Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przepraszam, kasa mi nie działa

Treść

Czy 2 stycznia 2011 roku możemy nie kupić chleba lub mleka w naszym osiedlowym sklepie? To bardzo możliwe, ponieważ wiele mniejszych placówek handlowych będzie mieć problemy z przeprogramowaniem swoich kas fiskalnych na nowe stawki podatku VAT. A bez sprawnej kasy, prawidłowo naliczającej podatek, nie można będzie handlować.
Gdy 2 stycznia sklepy otworzą swoje podwoje (1 stycznia to ustawowy dzień wolny od handlu), znaczna część z nich może być nieprzygotowana do sprzedaży, gdyż ich kasy fiskalne będą miały nieaktualne oprogramowanie. Teraz towary są obłożone podatkiem w wysokości 0, 3, 7 lub 22 procent. Jednak od 1 stycznia 2011 roku stawki podatku VAT mają się diametralnie zmienić: będą wynosić 5, 8 i 23 procent. Ta zmiana musi być uwzględniona w oprogramowaniu kas fiskalnych.
- Żaden sklep nie może nam od 1 stycznia sprzedać ani jednego produktu ze starą stawką podatku VAT. Na paragonie i w pamięci kasy musi być wybity nowy podatek. Jeśli byłoby inaczej, to na właściciela sklepu spadłyby ogromne kary finansowe, bo dopuściłby się on przestępstwa karno-skarbowego, narażając budżet państwa na utratę dochodów - mówi Andrzej Litwiński, doradca podatkowy. - Dlatego otwierając sklep w nowym roku, handlowcy muszą posługiwać się już tylko nowymi stawkami VAT. Nie ma tu przecież żadnego okresu przejściowego, dostosowawczego - dodaje.
I z tym właśnie może być problem. Otóż, jak wyjaśniają informatycy, zmian w oprogramowaniu kasy fiskalnej nie można wprowadzić z wyprzedzeniem. Nie będzie więc tak, że np. pod koniec października Sejm i Senat przegłosowują zmiany w ustawie o podatku VAT, prezydent ją podpisuje i producenci, hurtownie, sklepy zaczynają powoli przeprogramowywać kasy fiskalne i przez dwa miesiące cała operacja jest udanie wdrożona. Zmiany do oprogramowania można wprowadzić dopiero po 31 grudnia, gdy zamknie się dany rok podatkowy i gdy przestaną obowiązywać dotychczasowe wielkości podatku od towarów i usług.
W efekcie w przypadku 1,5 mln kas (tyle jest ich zarejestrowanych w różnych firmach) trzeba dokonać tych zmian w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Problem raczej nie dotyczy wielkich sieci handlowych, które mają odpowiednie sieci informatyczne i fachowców zajmujących się takimi sprawami. Ale kłopot może być już w przypadku małych stacji benzynowych czy sprzedających gaz do samochodów, które mogą pracować 1 stycznia, i tysięcy niedużych sklepów, które od 2 stycznia też powinny nam sprzedawać towar według nowych stawek VAT. Jeśli nie zdążą ze zmianą programu obsługującego kasy, nie będą mogły handlować.
- Teoretycznie wszystko jest bardzo proste - mówi "Naszemu Dziennikowi" informatyk Łukasz Przygodzki. - Każdy użytkownik może sam dokonać zmiany parametrów oprogramowania urządzenia, korzystając z instrukcji obsługi. Taka operacja zajmuje nie więcej niż kilka minut, a w razie potrzeby nowe oprogramowanie można ściągnąć z sieci - tłumaczy.
Najwięksi producenci kas obecni na polskim rynku zapewniają, że nowe wersje programów mogą dostarczyć z wyprzedzeniem, a właściciel sklepu lub jego pracownik po prostu tylko wprowadzą odpowiednie zmiany w kasie. Ale trzeba pamiętać, że wiele mniejszych placówek handlowych korzysta z kas starego typu, których producenci już dawno zniknęli z rynku i nie można skorzystać z produktu "update do nowej wersji". - Sklep ma wtedy dwa wyjścia: albo zatrudnić specjalistę, który sam dokona potrzebnych zmian, albo kupić nowe urządzenie. Oba sposoby kosztują - mówi informatyk Robert Piotrowski. I dodaje, że jego firma już odbiera pierwsze telefony od zaniepokojonych handlowców, którzy chcieliby zamówić usługę przeprogramowania kasy fiskalnej.
Inny problem polega na tym, że wielu przedsiębiorców ma prawo obawiać się, czy uda im się samodzielnie prawidłowo wgrać nowe oprogramowanie. Kasa to tylko maszyna, a w trakcie wprowadzania nowych danych może się coś w niej zawiesić, a wtedy cała operacja zakończy się fiaskiem. Lepiej więc wezwać specjalistę i mieć gwarancję, że wszystko odbędzie się bez najmniejszego zgrzytu.
- Tylko nie wiem, czy informatycy będą chcieli pracować w Nowy Rok, a ponadto ilu by ich musiało być, żeby w jeden dzień obsłużyć wszystkich chętnych - obawia się Antoni Naimski, właściciel niedużego sklepu spożywczego. I wskazuje, że od 1993 roku, gdy zaczął obowiązywać VAT (zastąpił stary podatek obrotowy), aż do tej pory nie było tak wielkiej operacji podwyżek stawek tego podatku. To prawda, że różne grupy towarów zmieniały swoją "przynależność" do konkretnej stawki podatkowej, ale jak podkreśla Naimski, dla handlowca nie był to problem, bo po prostu zamiast 7 proc. na kasie wybijano kod oznaczający obłożenie produktu 22-procentowym VAT.
Handlowcy nie mają więc wątpliwości, że w styczniu wiele sklepów czeka droga przez mękę. W dodatku trzeba się liczyć z tym, iż urzędy skarbowe nasilą kontrolę, aby sprawdzić, czy podatnicy prawidłowo naliczają podatek na sprzedawane towary. Tym bardziej więc trzeba zadbać, aby nie narazić się niczym fiskusowi. Nie będzie to łatwe nie tylko z powodu spodziewanych problemów z kasami, ale choćby z racji tego, że wciąż ustawa o VAT będzie skomplikowana - rząd nie wykorzystał okazji jej uproszczenia. Dlatego mamy różne stawki (7 lub 22 proc.) nawet na produkty żywnościowe z tej samej kategorii. Początek 2011 roku będzie więc dla handlowców bardzo gorący, nawet jeśli na dworze będzie akurat duży mróz.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-09-21

Autor: jc