Rodziny ofiar: Nie chcemy robić za tło
Treść
Zaproszenie rodzin wygląda na próbę uwiarygodnienia treści raportu. W prośbie o wcześniejsze udostępnienie dokumentu nie chodziło przecież o coś takiego, o piętnaście minut. Raportu nie zobaczymy na tyle wcześniej, byśmy mieli poczucie, że traktuje się nas tak, jak powinno traktować się rodziny ofiar. Najwidoczniej mamy robić za tło - mówią bliscy ofiar o zaproszeniu na spotkanie z ministrem Jerzym Millerem na kwadrans przed publikacją raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego wyjaśniającej przyczyny katastrofy smoleńskiej ma być zaprezentowany na dzisiejszej konferencji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jak informuje rzecznik MSWiA Małgorzata Woźniak, rodziny zostały zaproszone na spotkanie z ministrem Millerem na godzinę 9.45, a więc na kwadrans przed oficjalną prezentacją raportu. Spotkanie ma się odbyć w Sali Kolumnowej KPRM.
Woźniak nie odpowiedziała na pytanie, czy oprócz ministra Millera będą w nim uczestniczyli także członkowie KBWLLP oraz premier Donald Tusk. Bliscy ofiar zostali zaproszeni przez przewodniczącego komisji i szefa MSWiA Jerzego Millera wczoraj. Zaproszenia zostały rozesłane e-mailem, z prośbą, by członkowie rodzin, którzy chcą uczestniczyć w spotkaniu, potwierdzili swą obecność również e-mailowo do 28 lipca br. (czyli właśnie do wczoraj - red.) do godziny 15.00 "(...) ze względu na obowiązujące w KPRM procedury, dotyczące wszystkich osób wchodzących do gmachu KPRM" - czytamy w e-mailu wysłanym z Wydziału Obsługi Spotkań, Wizyt Krajowych i Patronatów PRM Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Rodziny nie kryją oburzenia formą zaproszenia.
- Dostałam tego e-maila między godziną 15.00 a 16.00 w czwartek. A przecież nie wszyscy, zwłaszcza ci, którzy są na urlopach, mają możliwość korzystania z internetu, więc tej wiadomości nie odczytają. Po raz kolejny zaproszono nas w taki sposób, żeby powiedzieć, że byliśmy zaproszeni, ale niekoniecznie z oczekiwaniem, że przyjdziemy. Zapraszanie nas na dzień wcześniej przed publikacją raportu to zachowanie skandaliczne, nietaktowne. Nie wiem, ile osób zdoła przyjść - mówi Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, pośle PiS. Jednocześnie deklaruje, że na prezentacji będzie, choć nieuprzedzona musiała specjalnie wziąć urlop na ten dzień. W zaproszeniu wysłanym e-mailem w załączniku przewodniczący komisji Jerzy Miller deklaruje, że rodziny będą mogły obserwować przebieg konferencji prasowej, a bezpośrednio po zaprezentowaniu raportu będą mogły zadawać pytania członkom komisji. - Będzie to spotkanie zamknięte dla mediów, członkowie komisji z ministrem Millerem będą dla rodzin - informuje Woźniak. Ile rodzin zadeklarowało już swoją obecność na spotkaniu z ministrem Millerem? - Nie mam takich informacji - mówi Woźniak. - Z doświadczenia ze spotkań i ze stroną rządową, i z prokuraturą wiemy, że oni nie chcą merytorycznie odpowiadać na nasze pytania. To, co będzie w piątek, to będzie przedwyborczy show medialny, teatr zrobiony tylko po to, by powiedzieć, że coś w ogóle przekazano. Od dłuższego czasu nie mam wątpliwości, że ten rząd nie chce wyjaśnić przyczyn katastrofy smoleńskiej, a jedynie stwarza pozory, że coś wyjaśnia. Nam, rodzinom, powierza się tylko rolę obserwatorów. Miller mówi, że będzie możliwość zadawania pytań - tyle że na wszystkich wcześniejszych spotkaniach takiej możliwości nie było, nic konkretnego z nich się nie dowiedzieliśmy. Proszę mi powiedzieć, o co można pytać przez piętnaście minut? - pyta Gosiewska.
