Radio ludzi aktywnych
Treść
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik
Z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim, wykładowcą na UKSW, biblistą, laureatem Nagrody Ratzingera, zwanej katolickim Noblem, rozmawia Beata Falkowska
20, 30 lat temu analitycy życia społecznego zachwycali się wpływem nowych mediów na możliwości kontroli władzy, wzrostu reprezentatywności demokracji, legity-mizacji. Dziś jesteśmy świadkami odwrotnych procesów – stanowiące monopol z obozem władzy media manipulują społeczeństwami na masową skalę.
– Myślę, że trzeba to rozważać na kilku płaszczyznach. Ostatnie ćwierćwiecze przyniosło ogromny postęp techniczny i technologiczny, a wraz z nim wyłonienie się, rozwój i błyskawiczne upowszechnienie nowych mediów. Od drugiej połowy XX wieku, mniej więcej od lat 60., upowszechniała się telewizja, która – najpierw obok radia i prasy, a następnie konkurując z nimi – stawała się coraz bardziej znaczącym nośnikiem przekazu informacji, a zarazem kształtowania poglądów i zachowań tych, którzy z niej korzystają. Od przełomu lat 80. i 90. telewizja jest też nie tylko przedmiotem, lecz i uczestnikiem transformacji ustrojowej, i to niekoniecznie zawsze w najlepszym wydaniu. Jedną z najbardziej widocznych wad telewizji jest to, że bezkrytycznie, a czasami wręcz służalczo, odzwierciedla potrzeby i poglądy rządzących, stając się po prostu tubą grupy, która aktualnie sprawuje władzę.
Od końca lat 90. błyskawicznie, z roku na rok, rosła liczba kanałów telewizyjnych. Prasa i radio schodziły na plan dalszy, co nie pozostało bez wpływu na pojawianie się nowych odmian analfabetyzmu. Wraz z mnożeniem liczby stacji telewizyjnych narastało poczucie dezorientacji i zamętu, a także relatywizacja rozmaitych poglądów i stanowisk, bo przełączanie kanałów oznacza wysłuchiwanie różnych, często sprzecznych, elementów propagandowych na ten sam temat.
Do tego doszedł nowy środek, a mianowicie internet, który całkowicie zrewolucjonizował i odmienił świat, czyniąc z niego na dobre „globalną wioskę”. Telefonia komórkowa połączona z internetem sprawiła, iż pojawiła się tak ogromna liczba informacji, że jest niemożliwa do ogarnięcia, oraz taki zamęt informacyjny, że niezwykle trudne staje się wydobycie i prawidłowa ocena tego, co rzeczywiście prawdziwe i ważne.
Z tego skorzystali propagandyści.
– Sprzężenie między władzą a mediami istniało zawsze, nawet wtedy, gdy owe media były siermiężne i miały jedynie lokalny zasięg i oddziaływanie. Natomiast obecnie to sprzężenie jest widoczne w sposób niezwykle wyrazisty i sprawia coraz większą dezorientację. O ile całkiem niedawno istniały przesłanki, by przede wszystkim cieszyć się z bezprecedensowego postępu w zakresie technik pozyskiwania i przekazywania informacji, o tyle teraz widać, że ów postęp odbywa się bardzo często wbrew prawdziwemu dobru i potrzebom obywateli, którzy korzystają z jego rezultatów.
Z zalewających nas informacji wyłania się fragmentaryczna, poszatkowana rzeczywistość bez żadnego wspólnego mianownika antropologicznego. Chrześcijaństwo i Pan Bóg to tematy tabu.
– W ostatnich dwóch dekadach w Polsce coraz bardziej zamazuje się granica między informacją a publicystyką. Właściwie nie otrzymujemy informacji, lecz wiadomości wyselekcjonowane przez propagandystów i przepuszczone przez filtr ich poglądów, które odpowiadają na zapotrzebowanie tych, którzy im płacą. Myślę, że wręcz podręcznikowym przykładem zatarcia się tej różnicy i manipulowania opinią publiczną, odwracania od tego, co naprawdę ważne, i tworzenia tzw. tematów zastępczych są telewizyjne wiadomości. Informacji jest tam naprawdę bardzo mało, natomiast są to w gruncie rzeczy programy publicystyczne, obliczone na to, by odsunąć widzów od rzetelnej informacji i uniemożliwić wyrobienie sobie własnej opinii.
