Radwańska na szóstkę
Treść
Agnieszka Radwańska jest od wczoraj szóstą tenisistką światowego rankingu. To najwyższa pozycja w jej karierze, potwierdzająca nieprzeciętny talent i możliwości zawodniczki z Krakowa. Nową liderką została Białorusinka Wiktoria Azarenka, z którą Isia przegrała w ćwierćfinale zakończonego w niedzielę Australian Open.
W Melbourne Radwańska piąty raz w karierze dotarła do ósemki turnieju Wielkiego Szlema. Poprzednio sztuka ta udała jej się w Wimbledonie (2008 i 2009) oraz wcześniej w Australian Open (2008, 2011). We French Open oraz US Open największym jej sukcesem była czwarta runda. W tym roku wydawało się, że krakowianka może wreszcie zrobić krok naprzód, awansować do półfinału, może nawet finału. Najwięksi optymiści mieli nadzieję na pierwszy w karierze wielkoszlemowy triumf. Do takiego myślenia upoważniała forma zawodniczki i postępy, jakich dokonała w ciągu ostatnich miesięcy. A jeszcze latem ubiegłego roku nie brakowało głosów, że Agnieszka w swojej przygodzie z tenisem znalazła się na zakręcie i nigdy nie zdoła osiągnąć zamierzonych celów. Miała bowiem za sobą, najdłuższy spośród pań ze światowej czołówki, okres bez wygranego turnieju. Zatrzymała się na imprezie w Eastbourne w czerwcu 2008 roku. Złośliwi wyliczali jej nawet miesiące i dni bez zwycięstwa, a i sama Radwańska zdawała się tym faktem nieco sfrustrowana. Wreszcie jednak nastąpiło przełamanie, i to w wielkim stylu.
W sierpniu w San Diego Polka okazała się najlepsza w turnieju kategorii Premier, największym (do tamtej pory) w karierze. "Eksplodowała" w październiku, gdy grając porywająco, wygrała wielkie imprezy w Tokio i w Pekinie. Zakwalifikowała się do turnieju Masters w Stambule, choć jeszcze dwa miesiące wcześniej wydawało się to nierealne. Sezon zakończyła na ósmym miejscu w rankingu, najwyższym. Także rok 2012 rozpoczęła doskonale. Dotarła do półfinału turnieju w Sydney, pokonując po drodze Dunkę Caroline Wozniacki, prowadzącą wtedy w światowym notowaniu. Niedługo później doszła do ćwierćfinału zmagań w Melbourne. W obu przypadkach zatrzymała ją ta sama tenisistka - Azarenka, która od wczoraj przewodzi rankingowi tenisistek. Isia awansowała w nim na doskonałe szóste miejsce, z minimalną stratą do piątej Australijki Samanthy Stosur. Niedługo pewnie ją przegoni, ale do czołowej czwórki stratę ma już sporą.
Ostatnie wyniki krakowianki oraz spojrzenie na ranking na nowo rozbudziły dyskusję na temat perspektyw Radwańskiej i jej szans na kolejne awanse. Polka w ciągu półrocza zrobiła spory krok naprzód. Poprawiła kilka szwankujących dotąd elementów tenisowego rzemiosła, jak choćby serwis. Stała się pewniejsza siebie, lepiej radzi sobie z rolą faworytki i presją. Zmieniła się jej mowa ciała, do tej pory zbyt często i zbyt mocno ukazująca stres i niepokój. Nie straciła przy tym największych swoich atutów. Bajecznej techniki, sprytu, kortowej inteligencji. Większość ekspertów, byłych tenisowych mistrzów, komentatorów, pozostaje nieustannie w zachwycie nad jej grą, jakże różniącą się od "łubu-dubu" prezentowanego przez pozostałe zawodniczki z czołówki. Tyle że głosy podziwu łączą się z powątpiewaniem, czy filigranowa Radwańska zdoła kiedyś znaleźć sposób na silniejsze fizycznie rywalki. Znacznie silniejsze.
Agnieszka jest drobną dziewczyną. Jej tata trener, Robert, często podkreślał, że nigdy w życiu nie wpakuje w córkę sterydów czy innych (dozwolonych oczywiście) specyfików mających wspomóc rozrost masy mięśniowej i siły. Tymczasem najlepsza czwórka rankingu, czyli Azarenka, Czeszka Petra Kvitova, Rosjanka Maria Szarapowa i Wozniacki, ma o kilka, kilkanaście centymetrów więcej wzrostu, muskulaturę, a siły i agresji, z jaką posyłają po korcie piłki, nie powstydziłby się mężczyzna. Pod względem przygotowania fizycznego Polka nigdy im nie dorówna, bo nie ma takich wrodzonych predyspozycji. Stąd głosy, że w czołówce może pozostać, nawet długo, ale nigdy nie znajdzie się na podium i nigdy nie wygra Wielkiego Szlema. Wielu przekonuje, że szansę w starciu z wyższymi od siebie i silniejszymi przeciwniczkami ma tylko wówczas, gdy sama wzniesie się na wyżyny, a one zagrają słabiej.
Na pewno zatem Radwańskiej jest trudniej i musi wykonać cięższą pracę. Nie boi się jej jednak, a nieraz pokazała, że siła niekoniecznie od razu przekłada się na wynik. Równie ważne są spryt i inteligencja. Pewnie, ma nadal sporo do poprawy, szczególnie w ofensywnych aspektach gry, ale wszystko przed nią. Rok temu bywała już skreślana, niektórzy wieszczyli jej powolny koniec. Od wczoraj jest szóstą tenisistką świata, a to fantastyczny, często niedoceniany wynik.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Wtorek, 31 stycznia 2012, Nr 25 (4260)
Autor: au