Radosne uczestniczenie w wielkiej kulturze
Treść
Nie mam wielkiego przekonania do współczesnych Niemców. Wiele razy odwiedzałem ich kraj i rzucały mi się w oczy brak gustu, prostackość, oderwanie od tego, co nazywamy standardami kulturowymi. Moje obserwacje potwierdza wiele badań socjologicznych. Tak więc np. okazało się, że Niemcy są najgorzej ubranymi mężczyznami w Europie i wydają najmniej na ubrania, bo tylko 500 euro rocznie (badania Towarzystwa Badań Konsumpcji). Z drugiej strony to w Niemczech wydaje się najwięcej podręczników dobrego wychowania i to Niemcy jako pierwsi mają wprowadzić do szkoły obowiązkowe lekcje z savoir-vivre'u. Ostatnio mi zaimponowali. Obejrzałem w jednej z zachodnich stacji telewizyjnych poświęconych muzyce poważnej transmisję koncertu, który miał miejsce w Berlinie w ramach tamtejszych "Nocy muzycznych". Koncert odbywał się na świeżym powietrzu w otoczeniu zieleni. Były na nim dziesiątki tysięcy ludzi: starzy, młodzi, całe rodziny z małymi dziećmi. Wielka orkiestra grała krótkie popularne utwory symfoniczne. Był to koncert muzyki może trochę mniej poważnej, ale reprezentującej jednak sztukę przez duże "s". Początkowo zachowanie publiczności mnie trochę zgorszyło. Dzieci bawiły się na trawie, ludzie, nawet starsi, podrygiwali w rytm muzyki czy wykonywali coś w rodzaju tańca, klaskali w trakcie utworów, również do rytmu, pokrzykiwali, gdy pojawiały się odpowiednie momenty muzyczne, wznosili chóralny podkreślający efekt muzyczny okrzyk. Uświadomiłem sobie jednak w tym momencie słowa jednego ze sławnych polskich dyrygentów, który ubolewał nad tym, że muzykę poważną traktuje się w Polsce najczęściej jako pewne sacrum, coś bardzo poważnego, odświętnego, od wielkiego dzwonu, coś w istocie niedzisiejszego i... nudnego. A przecież - mówił ten dyrygent - ona zawsze była towarzyszką codziennego życia, jego integralnym elementem, wprost rozrywką. Wszyscy niemieccy słuchacze wyraźnie świetnie się bawili. Muzyka poważna była dla nich miłą rozrywką, sprawiającą im - rzucało się to w oczy - wielką przyjemność. A u nas co? Wielkie koncerty to występy pozbawionych często głosu, słuchu i dobrego smaku gwiazdek czy coraz bardziej niesmacznych i wulgarnych kabaretów. Kiedy doczekamy się masowych imprez letnich, na których dziesiątki tysięcy ludzi będą uczestniczyć w radosny sposób w wielkiej kulturze? Stanisław Krajski "Nasz Dziennik" 2008-11-06
Autor: wa