Prof. Nalaskowski: Mandat za płeć
Treść
Żyłem już w Polsce komunistycznej, w Polsce transformującej się, w Polsce stanu wojennego, w Polsce hańbiąco niesprawiedliwej w 1968 roku. Ale nie chcę żyć w Polsce głupiej - pisze prof. Aleksander Nalaskowski.
No i stało się. Prezydent podpisał najgłupszy dokument, który mógł podpisać, a mianowicie ustawę o parytecie płciowym. Wszystko się we mnie gotuje i coraz bardziej pozbywam się złudzeń, że prezydent RP nie poprzestanie na strzelaniu kompromitujących go gaf, ale niestety będzie również szkodził. Taki charakter ma bowiem rzeczona ustawa.
Za mojego życia, a przynajmniej w jego dorosłej części, pamiętam parytet dla komunistów w 1989 roku. Tamta decyzja miała charakter polityczny i do teraz wzbudza kontrowersje. Ta dzisiejsza jest zadekretowanym populizmem podobającym się różowym gejom z Brukseli.
Decyzja o parytecie płciowym to początek nawrotu komunizmu w wydaniu unijnym. A więc jeszcze gorszego niż sowiecki, bo prowadzącego do erozji zdrowego rozsądku. Komunizm sowiecki wzbudzał tworzenie się opozycji. Był totalitarnym kłamstwem okraszonym bogato łagrami. Komunizm unijny prowadzi do nieuniknionych zmian w myśleniu i przeprogramowaniu społecznej świadomości na akcje, hasła i działania populistyczne. A to tylko dlatego, aby pozbawić ten czy inny naród jego cech indywidualnych. Teraz już będzie w punktach, bo tak klarowniej.
A zatem:
Neokomunizm? Ależ proszę!
Nieodrodną cechą komunizmu jest to, że musi się on kimś koniecznie opiekować, że musi nad kimś rozkładać swoje opiekuńcze skrzydła bez względu na to, czy ów ktoś tego chce i potrzebuje czy nie. Zatem przez długi czas była to klasa robotnicza, nad którą czuwały partyjne komitety, różnego rodzaju tajniacy i ubecy, a także media. Od całkiem niedawna, od chwili, gdy klasa robotnicza przestała być klasą robotniczą a stała się normalną grupą pracowników, których interesu bronią związki zawodowe (organizujące manifestacje i zawody wędkarskie), przedmiotem opieki stała się przyroda. Ta jest zupełnie bezbronna. I nic zatem dziwnego, że tak zwani „zieloni” są w istocie czerwoni jak komunistyczne sztandary. Bardzo szybko więc zamiast ruchów ekologicznych mamy ekofaszyzm z ekoterrorem, który skutecznie paraliżuje wiele ważnych przedsięwzięć. Teraz komunizm skupił się na mniejszościach narodowych. Wymyślanie międzykulturowości prowadzi do nieuniknionej klęski kulturowej, tak jak to się stało w Niemczech, gdzie idea tzw. „multikulti” roztrzaskała się z hukiem o azjatyckie lenistwo, brud i przestępczość. Ci, którzy tu przyjechali ze wszystkich stron świata, nie chcieli budować wspólnej kultury, ale chcieli się wzbogacić, zarobić, mieć lepiej niż u siebie. Neokomuniści tego nie dostrzegają, a wręcz ignorują owe fakty ustawicznie głosząc hasło „Obywatele wszystkich krajów mieszajcie się”, przy okazji ucząc nas (czy chcemy czy nie) tolerancji. Teraz komuniści wzięli pod opiekę kobiety. A one, utożsamiając tę opiekę z powodzeniem u mężczyzn, poszły w to jak w dym. No i mamy parytet.
A właściwie dlaczego?
Nie ma żadnego dowodu naukowego, żadnych wiarygodnych badań wykonanych zgodnie z arkanami metodologii nauki, aby stwierdzić, że wprowadzenie płciowego parytetu jest czymkolwiek uzasadnione. Zgodnie z metodologią ingerencja w obszar społeczny winna polegać na likwidacji niekorzystnych zjawisk znajdujących się w tym obszarze. W przeciwnym wypadku jest tak, jakbyśmy powiedzieli „w związku z tym, że jest pan chory na grypę, zabiorę się za poskromienie stadionowych chuliganów”. Taki właśnie nonsens sobie zafundowaliśmy. Daliśmy kobietom więcej miejsc w parlamencie, bo bywają takie, które mąż tłucze za zbyt słoną zupę.
