Prawdziwa Duma Katalonii
Treść
Piłkarze FC Barcelony pokonali Manchester United w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów, który odbył się w sobotę na stadionie Wembley w Londynie. - Rozegraliśmy wspaniałe zawody, przez cały czas kontrolując przebieg wydarzeń na boisku - powiedział prowadzący Katalończyków Josep Guardiola.
Początek spotkania, niespodziewanie, należał do mistrzów Anglii, którzy ruszyli na rywala z niesamowitym zaangażowaniem i agresją. Przez 10 minut podopieczni sir Alexa Fergusona atakowali z pasją, raz za razem zmuszając Hiszpanów do błędów. Ich przewaga była spora, ale nic z niej nie wynikło, bo nie stworzyli ani jednej dogodnej sytuacji. Katalończycy spokojnie przetrzymali ten okres, a gdy Manchester się wyszumiał, zaczęli grać swoje. Z minuty na minutę akcje "Barcy" wyglądały coraz piękniej dla oka i groźniej dla United. Po kwadransie okazję zmarnował Pedro, chwilę później David Villa. Wreszcie jednak obrona MU załamała się po kapitalnej akcji Xaviego i płaskim, precyzyjnym strzale Pedra. Była to 27. minuta. I gdy wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu, doskonale odpowiedział Manchester. W 34. minucie, po pięknej akcji Wayne'a Rooneya i Ryana Giggsa, Anglik świetnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Warto podkreślić, że był to pierwszy celny strzał piłkarzy Alexa Fergusona w meczu. Do przerwy wynik się nie zmienił, po niej swój koncert dała Barcelona. United robił, co mógł, ale nie potrafił obronić się przed jej dominacją. Katalończycy błyskawicznie, bo już w 54. minucie, objęli ponownie prowadzenie. Tym razem dokładnie strzelił Lionel Messi. Argentyńczyk rozgrywał w sobotę wielkie spotkanie, udowadniając, że jest w chwili obecnej absolutnie najlepszym piłkarzem świata. Zdobywając bramkę, wyrównał rekord Holendra Ruuda van Nistelrooy'a, który w sezonie 2002/2003 strzelił w Lidze Mistrzów 12 bramek. W 69. minucie wynik został rozstrzygnięty. Tym razem przypomniał o sobie Villa, pokonując pięknym uderzeniem w "okienko" Edwina van der Sara. Holender, który w sobotę wyszedł na boisko po raz ostatni w karierze, nie był w stanie zatrzymać Katalończyków.
Barcelona wygrała zasłużenie, po meczu godnym finału Ligi Mistrzów. Manchester nie zawiódł, ale przy rozpędzonych Hiszpanach niewiele mógł zdziałać. Szczególnie w drugiej połowie "Barca" pokazała, że jest jedną z najlepszych ekip w historii futbolu, jeśli nie najlepszą. Wydarzeniem spotkania był również występ, i to w pierwszym składzie, Erica Abidala. Francuz w marcu dowiedział się, że ma guza wątroby, przeszedł operację, a w sobotę wyprowadził swoich kolegów na boisko w kapitańskiej opasce. - Manchester udowodnił, że jest wielką drużyną i zasłużył na występ w finale, ale my rozegraliśmy wspaniałe spotkanie, cały czas kontrolując przebieg wydarzeń. Messi jest niepowtarzalny, to najlepszy piłkarz, jakiego kiedykolwiek widziałem - powiedział po spotkaniu Guardiola. Z kolei Ferguson nie miał wątpliwości, że Barcelona to absolutnie najlepsza drużyna, z jaką przyszło zmierzyć się jego podopiecznym. - Liczyliśmy na więcej, ale nie mamy się czego wstydzić - przyznał.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-05-30
Autor: jc