Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosyjskie materiały nie wystarczyły

Treść

Analiza kart podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj została zakończona i przesłana Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Mimo że wykonane wcześniej ekspertyzy wskazywały, że 7 i 10 kwietnia załogi lecące do Smoleńska dysponowały tymi samymi danymi, to dokumenty wzbudziły wątpliwości śledczych, gdyż z zeznań pilotów specpułku wynikało, że zapisane w nich parametry lotniska były różne. Wczoraj Naczelna Prokuratura Wojskowa uchyliła się od odpowiedzi na temat poczynionych ustaleń, zaznaczając, że sprawa ta zapewne znajdzie rozwinięcie podczas zaplanowanej na dziś konferencji prasowej prokuratorów. Karty podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj, jakimi dysponowali piloci 7 i 10 kwietnia, były analizowane przez biegłych z katedry nawigacji dęblińskiej Szkoły Orląt. Z dotychczasowych ustaleń ekspertów wynikało, że załogi miały do dyspozycji takie same dokumenty. Jednak tej wersji przeczył jeden z pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zeznał, iż karty różniły się od siebie. Dlatego prokuratura postanowiła uściślić stanowisko biegłych i zleciła dodatkowe badania. Jak przyznał kpt. Marcin Maksjan z biura rzecznika NPW, prawdopodobnie nowa opinia jest już w dyspozycji prokuratury wojskowej. Maksjan zapewnił ponadto, że jeśli tylko będzie to możliwe, szerzej na temat wyników tych badań wypowie się prok. Ireneusz Szeląg podczas zaplanowanej na dziś konferencji prasowej. O wynikach prac eksperckich nie chciał rozmawiać ppłk Janusz Chojecki, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, który przyznał jedynie, że badania były prowadzone na zlecenie prokuratury wojskowej, a ich wyniki zostały przesłane śledczym i to prokuratura może udzielić nam bardziej szczegółowej informacji. Analiza miała zawierać ocenę prawidłowości danych zawartych w kartach, jak i wpływu ich ewentualnej niezgodności ze stanem rzeczywistym na bezpieczeństwo lotu. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, taka analiza prawdopodobnie mogła zostać przeprowadzona na bazie pozyskanych zdjęć satelitarnych, gdyż dokumenty związane z oględzinami lotniska - wprawdzie znalazły się w materiałach przekazanych przez prokuraturę Federacji Rosyjskiej do Polski - ale jeszcze niedawno znajdowały się w biurze tłumaczeń.Tymczasem z relacji pilotów specpułku wynika, że karty podejścia lotniska Siewiernyj, jakimi dysponowali piloci w kwietniu, różniły się od stanu rzeczywistego w Smoleńsku. Wskazywali oni na inne niż w karcie rozmieszczenie radiolatarni - jedna z wersji mówiła o przesunięciu dalszej radiolatarni z szóstego na czwarty kilometr, druga o większej o ok. 650 m odległości między radiolatarniami, niż wynikałoby to z karty podejścia. Piloci wskazywali także na złe współrzędne zarówno progu pasa startowego, jak i środka pasa. 10 kwietnia piloci Jaka-40, którzy lądowali przed Tu-154M, zaobserwowali, że wskazania GPS różniły się od wskazań radiokompasu nad dalszą radiolatarnią (wpisane współrzędne lotniska nie wskazywały środka drogi startowej) - jak ustalono - nowe karty podejścia różnią się od starszych wersji m.in. w zakresie współrzędnych pasa i rozmieszczenia radiolatarni. Marcin Austyn

"Nasz Dziennik 2010-12-02"

Autor: au