Przeciw degradacji oświaty
Treść
1 czerwca przed Ministerstwo Edukacji Narodowej przyjdą nauczyciele. Chcą powiedzieć swoje NIE obniżaniu wymagań w szkole i pokazać, jakie przyniesie to skutki.
Przedsmak tego, jak będzie wyglądała ta akcja, mieliśmy wczoraj. Przed gmachem resortu kilkuset nauczycieli i uczniów pikietowało przeciwko kierunkowi, w którym prowadzi polską oświatę minister Krystyna Szumilas. "Historia to podstawa - narodowa sprawa" - głosił jeden z transparentów. Na innym widzimy narysowanego ucznia, który wypowiada słowa: "Mój tato mówi, że po reformie oświaty będzie w Polsce tylko jeden orzeł - ten z godła".
Protest został zorganizowany przez Koalicję na Rzecz Polskiej Szkoły, która zrzesza Sekcję Krajową Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", koordynatorów akcji Strajk Szkolny, Niezależne Stronnictwo Akademickie, rodziców oraz wszystkich Polaków zainteresowanych stanem edukacji. Powód pikiety? Reformy MEN skutkują degradacją oświaty. Wyniszczające zmiany rozpoczęły się w czasie, gdy resortem zarządzała niepopularna minister Katarzyna Hall. W ocenie manifestujących, polityka rządu PO - PSL prowadzi do obniżenia kwalifikacji i możliwości zawodowych przyszłych pracowników. Stanowi też zagrożenie dla tożsamości i świadomości narodowej młodego pokolenia.
- Już kiedyś likwidowano lekcje historii i języka polskiego, ale robili to zaborcy. Dzisiaj robi to władza wybrana w demokratycznych wyborach. A przecież tradycja i pamięć o przodkach daje podstawy rozwoju, świadomość tego, co jest ważne - apelowali zebrani przed budynkiem ministerstwa, którzy przekazali minister petycję. A właściwie - jak poinformowali pikietujący - przyjął ją wicedyrektor departamentu administracyjnego resortu.
Uczestnicy akcji domagają się uchylenia rozporządzeń ministra w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego (ograniczającej m.in. nauczanie historii) oraz wprowadzonego w życie w lutym br. ramowego planu nauczania. Chcą też szerokiej debaty społecznej nad kierunkiem reformy szkolnej. - Dziękujemy wszystkim, którzy podjęli protest głodowy [w obronie nauczania historii - przyp. red.]. Dziękujemy ludziom z Krakowa, Częstochowy, Warszawy, Siedlec, Tarnowskich Gór i Nysy, gdzie wciąż kontynuowany jest protest - mówił Ryszard Proksa, szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".
W przekonaniu Roberta Winnickiego z inicjatywy Strajk Szkolny, potrzebna jest koordynacja wszystkich działań podejmowanych w tej sprawie uczniów i studentów, nauczycieli i związkowców, rodziców oraz działaczy społecznych, którzy organizowali i prowadzą protesty głodowe. - Jeszcze za mało jest działań, które władza poczuje. Nasza akcja jest odpowiedzią na protesty głodowe. W tych dniach do szkół dotrą nasze ulotki - zadeklarował Winnicki, który zaapelował również do rodziców, by włączyli się do protestu. Kumulacja akcji ma nastąpić 1 czerwca. Tego dnia w urzędach gmin, miast i powiatów składane będą petycje w tej sprawie, a uczniowie i nauczyciele będą nosili plakietki z logo Strajku Szkolnego.
Czego Jaś się nie nauczy...
Andrzej Kropiwnicki, nowy lider mazowieckiej "Solidarności", przywołał osobę zmarłego kilka dni temu prof. Wiesława Chrzanowskiego, który zaledwie przed miesiącem wziął udział w konferencji kończącej protest głodowy w Warszawie.
- Kiedy z nim po raz ostatni rozmawiałem, uświadomiłem sobie, jakim perfidnym pomysłem jest pozbawienie nas kontroli nad tym, czego będziemy uczyli w szkołach. Przecież nie wszyscy nauczyciele będą czuli, jakie wartości są najistotniejsze, co to znaczy być Polakiem, co to znaczy Naród Polski - podkreślił w przemówieniu do pikietujących. Jak ocenił, programowa dowolność w nauczaniu historii stwarza zagrożenie dla podstaw wspólnoty narodowej. - Nawet w najgorszych czasach moja nauczycielka w 1967 roku, gdy doszła do sprawy Katynia, kazała nam zamknąć książki i powiedziała, kto, kiedy i w jaki sposób zamordował naszych rodaków. Podała dokładne daty i fakty, choć nigdy nas z tego nie odpytała. Dzisiaj wielu nauczycieli postąpiłoby podobnie, ale obawiam się, że nie wszyscy. Dlatego przyszliśmy pod ministerstwo - dodał Kropiwnicki.
Środowisko nauczycieli coraz częściej próbuje się w wielu mediach pokazywać w ten sposób, jakoby zależało im tylko na finansowaniu szkół i na emeryturach. Andrzej Kropiwnicki zaznaczył, że dla pedagogów wciąż ważna jest jakość kształcenia i nie jest im obojętne, jakie wartości będzie przekazywać szkoła. W podobnym duchu o odpowiedzialności za młode pokolenia wypowiadał się Robert Winnicki z inicjatywy Strajk Szkolny. - Jeśli tego zabraknie, stoczymy się w prymitywizm (...). Będziemy mieli na urzędach takich ludzi, którzy nie będą mieli kręgosłupów i charakteru do tego, by działać na rzecz dobra wspólnego i całego Narodu - podkreślał. Stąd postulat wzmocnienia nauczania ogólnego.
O tym, jak już dzisiaj wygląda nauczanie, mówił przed MEN m.in. lider oświatowej "Solidarności". - Mamy przykład piątkowej matury z języka polskiego, co do której pojawiła się informacja, że uczeń klasy szóstej zdał ją bez kłopotu. Oznacza to, że rządzący chcą teraz pokazać, jak dobrze się dzieje, obniżają wymagania i jakość naszej pracy oraz wiedzy naszych uczniów - mówił Ryszard Proksa.
Zdaniem związkowców, w ostatnich latach zniszczono w miarę dobrze funkcjonujący system polskiej oświaty, a teraz dewaluowana jest jej jakość. Istotny problem nauczyciele widzą również w przerzuceniu na samorządy całego ciężaru związanego z finansowaniem, nadzorem i prowadzeniem edukacji. - Dzisiaj okazuje się, że samorządy są zadłużone, że 2,5 tys. placówek oświatowych ma zginąć z mapy Polski. Najłatwiej likwidować placówki oświatowe i etaty nauczycielskie. My proponujemy: zlikwidujmy w takim razie powiaty - mówił Andrzej Kropiwnicki. "Solidarność" domaga się od MEN większej kontroli nad dotacją oświatową, jaką na utrzymanie placówek otrzymują samorządy od państwa.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Wtorek, 8 maja 2012, Nr 106 (4341)
Autor: au