Rzetelną informację zastępuje publicystyka odzwierciedlająca określony światopogląd oraz zapatrywania kulturowe, społeczne, ekonomiczne, a przede wszystkim polityczne. Publicystyka nigdy nie jest „neutralna”, bo każdy publicysta ma swoje poglądy i zapatrywania. Dobrze widać, że do środków społecznego przekazu, zwłaszcza tych najbardziej wpływowych i utrzymywanych za publiczne pieniądze, są dopuszczani i promowani publicyści, którzy czują za sobą oddech i przychylność władzy oraz właścicieli mediów.
Po śmierci Jana Pawła II publicystyka forsowana w Polsce już bez ogródek unika wartości chrześcijańskich, a często nawet wartości humanistycznych, sytuując się na ich antypodach. Jest to bardzo niebezpieczny proces, także dlatego, że przeciętny widz lub słuchacz nie jest w stanie rozpoznać mechanizmów wyrafinowanej manipulacji i propagandy. Ta manipulacja odzwierciedla antropologię, która z wielowiekową kulturą europejską nie ma nic wspólnego. Na naszych oczach dochodzi do próby radykalnego przewartościowania tożsamości Europy, a więc również tożsamości Polski. Obraz Polski i wizerunek jej przyszłości, który wyłania się z tych propagandowych zabiegów, nie ma nic wspólnego z naszą dotychczasową ponadtysiącletnią historią.
Sprzeciw wobec chrześcijaństwa i spychanie go na margines uwidacznia tendencje do tworzenia utopii w postaci innej Polski niż ta, z której wyrośliśmy i w którą jesteśmy wszczepieni. Zaczynamy coraz lepiej widzieć, czym skutkuje ta nowa utopia, zatem powinna wzbudzać nie tylko naszą większą czujność, lecz i pragnienie dawania jej odporu.
Ten monopol władzy i mediów przełamało jako pierwsze w skali ogólnopolskiej Radio Maryja. Wyobraża sobie Ksiądz Profesor Polskę bez Radia Maryja?
– Byłby to krajobraz ponury i nieciekawy. Głos Radia Maryja jest słyszalny w milionach polskich domów i rozważany przez miliony katolików (chociaż nie tylko!) oraz traktowany bardzo poważnie. Nie można sobie dziś wyobrazić krajobrazu Polski bez Radia Maryja i Telewizji Trwam, bo oznaczałoby to krajobraz bez regularnej modlitwy w środkach przekazu, bez możliwości duchowego uczestniczenia w codziennej Mszy Świętej, bez tak pomocnej i ważnej modlitwy z chorymi i cierpiącymi czy bez możliwości wspólnotowej modlitwy z podróżującymi, którzy słuchają Radia Maryja w samochodach. I to wcale nie są odosobnione przypadki, lecz zjawisko powszechne.
Spotyka Ksiądz Profesor takie osoby?
– Oczywiście, często i wszędzie. Podróżując po Polsce, widzę, jak ludzie żyją tym Radiem, przekazują sobie informacje o emitowanych w nim programach, o tym, co się dzieje w Kościele i w Polsce, a także o godzinach i treściach modlitwy. Ileż dobrego daje Radio Maryja osobom chorym, leżącym w szpitalach, w domach opieki, we własnych domach, niedołężnym i starszym! Dla nich Radio Maryja jest jednym, może w niektórych przypadkach nawet najbliższym, z członków rodziny.
Ułatwia im serdeczny kontakt z Bogiem i pozwala swoje cierpienie przeżywać w sposób godny. Właśnie ten wymiar modlitewny, wymiar religijny i teologiczny uważam za najważniejszy, bo jest nieocenionym sposobem świadczenia o Jezusie Chrystusie i narzędziem ewangelizacji. W Radiu Maryja nie brakuje również refleksji nad życiem Kościoła i tym, co dzieje się w naszej Ojczyźnie. Także pod tym względem jest to Radio w pełnym tego słowa znaczeniu interaktywne. Odzwierciedla szerokie spektrum opinii i poglądów, z którymi, zwłaszcza w dziedzinie społecznej lub politycznej, nie zawsze musimy się zgadzać, ale warto ich posłuchać.
Demokracja ma to do siebie, co często się powtarza, iż trzeba uwzględniać rozmaite głosy, nawet, a może zwłaszcza – jak chcą niektórzy – gdy są to głosy mniejszości. Gdy więc pojawiają się diagnozy, że zasięg Radia Maryja nie jest wielki, to piewcy demokracji powinni temu Radiu sprzyjać tak samo, jak sprzyjają rozmaitym mniejszościom. Ale ani Radio Maryja, ani katolicy w Polsce do mniejszości nie należą. Głos Radia Maryja jest niezwykle ważny i współtworzy klimat duchowy, bez którego Polska nie byłaby taka sama.
