Puchar Świata w skokach narciarskich
Treść
Tydzień temu było bardzo kiepsko, teraz nasi reprezentanci mają nadzieję, że odbudują nieco nadwątloną reputację. Jutro i w niedzielę w norweskim Trondheim odbędą się kolejne konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wystąpi w nich czwórka Polaków: Adam Małysz, Kamil Stoch, Maciej Kot i Marcin Bachleda. W porównaniu ze zmaganiami w Kuusamo w składzie naszej drużyny doszło do jednej zmiany - bardzo słabo spisującego się Piotra Żyłę zastąpił Bachleda. Po zmaganiach w Finlandii wszyscy mieliśmy kwaśne miny. Wbrew dość szumnym zapowiedziom o świetnej dyspozycji podopieczni Hannu Lepistoe skakali kiepsko, łącznie z Małyszem. Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli uplasował się na odległym, 16. miejscu, co było wynikiem zdecydowanie poniżej oczekiwań. Stoch, tak pięknie walczący w Letnim Grand Prix, w ogóle nie zdołał zakwalifikować się do finałowej trzydziestki. Czy oznacza to, że forma Polaków jest bardzo daleka od ideału? Niekoniecznie. W Kuusamo było źle, to prawda. Trzeba jednak pamiętać, że tamtejszy obiekt nigdy naszym specjalnie nie odpowiadał, w ubiegłym roku spisywali się na nim jeszcze gorzej. To marne pocieszenie, ale zawsze jakieś. Poza tym Małysz i spółka są po męczących treningach, mogło im brakować świeżości, dynamiki. Sam pan Adam jeszcze przed sezonem podkreślał, że pierwsze trzy, cztery konkursy mogą być loterią i nie należy z nich wyciągać wiążących wniosków. Jego zdaniem, dopiero z czasem uformuje się czołówka, która będzie walczyć o czołowe lokaty poszczególnych konkursów i klasyfikacji generalnej w ogóle. Biorąc to pod uwagę, jeszcze w Trondheim może być różnie, ale oczywiście wierzymy, że w tym norweskim mieście Polacy wypadną dużo lepiej niż tydzień wcześniej w Finlandii. Optymizm budzi również fakt, że Małysz jest rekordzistą skoczni Granasen. 9 marca 2001 r. poszybował tu 138,5 m i do dziś wymieniamy tę próbę jako jedną z najwspanialszych w karierze mistrza z Wisły. W Kuusamo z wyśmienitej strony pokazali się Austriacy i Norwegowie, w czołowej siódemce był tylko jeden zawodnik z innego kraju - Fin Matti Hautamaeki. Pozostałe miejsca sprawiedliwie - po trzy - rozdzielili między sobą. Wygrał Thomas Morgenstern, który od razu okrzyknięty został wielkim faworytem całego sezonu. Ciekawe, czy w weekend tę dyspozycję utrzyma. Jutrzejszy konkurs, przy sztucznym świetle, rozpocznie się o godzinie 16.30, niedzielny o 13.45. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-12-07
Autor: wa