Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Premier kontratakuje

Treść

Donald Tusk dokonał znaczących zmian w swoim rządzie. Odchodzą: Grzegorz Schetyna, Andrzej Czuma, Adam Szejnfeld, Paweł Graś, z kancelarią premiera rozstają się Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. Wcześniej ze stanowiskami pożegnali się Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski. Została także wszczęta procedura zdymisjonowania Mariusza Kamińskiego, szefa CBA. Z punktu widzenia Tuska i PO nie było innego wyjścia: lepiej było od razu przeprowadzić całą serię dymisji, niż co tydzień odwoływać kolejną osobę, której media wyciągnęłyby jakieś związki z hazardowym biznesem. A szefa CBA trzeba się pozbyć, bo inaczej Tusk straciłby twarz i image twardego kanclerza.

Premier najwyraźniej uznał, że czas przejść do ofensywy, wyrwać broń z rąk opozycji i pozbyć się ludzi, którzy mogą być dla niego w rządzie sondażowym balastem. Dlatego też Schetyna i inni ludzie "z dworu Tuska" wracają do prac sejmowych, bo premier ma świadomość, że "prawdziwa wojna" z opozycją o przyszłość rządu i PO rozegra się właśnie w parlamencie. Zobaczymy też, jak to ogólnie odbije się na pracy klubu PO i całego Sejmu.
Przy okazji afery potwierdziły się nieoficjalne informacje, że szarą eminencją PO jest były premier, a teraz prezes banku Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki. To z nim Donald Tusk miał konsultować swoje decyzje kadrowe i zmiany w rządzie. Podobne konsultacje w różnych kwestiach odbywały się między oboma panami w przeszłości już nieraz. Sytuacja jest co najmniej dwuznaczna, bo przecież Bielecki nie sprawuje żadnej funkcji państwowej, jest zaś prezesem zagranicznego banku. Ale premierowi to najwyraźniej nie przeszkadza.
W sprawie afery hazardowej Platforma Obywatelska stosuje podwójne standardy. Oto ustami swoich posłów i senatorów (ostatnio mówił na ten temat także marszałek Sejmu Bronisław Komorowski) PO kwestionuje sens powoływania komisji śledczej do jej wyjaśnienia, o co wystąpiły kluby Lewicy i PiS. - Wszyscy znamy rzeczywistość komisji śledczych, jest powszechnie krytykowana - mówił Komorowski przed posiedzeniem Sejmu. Przypomniał, że prasa krytykowała komisje śledcze powołane w tej kadencji Sejmu jako narzędzie "kompletnie nieprzydatne". I trudno się zresztą z tą opinią nie zgodzić, ale w takim razie może marszałek Komorowski by wyjaśnił, dlaczego wciąż funkcjonują inne komisje śledcze? Efekty ich prac (poza komisją Olewnika) są więcej niż wątpliwe, sensowne byłoby ich rozwiązanie, ale mimo to trwają. Trwają, bo mają być narzędziem ataku, głównie na PiS, za rzekome nieprawidłowości i przestępstwa, jakich miał się dopuszczać poprzedni rząd. Komisja ds. afery hazardowej jeszcze nawet nie powstała, więc trudno jest wyrokować o efektach jej działalności, ale marszałek już wie, że nie ma sensu jej ustanawiać. Ciekawe, czy myślałby tak samo, gdyby w sprawę nie byli zamieszani jego partyjni koledzy...
Ale komisja powstanie, bo chce tego premier, który wypowiedział się kilka godzin po marszałku Komorowskim. Szef rządu wie, że bez komisji się nie obędzie, że tej sprawy opozycja nie odpuści. Tusk domaga się jednak, aby komisja śledcza jak najszybciej zakończyła prace i opublikowała swój raport. Szkoda, iż Donald Tusk nie naciskał wcześniej na szybkie zakończenie prac przez inne komisje śledcze. Ale one miały służyć atakowaniu PiS, więc premierowi nie przeszkadzały. Wczorajszy dzień pokazał, że Tusk jest zdeterminowany i gotów do wojny o rząd, PO i swoją przyszłość - na razie ruszył do kontrataku. Czekają nas więc ciekawe tygodnie i miesiące.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-10-08

Autor: wa