Demokratyczny krok do tyłu
Tworzenie jakichkolwiek parytetów jest uderzeniem w wolność wyboru, w istotę demokracji. Ona bowiem w swej najszlachetniejszej postaci nie znosi żadnych ograniczeń wyboru. Dlatego we Francji mógł funkcjonować Le Pen, a u nas znalazło się sejmowe krzesło dla Martyniuka czy Cimoszewicza. Wybory polegają na tym, że wskazujemy kandydata z pewnej nieograniczonej puli. Każdy obywatel RP może zebrać ileś tam podpisów i zostać kandydatem. Parytet powoduje, że ów nieograniczony wybór kuleje. Trochę tak jak u Forda, który reklamując swojego forda T głosił, że „klient może wybrać auto w dowolnym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny”. Płciowym parytetem ograniczono mi wybór. Na co któreś krzesło ma siąść kobieta a w żaden sposób mężczyzna. Chociaż ten ostatni byłby najbardziej kompetentny, musi przegrać, bo parytet wskaże średnio rozumną kobietę. Parytet jest ograniczeniem swobód zarówno wybierających jak i wybieranych. To powolne przyzwyczajanie społeczeństwa do utraty części praw na rzecz tych, „którzy wiedzą lepiej”. A to czysta postać komunizmu.
Płciowa fasada
Ustawa płciowa ma jeszcze jedną cechę. Jest tworem czysto medialnym. Wynika z obecnej w mediach poprawności politycznej, która jest w istocie eufemizmem dla pojęcia fałsz. Podam tylko taki przykład: podczas jednego z pobytów w Anglii miałem okazję zamieszkiwać u zaprzyjaźnionej rodziny brytyjskiej. Pani domu była w sklepie, w autobusie, w szkole uprzedzająco miła dla czarnoskórych Anglików. Powiedziałbym, że wręcz demonstracyjnie grzeczna. W domu natomiast jej język roił się od „czarnuchów”, „śmierdzieli”, „śmieci” w relacjach o tych samych, miło potraktowanych ludziach. Gdy ją o to zapytałem odpowiedziała: „no wiesz, poprawność polityczna, na moim stanowisku nie mogę inaczej”. Pracowała na uniwersytecie. Nie tak dawno rozmawiałem z drugorzędnym politykiem, mało znaczącym posłem. W trakcie rozmowy dotknęliśmy ustawy parytetowej. Mój rozmówca nie mówił o niej inaczej jak „ustawa pipkowa”. Przepraszam za ten wulgaryzm, ale oddaje on właśnie tę naszą parytetową schizofrenię. Bez telewizji ustawa nie miałaby szans. Jej wprowadzenie jest wynikiem grasowania w polityce i na salonach okołopolitycznych, zakompleksionych feministek. Coś sobie tym rekompensują.
A co, jeśli okaże się, już po wyborach, że dana kobieta nie jest wcale w stu procentach kobietą, tak jak Stanisława Walasiewiczówna? Odebrać mandat? Przesunąć do grona facetów? No oczywiście, tak jak w sporcie, musi powstać komisja ds. badania płci wybranych z parytetu posłów.
Parytet dla wszystkich?
Jest jeszcze jedno realne niebezpieczeństwo, którego się obawiam. Być może ustawa płciowa jest uwerturą do następnego kroku. A dlaczego by nie zrobić parytetu dla gejów. Skoro kobiety mogą mieć swój przywilej, to homoseksualiści także winni go mieć. Oczywiście z wyraźnym podziałem na lesbijki i tzw. gejów, a może i biseksów.
***
Może ktoś mi zarzucić, że uprawiam tu spiskową wizję świata. Nie mam pojęcia czy to, co napisałem, jest „spiskowe” czy nie. I szczerze mówiąc jest mi to obojętne. Żyłem już w Polsce komunistycznej, w Polsce transformującej się, w Polsce stanu wojennego, w Polsce hańbiąco niesprawiedliwej w 1968 roku. Ale nie chcę żyć w Polsce głupiej, w której prezydent podpisuje wszystko, co mu podsuną. A może by tak parytet na zdrowy rozsądek, co?
Aleksander Nalaskowski
Autor jest dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu.
www.fronda.pl
Autor: jc