Rząd chce zarobić na ubrankach
Treść
Od 1 stycznia prawie trzykrotnie wzrośnie podatek VAT na ubranka dla dzieci, niemowląt i na obuwie dziecięce. O podjęcie działań przez rząd na rzecz powstrzymania tej podwyżki do premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego zaapelowało Prawo i Sprawiedliwość. PiS chce, aby rząd skorzystał ze swoich uprawnień i zwrócił się do Komisji Europejskiej z wnioskiem o utrzymanie preferencyjnego opodatkowania ubranek dziecięcych.
Zmiana opodatkowania ubranek dziecięcych z preferencyjnej 8-procentowej stawki VAT na stawkę podstawową 23 proc. to rezultat przegranej Polski przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, który orzekł w październiku zeszłego roku, że nasze przepisy o preferencyjnym opodatkowania tych towarów są niezgodne z przepisami unijnym. Wyrokiem Trybunału rząd został szybko postawiony do pionu i już na początku tego roku przeprowadził przez Sejm nowelizację ustawy o podatku VAT, decydując o zniesieniu zakwestionowanej preferencji. Początkowo rząd chciał podwyższyć opodatkowanie ubranek i obuwia dla dzieci już od lutego br. Po pracach w sejmowej Komisji Finansów Publicznych i złożonych przez posłów poprawkach Sejm zdecydował odłożyć problem do końca roku i postanowił, że podwyżka wejdzie od 2012 roku.
Choć trybunał orzekł, że Polska powinna opodatkować ubranka i obuwie dziecięce podstawową stawką VAT, to sprawa wcale nie jest jednoznaczna. Z unijnego prawa zdają się bowiem nic sobie nie robić niektóre kraje Unii Europejskiej. W Luksemburgu ubranka dziecięce opodatkowane są 3-procentową stawką VAT, a w Wielkiej Brytanii ubranka dla mniejszych dzieci nawet stawką zerową. Poseł Przemysław Wipler (PiS) zwracał wczoraj uwagę, że to nie pierwszy przypadek, gdy Polska przegrała sprawę przed ETS w związku z podatkiem VAT. Przywołał sytuację, gdy ETS zakwestionował uniemożliwianie odliczania podatku VAT od samochodów zakupionych na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej. - W przypadku VAT od samochodów rząd błyskawicznie zareagował. Wystąpił o dopuszczony dyrektywami unijnymi tzw. środek specjalny i wystąpił o to, żeby móc nam zabrać te kilka miliardów złotych z kieszeni - czyli, żebyśmy nie mogli odliczać podatku VAT w przypadku nabycia samochodów osobowych i paliwa do nich - stwierdził Wipler. W rezultacie racje polskiego rządu na unijnym forum zostały przyjęte. Wtedy jednak zaistniał przypadek odwrotny od obecnego. Chodziło o starania, by głębiej sięgnąć do kieszeni obywateli. W tym przypadku chodziłoby o to, żeby te pieniądze - kosztem wpływów do budżetu państwa - w kieszeniach rodziców zostawić. Dlatego też rządowi i politykom rządzącej koalicji może być, w tej chwili, wygodniej przekonywać społeczeństwo, że w tym temacie nic się nie da zrobić.
Podczas prac na początku roku nad podwyżką podatku VAT na ubranka dziecięce, rząd szacował wzrost wpływów do budżetu z tego tytułu na 160 milionów złotych. Ale pojawiały się też dużo wyższe kwoty. Centrum im. Adama Smitha podawało wtedy, że podniesienie opodatkowania ubranek oznacza ubytki w portfelach Polaków rzędu nawet 2,72 miliarda złotych. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński poinformował wczoraj, że jego partia przygotowała już wniosek do Komisji Europejskiej o utrzymanie preferencyjnego opodatkowania ubranek i obuwia dziecięcego, który "tylko trzeba podpisać". - Zdecydowanie będziemy się domagać, by wprowadzenie tego wysokiego VAT od 1 stycznia zostało wycofane, żebyśmy po prostu procedury Unii Europejskiej, które mogą pozwolić na zmianę tej niekorzystnej dla nas decyzji trybunału, wykorzystali - powiedział prezes PiS. Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę, że od początku roku nastąpiłyby jednocześnie dwa mechanizmy podwyżkowe, które wpłynęłyby na wzrost cen ubranek dla dzieci, co dodatkowo obciążyłoby portfele rodziców. Z jednej strony to planowana podwyżka VAT na ubranka, a z drugiej wzrost opodatkowania paliw, co również może przełożyć się na wzrost cen. - Rzecz jest naprawdę niesłychanie ważna, bo jeżeli mamy już dzisiaj ujemny przyrost naturalny, to wszelkiego rodzaju działania, które uderzają w rodzinę, które uderzają w dzieci, zwiększają koszty utrzymania dzieci, są w najwyższym stopniu niepożądane. Są po prostu działaniami godzącymi w nasz wspólny interes. Interes obecnego pokolenia, a także interes przyszłych pokoleń, interes Polski. Nie możemy się na to zgadzać - dodał Kaczyński.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Wtorek, 29 listopada 2011, Nr 277 (4208)
Autor: au