Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Premier Tusk wprowadza Polaków w błąd

Treść

Z Aleksandrem Szczygłą, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Minister Radosław Sikorski powiedział, że podczas sobotniego szczytu NATO w sprawie kandydata na sekretarza generalnego Sojuszu prezydent Lech Kaczyński nie wypełnił "konstytucyjnego wymogu współpracy z rządem" w zakresie polityki zagranicznej...
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że minister Radosław Sikorki mija się z prawdą, bo po pierwsze nie było oficjalnego stanowiska rządu w tej sprawie, a po drugie na stanowisko sekretarza generalnego NATO polski rząd nie zgłosił oficjalnie kandydata. Trzeba bowiem powiedzieć wyraźnie, że procedura, jaka obowiązuje przy wyborze, wygląda tak, że to ambasador danego kraju przy kwaterze głównej NATO zgłasza konkretnego kandydata. Przypomnę, że tak było w przypadku Danii, tak było w przypadku Bułgarii i w przypadku Kanady. Wreszcie, po trzecie - premier Anders Fogh Rasmussen. I to jest problem dotyczący komunikacji wewnątrz obecnego polskiego rządu. W rozmowie z prezydentem Kaczyńskim stwierdził wyraźnie, że rozmawiając z premierem Tuskiem, uzyskał od niego poparcie dla swojej kandydatury. Mogę to zresztą potwierdzić osobiście, ponieważ pracownicy premiera Rasmussena, z którymi rozmawiałem podczas szczytu, także mówili mi o tym poparciu.
Jeżeli faktycznie premier Tusk udzielił poparcia Rasmussenowi, o czym ten miał poinformować prezydenta Kaczyńskiego przed kolacją w Strasburgu, to o czym to świadczy?
- Jest to kolejny dowód na to, że faktycznie nie było polskiej kandydatury na stanowisko szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego i że stanowisko premiera Tuska od początku było inne, niż dzisiaj deklaruje publicznie. Krótko mówiąc, co do swoich intencji i zachowań Donald Tusk wprowadza w błąd polską opinię publiczną.
Fakt rozmowy premiera Tuska z premierem Rasmussenem musiał być odnotowany. Czy treść tej rozmowy powinna być ujawniona?
- Oczywiście, powinna być upubliczniona. Wówczas poznamy, co faktycznie się wydarzyło.
Towarzyszył Pan prezydentowi. Jak brzmiała "instrukcja", jaką minister Sikorki miał przekazać Lechowi Kaczyńskiemu w samolocie?
- Osobiście nie słyszałem nic, co można byłoby nazwać instrukcją. Rozmowa dotyczyła luźnych spraw i nie miała charakteru, o którym tak szeroko wypowiada się minister Sikorski.
Czy formę i okoliczności, w jakich szef MSZ miał rzekomo podać w imieniu rządu taką "instrukcję" głowie państwa, można uznać za zgodną ze standardami obowiązującymi w dyplomacji?
- Przede wszystkim, jeżeli rząd chciał przekazać swoje stanowisko dotyczące np. zakończonego szczytu NATO w Strasburgu, to najpierw powinna być stosowna uchwała Rady Ministrów, którą podpisuje premier, a przecież takiej nie było. Warto też zwrócić uwagę, czy jest jakiś dokument przyjęty w formie obiegowej dotyczący tej sprawy i odpowiedź tutaj także brzmi - nie! Skoro brak takich dokumentów, to trudno też mówić o jakimkolwiek stanowisku rządu w tej sprawie, które chciałby przekazać prezydentowi. Skoro zaś nie istniało żadne stanowisko, to logiczne, że nie mogło być przedstawione.
Międzynarodowy wydźwięk tej całej sprawy jest niekorzystny dla Polski. Za granicą nikogo nie interesują rozgrywki między prezydentem a premierem, ale stanowisko Polski jako państwa, a to jest mało czytelne.
- Nie sądzę, by opinia międzynarodowa była aż tak zainteresowana różnicą zdań między premierem a prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Natomiast jeżeli premier Donald Tusk w sobotę rano, w trakcie szczytu NATO, mówi, że prezydent RP nie dostosował się do instrukcji czy sugestii rządu, to na pewno nie podnosi to rangi Polski.
Jak Pan ocenia wypowiedź Zbigniewa Chlebowskiego, z której zresztą Platforma już zaczęła się wycofywać, o postawieniu prezydenta przed Trybunałem Stanu?
- Wypowiedź przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PO Zbigniewa Chlebowskiego należy uznać za nierozumną i szkodliwą dla interesów Polski. Wszyscy, którzy mają elementarną wiedzę na temat prowadzenia polityki zagranicznej, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Nie była to bowiem wypowiedź obniżająca oddziaływania czyjeś konkretnej osoby, ale Polski jako 40-milionowego kraju na płaszczyźnie zagranicznej. Znając niechęć członków PO wobec osoby pana prezydenta, można to odczytać także jako cyniczny, zresztą kolejny atak na Lecha Kaczyńskiego. Jest to atak człowieka, który nie rozumie albo nie potrafi zrozumieć polskiego interesu w obszarze zagranicznym.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-07

Autor: wa