PSL chowa głowę w piasek
Treść
Posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego nawet jednym zdaniem nie odezwali się wczoraj podczas debaty nad projektem uchwały o powołaniu komisji śledczej w sprawie afery hazardowej. Nie wzięli udziału w wystąpieniach klubowych ani w późniejszym zadawaniu pytań do wnioskodawców uchwały. Najtrudniejsze jednak dopiero przed nimi. Tą najcięższą próbą będą obrady komisji śledczej, które dla PSL okazać się mogą prawdziwą męką. Przy siedmioosobowym składzie komisji, w którym Platforma będzie miała trzech członków, Prawo i Sprawiedliwość - dwóch, a Lewica i PSL - po jednym, to głos reprezentanta ludowców może decydować o wielu rozstrzygnięciach.
Widząc, że nikt z Polskiego Stronnictwa Ludowego nie zabrał głosu w debacie nad uchwałą w sprawie powołania komisji śledczej, Ludwik Dorn przytomnie zapytał podczas wystąpienia w imieniu swojego koła Polska Plus, czy umowa koalicyjna Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zobowiązuje ludowców do krycia afery hazardowej. Tym bardziej to dziwne, gdyż - jak przypomniał były marszałek Sejmu - kiedy pojawiły się pamiętne oskarżenia pod adresem ludowców o nepotyzm, to Donald Tusk z pogardą mówił, że "u naszego koalicjanta obowiązują inne standardy". Jeżeli tak jest rzeczywiście, to, według Dorna, Platforma powinna wystawić Waldemarowi Pawlakowi pomnik "bezinteresownego polityka ludowego".
Od samego początku ujawnienia afery hazardowej politycy PSL starali się nie zabierać głosu w sprawie. Z jednej strony nie chcieli krytykować postawy czołowych polityków koalicyjnej partii, z drugiej - skoro nie było nic dobrego o koalicjancie do powiedzenia, najwyraźniej woleli milczeć. Kiedy osaczeni przez telewizyjne kamery musieli już coś wyartykułować, to tak formułowali wypowiedzi, by nic konkretnego z nich nie wynikało. Nie dali się też przekonać Platformie Obywatelskiej do objęcia przewodnictwa w komisji śledczej. Choć wewnątrz klubu, jak donoszą posłowie PSL, odbywała się na temat strategii ludowców w tej sprawie żywiołowa dyskusja. Waldemar Pawlak pozostawał jednak nieugięty, uznając najpewniej, iż to nie jego wojna, a dla jego partii będzie lepiej nie angażować się w gierki Platformy i opozycji. Jedynym wyjątkiem był poseł ludowców Eugeniusz Kłopotek, znany w szeregach PSL harcownik, który niejednokrotnie już "nie wykluczał" zerwania koalicji z Platformą Obywatelską. Sam Kłopotek może mieć osobiste powody, by nie żałować także cierpkich słów pod adresem koalicjanta. To właśnie on znalazł się bowiem pod ostrzałem minister Julii Pitery, znanej tropicieli pseudoafer, gdy próbując podjąć interwencję poselską, oskarżony został o "działanie w interesie biznesmena". Kłopotek był też jedynym posłem koalicji rządzącej, który podpisał się pod projektem ustawy hazardowej koła Polska Plus. I w tym przypadku poseł PSL będzie mógł chyba liczyć na pobłażanie kierownictwa swojego klubu. Na to nie może natomiast liczyć trzech posłów Prawa i Sprawiedliwości, którym za złożenie podpisu pod projektem zagrożono karą po 100 złotych.
Prawdziwym testem dla PSL, który da odpowiedź na pytanie postawione przez Ludwika Dorna, mogą się okazać jednak dopiero prace sejmowej komisji śledczej. Wtedy będziemy mogli się przekonać, czy PSL potulnie będzie robić to, co chce Platforma Obywatelska, by w efekcie nic nie wyjaśnić i skompromitować komisję, czy też stanie ponad konflikty Platformy z opozycją i będzie dążyć do rzetelnego wyjaśnienia afery. Wtedy taktyka chowania głowy w piasek nie będzie już możliwa. Siedmioosobowy skład komisji śledczej spowoduje, że to głos ludowców może decydować o wielu rozstrzygnięciach komisji, gdy z jednej strony Platforma Obywatelska, a z drugiej opozycja okopią się na swoich stanowiskach. Kandydatem PSL do komisji nie będzie, jak wcześniej ludowcy ogłaszali, Adam Krzyśków, lecz były wicemarszałek Sejmu Franciszek Stefaniuk.
Rozmydlanie i zamiatanie
Strategia napisana przez premiera Donalda Tuska zmierzająca do sprowadzenia afery hazardowej jedynie do wojny Platforma - PiS zdawała wczoraj egzamin, gdy posłowie kończyli prace nad przygotowaniem uchwały o komisji śledczej. PO nie brała pod uwagę poważnych zastrzeżeń Biura Analiz Sejmowych co do konstytucyjności projektu Platformy. Przeciwnie, przekonywała, że wszystko jest zgodne z Konstytucją. Według Jarosława Urbaniaka, kandydata Platformy do komisji śledczej, mimo zastrzeżeń prawników projekt jest zgodny z Konstytucją, ale nawet w obecnej sytuacji nikt nie odważyłby się skierować go do Trybunału Konstytucyjnego. - Projekt uchwały powołującej komisję śledczą do zbadania afery hazardowej w całości jest zgodny z Konstytucją, ponieważ był wzorowany na uchwale o powołaniu komisji śledczej do spraw nacisków, a tę badał Trybunał Konstytucyjny. Po drugie, takie działanie można by było odczytać tak, że komuś zależy na tym, aby komisja śledcza nie działała, by jej działania wydłużyć w czasie - powiedział Urbaniak. Tłumaczenia Platformy nie znalazły zrozumienia u posłów opozycji. Do forsowanego na siłę projektu Platformy mieli szereg zastrzeżeń. Wciąż powracało to, że PO zamiast wyjaśnić to, co legło u przyczyn powołania komisji, czyli m.in. niejasne interesy i kontakty swoich czołowych polityków z lobbystami branży hazardowej, chce rozmydlić sprawę, badając prace nad ustawą hazardową aż od 2002 roku. Sposób rozumowania Platformy podkreślił Krzysztof Matyjaszczyk z Lewicy, przytaczając krążący po sejmowych korytarzach dowcip: "Co zrobi Platforma Obywatelska, jeśli premier Donald Tusk zostanie złapany na jeździe po pijaku? Powoła komisję śledczą do spraw nadużywania alkoholu przez wszystkich premierów Rzeczypospolitej". Według Zbigniewa Wassermanna (PiS), celem tej komisji śledczej może być odciąganie od związków ze sprawą premiera Donalda Tuska. W ocenie posła PiS, Platforma, przygotowując niezgodną z prawem uchwałę o powołaniu komisji, chce komisję śledczą zdyskredytować, żeby całą sprawę zamieść pod dywan.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-11-05
Autor: wa