Dlatego dla tak wielu Radio Maryja jest solą w oku?
– Nie jest tak, że owe środowiska reagują wyłącznie na konkretne programy czy poglądy wyrażane w Radiu Maryja. Dla nich Radio Maryja było niewygodne, jeszcze zanim powstało, zanim nadało choćby jedną audycję czy program. W Niemczech, a także w innych krajach podejmowano próby zorganizowania podobnie ważnego środka oddziaływania katolickiego, ale spełzły na niczym, bo sprzeciwy były zbyt silne lub tym, którzy je podejmowali, zabrakło determinacji i odwagi.
Natomiast w naszym polskim przypadku, silny, a często niewybredny i jątrzący sprzeciw nie tylko nie osłabił energii duchowej, która towarzyszyła powstaniu i rozwojowi Radia Maryja, lecz jej, paradoksalnie, w pewien sposób pomógł, bo jeszcze bardziej unaocznił potrzebę tego Radia. Życie społeczne w Polsce jest mętne i dobrze, że w tym chaosie są ważne i trwałe punkty odniesienia, są światła w tunelu, wśród nich Radio Maryja.
Szeroko pojęta „druga strona” boi się katolików zorganizowanych w struktury, do tego finansujących to Radio poprzez dobrowolne ofiary?
– Środki przekazu, zwłaszcza chrześcijańskie, a dokładniej katolickie, mają głęboki sens i misję do spełnienia zwłaszcza wtedy, gdy odzwierciedlają dwa wymiary. Jeden to rzetelne i karmione wiarą w Boga kształtowanie sumień, na skutek czego osąd moralny, religijny i społeczny staje się coraz bardziej dojrzały. Wyznawcom Boga trzeba nieustannie pomagać w poznawaniu świata i Kościoła. Lecz ważny jest też drugi wymiar. Katolickie środki przekazu powinny odzwierciedlać tożsamość i potrzeby ludzi, do których ich oferta jest skierowana.
To znaczy, odbiorcy powinni czuć, że to jest ich radio, że to jest ich telewizja, że mówi się i podejmuje tematy, które ich dotyczą i są dla nich żywotne. Myślę, że właśnie to jest solą w oku dla przeciwników Radia Maryja. Liczebnie nie jest ich wielu, ale gdy widzą porażkę swoich sprzeciwów i intryg, stają się aroganccy i nie przebierają w środkach. Na ich tle tym lepiej widać, że ludzi, którzy utożsamiają się Radiem Maryja i go potrzebują, gdyż potrzebują ducha modlitwy i solidnego oglądu problemów społecznych i moralnych, jest naprawdę dużo.
O ile inne środki społecznego przekazu istnieją odgórnie, o tyle w przypadku Radia Maryja i Telewizji Trwam mamy do czynienia z aktywnością oddolną. Jest bodaj cudem, że w naszych, polskich warunkach, w sytuacji, która istniała w latach 90. i nadal istnieje, przy naszych ograniczonych możliwościach ekonomicznych i różnorakich uwikłaniach, takie Radio powstało, utrzymało się i rozwinęło, co dowodzi, że było i jest bardzo potrzebne.
Czego życzy Ksiądz Profesor Radiu Maryja w kolejną rocznicę powstania?
– Życzę przede wszystkim jeszcze głębszego dojrzewania. To dojrzewanie jest możliwe na wielu płaszczyznach, ponieważ nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. I to „lepiej” znaczy jeszcze głębiej, z jeszcze pełniejszym osadzeniem pełnionej misji na gruncie religijnym i teologicznym, bo to nadaje prawdziwy sens istnieniu i działalności tego Radia. Radio Maryja jest wiernym przyjacielem ogromnej rzeszy ludzi w modlitwie oraz w refleksji duchowej, religijnej, moralnej i etycznej. Gdy Radio Maryja będzie nadal, wciąż lepiej i lepiej, pomagało katolikom w Polsce dojrzewać, to jeżeli chodzi o konkretne sprawy polityczne i społeczne, będą mieli coraz pełniejszy i lepszy własny osąd, co znajdzie również wyraz w głosach wyrażanych na antenie Radia Maryja.
Dziękuję za rozmowę.
Beata FalkowskaNasz Dziennik, 29 listopada 2014
Autor: mj