Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PZPN znów górą, kapitulacja rządu

Treść

Nie będzie reform i zmian w Polskim Związku Piłki Nożnej. Mimo buńczucznych zapowiedzi rządu i samego premiera Donalda Tuska głoszących bezkompromisową walkę o oczyszczenie naszego futbolu wczoraj wróciliśmy do stanu sprzed tygodnia - czyli sprzed trzeciej "wojny piłkarskiej". Minister sportu Mirosław Drzewiecki ugiął się przed szantażem FIFA i UEFA grożących nam zawieszeniem na międzynarodowej arenie i odebraniem organizacji Euro 2012 i zapowiedział wycofanie kuratora z PZPN. To kapitulacja na całej linii. Futbolowa centrala obiecała w zamian usunąć uchybienia w prawie związkowym, które dla reform są kompletnie bez znaczenia. Wybory nowego prezesa odbędą się zgodnie z planem, 30 października. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wygra je przeciwnik zmian i radykalnej walki z korupcją i patologiami. Pozytyw? Piłkarze rozegrają w sobotę i przyszłą środę mecze o punkty eliminacji do mundialu w RPA. Ale paradoksalnie w tej sytuacji jakoś specjalnie to nie cieszy. W ubiegłym tygodniu sytuacja, pozornie, wydawała się dramatyczna, w tragiczne tony uderzali przedstawiciele FIFA, UEFA i zawieszonych władz PZPN. Związek ustami odwołanego rzecznika prasowego Zbigniewa Koźmińskiego ogłosił w weekend, iż opracował delikatny plan - pozwalający wyjść z patowej sytuacji i osiągnąć porozumienie z ministerstwem sportu. Rząd, stojąc murem za ministrem, ogłaszał, że swego twardego stanowiska nie zmieni i nie ugnie się pod szantażem FIFA i UEFA. Federacje piłkarskie - światowa i europejska, nie pozostawiły wątpliwości (albo chciały, byśmy takie odnosili wrażenie): jeśli bałagan wokół PZPN nie zostanie uporządkowany, zawieszony zarząd przywrócony do łask, a kurator odwołany, Polska nie rozegra meczy eliminacji do mistrzostw świata z Czechami i Słowacją, Lech Poznań najprawdopodobniej nie przystąpi do grupowych rozgrywek Pucharu UEFA, a nasz kraj może stracić organizację Euro 2012. Groźby brzmiały ostro i musiały wywrzeć wrażenie. Termin ultimatum minął wczoraj w samo południe, nic dziwnego, iż poniedziałek zdawał się być sądnym dniem dla polskiego futbolu. Rano Mirosław Drzewiecki poinformował, iż otrzymał z PZPN propozycję porozumienia, zapoznał się z nią i następnie podejmie decyzje. Przyznał przy okazji, że na pewno nie odwoła kuratora. - Może to uczynić tylko organ, który wcześniej go powołał, czyli Trybunał Arbitrażowy - powiedział. Chwilę później FIFA i UEFA podtrzymały swe stanowisko, podkreślając przede wszystkim groźbę pod kątem Euro 2012, a w kraju... Romana Troicka-Sosińska została odwołana z funkcji rzecznika Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl. Powód? Jej niedzielna wypowiedź sugerująca, iż kuratora PZPN, Roberta Zawłockiego, nie było na liście osób, które mogą objąć tę funkcję. Trybunał poinformował, iż Zawłocki na liście się znajdował, obok ośmiu innych kandydatów. W południe, gdy mijał termin ultimatum, nic jeszcze nie było przesądzone. Zaczęliśmy zatem z niepokojem wyczekiwać reakcji FIFA, która deklarowała nieprzejednane stanowisko. PZPN przesłał do światowej federacji dokumenty z propozycją rozwiązania konfliktu. Jakie? To wciąż było skrywaną tajemnicą. Wreszcie pojawiły się jednak pierwsze konkrety. Profesor Michał Kleiber, kierujący - jako przedstawiciel prezydenta RP - Niezależną Komisją Wyborczą (powołana w marcu 2007 z udziałem przedstawicieli ministerstwa sportu, FIFA i UEFA miała rozwiązać poprzedni spór wokół PZPN i doprowadzić do wyborów nowych władz związku) poinformował, iż osiągnięto porozumienie. Według jego słów, PZPN zadeklarował, iż uzna uchybienia, jakie w swym raporcie wykazała komisja ministerialna, i zobowiąże się do jak najrychlejszego ich usunięcia. Taki rozwój sytuacji ucieszył przewodniczącego FIFA Josepha Blattera. - Odstępujemy od pomysłu zawieszenia Polski na arenie międzynarodowej, oczywiście pod warunkiem, że z PZPN odejdzie kurator - powiedział. Tak też się stanie. Drzewiecki obiecał, iż po rozpoczęciu prac przez Niezależną Komisję Wyborczą, która ma nadzorować prace nad usuwaniem uchybień, złoży wniosek do Trybunału Arbitrażowego o wycofanie kuratora, a co za tym idzie, zawieszony zarząd związku zostanie przywrócony do swych wcześniejszych funkcji. Zaraz po tym fakcie FIFA odstąpi od planowanych sankcji, piłkarze rozegrają w sobotę i przyszłą środę mecze o punkty eliminacji mistrzostw świata, a UEFA przestanie nas szantażować odebraniem organizacji Euro 2012. Trzecia "wojna futbolowa" miała pokazać siłę rządu i jego bezkompromisowość w walce z PZPN i problemami trapiącymi nasz futbol. Obietnice były podniosłe, poszczególni ministrowie wypowiadali się w sposób tak zdecydowany i patetyczny, że przez moment można było uwierzyć, że faktycznie ten bój piłkarska centrala przegra. Gdzie tam, wygrała i to na całej linii. Klęskę poniósł minister sportu, klęskę poniósł premier. Donald Tusk jeszcze w piątek mówił, iż "czasem trzeba zaryzykować, dosyć bałaganu" etc. Na słowach się skończyło. Zmian w PZPN nie będzie. Przez najbliższe dni centrala dokona kilku kompletnie nic nieznaczących korekt, kurator, który był zwolennikiem radykalnego oczyszczenia z nieprawidłowości, odejdzie, 30 października odbędą się wybory, na których zostanie przekreślona nadzieja na jakiekolwiek zmiany i nadejście nowego. Michał Listkiewicz, który zrezygnował z reelekcji, mając pełne poparcie ministra sportu, rozpocznie prace przy przygotowaniach do Euro 2012 jako "wybitny fachowiec i ten, dzięki któremu te mistrzostwa w ogóle mamy". Tylko kibice będą nadal zaciskali ze złości i bezsilności pięści, patrząc na to wszystko... Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-10-07

Autor: wa