Prokuratura poszła "na ślepo"
Treść
Z prokuratorem Wojciechem Miłoszewskim z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie rozmawia Paweł Tunia
Prokuratura Okręgowa w Płocku zarzuca Panu, że udostępnił Pan Jarosławowi Kaczyńskiemu dokumenty tajne, do których nie miał on wówczas prawa wglądu. Jednak Odwoławczy Sąd Dyscyplinarny przy Ministerstwie Sprawiedliwości w Warszawie nie odebrał Panu immunitetu.
- Przed 19 stycznia br., kiedy odbyła się rozprawa dyscyplinarna, zostałem poproszony o złożenie oświadczenia na temat tego postępowania oraz okoliczności udostępnienia dokumentów posłowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Takie oświadczenie złożyłem. Liczy ono około 28-30 stron. Do niego zostało dołączonych 5 załączników na temat materiałów, które bądź to okazywałem panu Kaczyńskiemu, bądź je tylko zreferowałem. Dokładnie już tego zdarzenia nie pamiętam. Wówczas z przedstawicielami różnych agend państwowych mieliśmy mnóstwo spotkań. Wśród tych załączników znalazł się m.in. dokument będący analizą bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Co było w tym dokumencie?
- Była tam także charakterystyka przestępczości zorganizowanej, przepisów prawa dotyczących tych spraw i luk w tych przepisach. Dokument mówił, jakie są metody popełniania przestępstw w sektorze paliwowym. Były to opracowania pomocnicze, teoretyczne. W całej analizie istotna była informacja, że przestępstwa paliwowe wyrządzają duże szkody dla Skarbu Państwa, wynoszące miliardy złotych. Analiza pokazywała, jak pewne podatkowe zwolnienia ustawowe na paliwa są wykorzystywane przez grupy przestępcze. Na przykład rafinerie wykorzystywały do produkcji komponenty, które lepiej służyły środowisku, jednak nie chodziło tu o środowisko, tylko o wykorzystywanie ulg, a komponenty w rzeczywistości były fikcyjne i cała produkcja była fikcyjna. Wytwarzano paliwa, ale nie odprowadzano akcyzy. Dołączyłem też interpelacje poselskie pojawiające się w sprawie paliw. Chodziło np. o zmonopolizowanie dostaw ropy do Polski przez J&S.
Prokuratura poszła, Pana zdaniem, "na ślepo"?
- Tak, moim zdaniem, tak. Oparła się pewnie na założeniu, że skoro miałem te zeznania, a Kaczyński coś czytał, to pewnie właśnie te zeznania. Tymczasem ja analizowałem Kaczyńskiemu m.in. dokumenty dotyczące kontroli NIK w PKN Orlen i zasad kontraktowania ropy. Pan Kaczyński pytał, dlaczego NIK nie ujawniła tam żadnych nieprawidłowości. To nie jest tak, że niczego nie ujawniła. Działał tam mechanizm tzw. dumpingu. Kontrola NIK, która badała dokumenty dostaw ropy do Orlenu za pośrednictwem J&S, mogła tego nie wychwycić. A w ten sposób wyeliminowano z rynku konkurencję, innych dostawców ropy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-05
Autor: wa