Prezydent nie przynudzał o euro
Treść
Polska popiera kierunkowo reformę światowych finansów. Państwa Unii Europejskiej chcą wzmocnienia nadzoru nad rynkiem finansowym, a zwłaszcza nadzoru nad przedsięwzięciami transgranicznymi. Planowane jest również wzmocnienie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W ocenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego wiele z proponowanych na forum unijnym rozwiązań mających reformować finanse będzie trudnych do wprowadzenia, gdyż wymagają porozumienia państw całego świata. Unijny szczyt zbagatelizował rząd Donalda Tuska, który do delegacji prezydenta nie wysłał żadnego przedstawiciela, mimo że zwykle w prezydenckich wizytach głowie państwa towarzyszy któryś z wiceministrów. Przywódcy państw Unii Europejskiej dyskutowali wczoraj na nieformalnym szczycie Rady Europejskiej w Brukseli, jak zaradzić skutkom kryzysu finansowego i jak ustrzec się przed nim w przyszłości. Zdaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który reprezentował nasz kraj na unijnym szczycie, w propozycjach francuskiej prezydencji jest wiele rzeczy godnych uwagi - m.in. wzmocnienie Międzynarodowego Funduszu Walutowego i przyjęcie zasady, że nie ma działalności finansowej bez nadzoru. - Jest tam wiele rozsądnych rzeczy, które niełatwo będzie wprowadzić. Jeśli to się uda, to myślę, że będzie lepiej, bo obecny kryzys bez wątpienia był wynikiem swoistego chaosu - stwierdził Lech Kaczyński. Unijny szczyt miał pozwolić na przygotowanie stanowiska Unii Europejskiej na spotkanie grupy G-20, które odbędzie się 15 listopada w Waszyngtonie. Grupa G-20 to Unia Europejska i 19 państw m. in.: Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Japonia. Jej szczyty poświęcane są debatom nad wspólną polityką finansową. W stanowisku polskiego rządu, które wczoraj Lechowi Kaczyńskiemu zaprezentował minister finansów Jacek Rostowski, znalazło się poparcie wzmocnienia nadzoru bankowego. - To ma oznaczać, że europejski nadzór przejąłby część kompetencji obecnych nadzorów nad bankami-matkami. Dla Polski to jest korzystne. Jeżeli bank-matka jest we Włoszech, jak w przypadku UniCredit i Pekao, czy w Holandii, to wiele do powiedzenia ma nadzór włoski czy holenderski. Przeszłoby to do nadzoru europejskiego, na który jakiś wpływ będziemy mieli - wyjaśnił polski prezydent. Zanim udał się na spotkanie z innymi przywódcami państw UE, rozmawiał w sprawie Rosji i Gruzji z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem. Przed szczytem Kaczyński deklarował, że mimo obaw premiera Tuska podczas swojego około 120-sekundowego wystąpienia "przekaże lojalnie stanowisko rządu, bo rząd jest współtwórcą polityki zagranicznej". Prezydent podkreślał jednak, iż w dokumentach przygotowanych przez prezydencję francuską na szczyt na temat euro nic nie ma. - Jeśli chodzi o euro, to nie sądzę, aby to kogoś zainteresowało. W papierach prezydencji francuskiej na ten temat nic szczególnego nie ma, więc nie będę zanudzał naszych przyjaciół, ale o tym, że polski rząd ma "mapę drogową" dojścia do euro, to powiem - deklarował Lech Kaczyński. I rzeczywiście, po zakończeniu obrad potwierdził, że kwestia ta nie spotkała się z zainteresowaniem. Jest o Rzymie, a rząd o Krymie W ocenie prezydenta, w sformułowanym przez rząd stanowisku znalazły się też rzeczy, które nie są przedmiotem obrad. - Nikt nic nie mówił i to byłoby mówienie o sprawach związanych z Togo wtedy, kiedy dyskusja dotyczy środkowej Ameryki - ironizował. Uwaga ta dotyczyła m.in. sformułowanego przez rząd w stanowisku na szczyt apelu o jak najszybszą ratyfikację traktatu lizbońskiego. - To do kogo jest apel? Do mnie. Po drugie - jest to dużo poważniejszy apel do Trybunału Konstytucyjnego Republiki Federalnej, i po trzecie - do narodu irlandzkiego. Jak dotąd tego rodzaju apele są traktowane jako naciski i wywierają skutek odwrotny od zamierzonego - zaznaczył Kaczyński. W jego ocenie, uwzględnienie przez rząd apelu o ratyfikację traktatu to próba wciągnięcia go w "naiwną pułapkę". - Ale wprawia mnie to w znakomity humor - dodał. Prezydentowi na szczycie nie towarzyszył żaden przedstawiciel rządu, mimo że zwykle jest odwrotnie. - Na przykład podczas ostatniej wizyty prezydenta na Słowenii w delegacji znalazła się wiceminister spraw zagranicznych Grażyna Bernatowicz - powiedział Michał Kamiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Lech Kaczyński chciał, aby towarzyszył mu przynajmniej wiceminister finansów, jak jednak zaznaczył - "premier podjął decyzję, że nie". Artur Kowalski, Bruksela "Nasz Dziennik" 2008-11-08
Autor: wa