Swoją obecność na spotkaniu potwierdza też Ewa Kochanowska, wdowa po rzeczniku praw obywatelskich Januszu Kochanowskim. - Rodziny zostały zaproszone tylko po to, by nadać spotkaniu pozory rzetelności. Ja idę na nie, bo najważniejsza jest dla mnie prawda, a nie dlatego, że wierzę, że ten raport wyjaśni przyczyny katastrofy, nie po to, by go uwiarygadniać. Być może będzie jakiś punkt zaczepienia, na podstawie którego będzie można potem wysnuć jakieś wnioski? - zastanawia się Kochanowska. - Raportu nie zobaczymy na tyle wcześniej, byśmy mieli poczucie, że traktuje się nas tak, jak powinno traktować się rodziny ofiar. Najwidoczniej mamy robić za tło. Ale liczę na możliwość zadania pytań merytorycznych. Przecież nie zada ich strona, która do tej pory unikała ich jak ognia! Chcę usłyszeć, jakie zrobiono ekspertyzy z zakresu materiałoznawstwa, jakich ekspertów do tego powołano, czy wykonano jakieś symulacje na programach inżynierskich co do zniszczeń wraku. Chcę to wiedzieć - deklaruje Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, zmarłej tragicznie 10 kwietnia ub.r., który jednocześnie przyznaje, że rodzina otrzymała zaproszenie wczoraj e-mailem, między godziną 14.00 a 15.00. Do kancelarii premiera nie wybiera się natomiast Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Jako wyraz protestu przeciwko pozorowanym działaniom, jakie ta komisja prowadzi. Strona polska nie zbadała podstawowych dowodów, czyli wraku i zawartości oryginalnych czarnych skrzynek. Nie zabezpieczono dokumentacji z materiału pobranego do badań sądowo-lekarskich. Jak wiadomo, Polacy nie uczestniczyli w badaniach sekcyjnych przeprowadzonych w Moskwie, tego typu badań nie przeprowadzono też w Polsce. Nie będę legitymizował więc tego raportu swoją obecnością - deklaruje Fedorowicz. - Polska pozbawiła się dostępu do twardych, realnych dowodów. To, na czym opiera się komisja pana Millera, pochodzi od Rosjan, a historia już nas uczyła, w jaki sposób należy traktować to, co pochodzi z tego kraju - dodaje. Fedorowicz nie otrzymał formalnego zaproszenia na spotkanie z ministrem Millerem. Dowiedział się o nim... z mediów. - To rzecz kuriozalna. Kiedy była organizowana pielgrzymka rodzin do Smoleńska pod auspicjami pani prezydentowej Komorowskiej, wszystkie rodziny dostawały całe pliki dokumentów potrzebnych do otrzymania wizy - mówi Fedorowicz.
- Pan minister już wcześniej określił tezę przewodnią tego raportu, że będzie on bardziej bolesny dla strony polskiej niż raport MAK, jak tuż po katastrofie Rosjanie orzekli, że wina leży po stronie polskich pilotów. Nie mam więc wątpliwości, w jakim kierunku tezy raportu pójdą - ocenia z kolei Andrzej Melak, brat Stefana Melaka. Magdalena Merta, wdowa po śp. Tomaszu Mercie, wiceministrze kultury i dziedzictwa narodowego, nie zdecydowała jeszcze, czy będzie na prezentacji raportu. - Nie zachwyca mnie tryb, w jakim dostaliśmy to zaproszenie - komentuje Merta, która jest przekonana, że komisja nie odpowie na pytania rodzin. Jak zauważa, obecność rodzin pozwoliłaby jednak na wyrażenie opinii wobec obecnych w KPRM dziennikarzy. W spotkaniu z Millerem nie będą też uczestniczyć rodziny pilotów.
Zaproszeń na prezentację raportu nie otrzymali rodzice pilotów. - Na prezentację się nie wybieramy, ponieważ nie otrzymaliśmy dotąd zaproszenia. O wszystkim dowiadujemy się jedynie z mediów - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Władysław Protasiuk, ojciec majora pilota Arkadiusza Protasiuka, dowódcy lotu PLF101 do Smoleńska. W podobnym tonie wypowiada się także ojciec kapitana Artura Ziętka, nawigatora na Tu-154M. - My zaproszenia nie otrzymaliśmy. Dostała je tylko nasza synowa, i to też dopiero w środę późno w nocy. Ale nawet gdybyśmy otrzymali zaproszenie od premiera, to i tak byśmy nie poszli, bo cała ta prezentacja to będzie nic innego, jak zwykła kpina z nas - rodzin i z naszych bliskich - mówi Mieczysław Ziętek. Jak dodaje nasz rozmówca, nie może być inaczej, skoro wszystkie dowody nadal znajdują się w Rosji. - Jak komisja Millera mogła napisać rzetelny raport, gdy nie ma podstawowych dowodów w sprawie? - pyta Ziętek.
Anna Ambroziak
Współpraca Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-07-29
Autor: jc