Rosjanie ryją pod śledztwem
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Winę za przedłużanie się śledztwa smoleńskiego w Rosji ambasador tego kraju zwala na polską prokuraturę.
Nowy przedstawiciel Federacji Rosyjskiej w Warszawie Siergiej Andriejew, wypowiadając się na temat katastrofy smoleńskiej, powtarza w zasadzie całe dotychczasowe stanowisko strony rosyjskiej, ale widać wyraźną zmianę tonu. – Co dotyczy szczątków samolotu, one są dowodami rzeczowymi w tym śledztwie i mogą być zwrócone polskiej stronie dopiero wtedy, kiedy śledztwo w Rosji w tej sprawie się zakończy i będą podjęte odpowiednie decyzje – powiedział w wywiadzie dla radia RMF FM.
Dotąd strona rosyjska nie wspominała o żadnej decyzji i za każdym razem padały zapewnienia, że wrak na pewno zostanie zwrócony. W maju 2011 r. przewodniczący Komitetu Śledczego gen. Aleksandr Bastrykin zapewniał polskiego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, że będzie to bardzo szybko. W ciągu kilku miesięcy mieli się udać do Rosji polscy specjaliści, którzy zbadają warunki transportu resztek tupolewa. I rzeczywiście pojawili się w Smoleńsku. Ale dopiero we wrześniu 2012 roku. Później wojskowi logistycy analizowali możliwe drogi przewozu wraku. Rosjanie wciąż jednak przedłużali swoje śledztwo i powtarzali, że po jego zakończeniu wrak zwrócą. – Wrak zostanie zwrócony, jak zakończy się śledztwo. Mam nadzieję, że stanie się to dość szybko – to słowa szefa MSZ Siergieja Ławrowa z grudnia 2013 roku.
Jedynym przedstawicielem Rosji, który wspominał o dodatkowej decyzji przekazania wraku już po zakończeniu śledztwa, był Gieorgij Smirnow z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Stwierdził on, że „tylko sąd może zdecydować o dalszych losach prawnych dowodów rzeczowych”, przy czym „swoją decyzję sąd może podjąć na podstawie wniosku przedstawiciela Polski”. Natomiast „jeśli sprawa nie dojdzie do sądu, to złożenie stosownego wniosku będzie możliwe po umorzeniu śledztwa, w takiej sytuacji to śledczy decydują o losach prawnych dowodów rzeczowych”.
– Istotnie prawniczych gier słownych, kiedy to postępowanie może się zakończyć, może być dużo. Ponieważ jest oczywiste, że Rosjanie nie będą w tej sprawie stawiać nikomu zarzutów, można się spodziewać, że faza postępowania przygotowawczego będzie ostatnia – mówi mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik grupy ofiar katastrofy. Zwraca uwagę, że Rosjanie mogą celowo wydłużać swoje postępowanie właśnie ze względu na wrak. – Rosyjskie śledztwo, choćby z uwagi na kwestie terytorialne, jest znacznie węższe niż śledztwo polskie i powinno się dawno temu skończyć. Nie kończy się m.in. dlatego, że zawsze w odpowiedzi na polski wniosek o pomoc prawną wysyłany jest rosyjski wniosek i śledztwo jest wiecznie pogłębiane. Być może jest to związane z tym, że moment zakończenia śledztwa to jednocześnie obiecany moment zwrotu wraku – wskazuje prawnik.
Zupełnie inaczej patrzy na to rosyjski dyplomata. – Nie mam informacji, kiedy zakończy się śledztwo w sprawie tej katastrofy, to wszystko leży w gestii rosyjskich organów śledczych. Oni w swej pracy kierują się swoimi regułami. A uwzględniając wielkie polityczne znaczenie tego postępowania, rzeczywiście powinno być ono przeprowadzone w pełnym zakresie, do ostatniego szczegółu. Dlatego trwa ono już tyle czasu – oświadczył Andriejew.
– Mam wrażenie, że jak zwykle ze słów Rosjan niewiele wynika. To gładkie wyłganie się od zajmowania się tą kwestią. Poza tym to nie ambasador będzie podejmował decyzję o zwrocie wraku, takie decyzje zapadają wyżej. Problem mamy jednak nie tylko z Rosją, bo wiemy, czego się możemy z ich strony spodziewać, ale także z tym, że po polskiej stronie są ludzie myślący rosyjską racją stanu. Gdybyśmy mieli inną ekipę, to także inaczej wyglądałyby rozmowy z Rosjanami – mówi Magdalena Merta, wdowa do wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który zginął 10 kwietnia 2010 roku.
Sposób wyrażania się nowego ambasadora na temat Smoleńska jest wyraźnie bardziej obcesowy niż choćby jego poprzednika. Dotąd Rosjanie starali się łagodzić wypowiedzi na temat katastrofy wzmiankami o „tragedii”, „współczuciu” itd. Andriejew nie zdobył się nawet na coś takiego. Zamiast tego wytyka polskim śledczym dużą ilość wniosków o pomoc prawną, które dezorganizują pracę rosyjskich oficerów. – Muszę jeszcze dodać, że oprócz własnego postępowania, które jest prowadzone przez rosyjskie organy śledcze, one dość dużo czasu i sił tracą także na przygotowywanie odpowiedzi polskim śledczym, którzy prowadzą swoje postępowanie. Oni cały czas zwracają się do swych rosyjskich kolegów z prośbą o przedstawienie informacji, materiałów i tak dalej. To całkowicie zrozumiałe i uzasadnione, ale jest to jedna z przyczyn, które powodują, że terminy naszego śledztwa się przeciągają. Siły i środki śledczej ekipy nie są nieograniczone, a trzeba się zajmować jednocześnie śledztwem w jednym i drugim kraju – zakomunikował.
Dziwi to polskich prokuratorów
Major Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej przypomina, że współpraca polskich i rosyjskich organów odbywa się na podstawie międzynarodowych umów, które zobowiązują wszystkie kraje „do udzielenia sobie możliwie najszerszej pomocy prawnej w jak najkrótszym czasie”. Przypomina także, że i Rosjanie wnoszą do strony polskiej takie wnioski. – Dotychczas Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała za pośrednictwem Prokuratury Generalnej do Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej 26 wniosków o pomoc prawną (rekwizycyjnych), ostatni w sierpniu 2014 r., z których ponad połowa została przez stronę rosyjską zrealizowana w całości. Z kolei Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej skierował do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie 30 wniosków, w większości bardzo obszernych (ostatni wpłynął 3 listopada 2014 roku), z których zdecydowana większość została zrealizowana – informuje prokurator.
– To, co mówi ambasador, jest niepoważne. Po pierwsze, mówi nieprawdę, co jest typowym dla dyplomacji rosyjskiej działaniem w celu wywarcia na części opinii publicznej wrażenia, że rosyjskie działania są w pełni racjonalne. A nie są, bo polskie śledztwo w żaden sposób nie utrudnia rosyjskiego. Polskie wnioski w żaden sposób nie przeszkadzają zakończeniu polskiego śledztwa. Wiadomo, że rosyjski Komitet Śledczy to wielka instytucja, znacznie większa niż polska prokuratura. Znacznie większym problemem jest to, że polskie wnioski ciągle nie są realizowane – uważa mec. Bartosz Kownacki, inny pełnomocnik ofiar katastrofy.
Piotr FalkowskiNasz Dziennik, 8 listopada 2014
Autor: mj