby rolników włączyć po prostu do ZUS. Na razie o wiele ważniejszym wyzwaniem dla rządu PO - PSL jest przygotowanie nowelizacji przepisów dotyczących ubezpieczenia zdrowotnego rolników. Obecnie obowiązujące prawo uchylił w minionym roku Trybunał Konstytucyjny, który uznał, że niezgodna z ustawą zasadniczą jest sytuacja, gdy składki na ubezpieczenie zdrowotne za wszystkich rolników, niezależnie od ich dochodów, płaci budżet państwa. Nowa ustawa musi wejść w życie najpóźniej w lutym 2012 roku - jeśli rząd, Sejm i Senat z tym nie zdążą, wtedy rolnicy musieliby sami za siebie płacić składki na Narodowy Fundusz Zdrowia, a to oznacza wydatek w wysokości grubo ponad 200 złotych. A projektu ustawy wciąż nie ma.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-01-05
Autor: jc