Rola Kościoła
Treść
Ostatnia część listu ks. kard. Augusta Hlonda, wielkiego proroka swoich czasów, winna stać się obowiązkową lekturą dla tych, którzy mienią się katolickimi politykami i zamierzają nimi być rzeczywiście. Ta część listu to manifest apelujący do zaangażowanych sumień zespolonych w działaniu na rzecz dobra wspólnego. To manifest wyrywający katolików z bierności i apatii politycznej.
„Wszak nie jest do pomyślenia, aby zwłaszcza w krajach katolickich życie publiczne miało się stać wyłączną lub niemal wyłączną dziedziną kół liberalnych i wolnomyślnych i aby ta mniejszość miała stale rządzić katolikami w duchu im obcym i przeciwnym ich najgłębszym przekonaniom”.
Odczytujemy te słowa w Polsce, w kraju, w którym rola Kościoła katolickiego była aż do chwili obecnej na miarę być lub nie być państwa polskiego. To Kościołowi Polska zawdzięcza swoją tożsamość narodową w dobie utraty państwowości, to niezłomnej postawie Kościoła, a nie przodkom politycznym dzisiejszej lewicy czy spadkobiercom liberalnych koncepcji mało znaczącej opozycji zawdzięcza Polska przywrócenie suwerenności po roku 1989.
To słowa św. Jana Pawła II z placu Zwycięstwa, a nie owiane coraz większą niejasnością w niszczonych teczkach TW słowa kolaborantów zadecydowały o autentycznej solidarności i woli zwycięstwa Narodu.
Dlatego z niepokojem patrzymy dzisiaj na sytuacje, w których mimo pozornych deklaracji przywódców państwa, rządu, parlamentu, poszczególnych ministerstw przekonujemy się, że rządzą nami niekatolicy. I pytamy z narastającym poczuciem krzywdy, z rosnącym zniecierpliwieniem, ale i z poczuciem własnej winy – dlaczego, dlaczego ta mniejszość ma stale rządzić katolikami w duchu im obcym i przeciwnym ich najgłębszym przekonaniom?
Ksiądz kardynał August Hlond podpowiada zatem sugestywnie: „Powinien zatem katolik wstępować w życie publiczne świadom swej katolickiej za nie odpowiedzialności, czyli z dojrzałym sądem o wielkich zagadnieniach państwowych, a zarazem z katolickim poglądem na ich stronę moralną. Ma być obeznany z nowoczesną myślą polityczną i z odbywającymi się w świecie przemianami i czerpać z nich to, co świeże, żywotne, twórcze. […] Powinien katolik brać udział w polityce z pragnieniem prawdziwego postępu i rozwoju Państwa oraz z poczuciem bezwzględnej wyższości idei katolickiej nad innymi”.
Ktoś może powiedzieć – to wyraz minionego triumfalizmu Kościoła. To wyraz niczym nieuzasadnionej wyższości idei katolickiej… A dlaczego nieuzasadnionej? Koncepcja „końca historii” i „końca człowieka” chyba wyraźnie się zdyskredytowała. Naiwna wiara w zbawczą moc demokracji kruszeje i dewaluuje się z dnia na dzień, w miarę kolejnych afer państwowych i międzynarodowych.
Może zamiast naiwnej krytyki katolickiej koncepcji państwa, polityki, spraw społecznych, warto się z nimi po prostu zapoznać. Czerpiąc naukę od mistrzów, takich jak August kard. Hlond, Prymas Polski.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr
Nasz Dziennik, 19 sierpnia 2014
Autor: mj