Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd chce zrobić czystki w prokuraturze

Treść

Z posłem Zbigniewem Wassermannem (PiS) rozmawia Zenon Baranowski
Czy po rozdzieleniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości ten ostatni będzie miał jakiś wpływ na prokuratorów?
- Będzie mógł wydawać zarządzenia, ale nie będą one dotyczyły konkretnych śledztw, także praktycznie nie będzie mógł kształtować polityki karnej ani reagować na nieprawidłowości, które mogą mieć miejsce. Życie dostarcza na to dowodów, że niestety główną bolączką tej instytucji jest niechęć czy też nieumiejętność oczyszczenia się z przypadków tych "czarnych owiec", których w końcu nie ma tak dużo, ale które niezwykle obciążająco wpływają na to środowisko.
Czyli prokuratorami będzie rządził prokurator generalny...
- Konkretnie będzie rządził korporacją prokuratorską, bo do tego to zmierza. Zamiast Prokuratury Krajowej będzie Prokuratura Generalna, która uzyska nawet nieco szerszy zakres uprawnień. Problem jednak jest taki, że nie będzie możliwości reagowania z zewnątrz w formie kontroli na chociażby takie przypadki, jak w sprawie Krzysztofa Olewnika.
Brzmi to niepokojąco...
- Powiedziałbym gorzej. Ta ustawa nie rozwiązuje tak naprawdę żadnego poważnego problemu prokuratury. Pod hasłem rozłączenia tych dwu funkcji, czego jestem przeciwnikiem, zrobiono zabieg polegający na osłabieniu niezależności prokuratorów. Prokurator pod rządami starej ustawy, w przypadku nacisków, które w prokuraturze nie odbywają się na piśmie, mógł poprosić przełożonego o sprawdzenie, czy to polecenie jest zasadne, mógł także domagać się odebrania tej sprawy, gdy nie podzielał decyzji przełożonego. Teraz będzie musiał to wykonać pod groźbą postępowania dyscyplinarnego, nie będzie miał się do kogo odwołać, nie będzie miał prawa wycofać się ze sprawy. Będzie musiał napisać takie uzasadnienie, jakiego życzy sobie przełożony. W ten sposób stworzono sobie możliwość do ingerencji z zewnątrz. Prokuratorzy na pewno będą się obawiali czegoś takiego, jak sprzeniewierzenie się ślubowaniu...
To pojęcie jest nieostre...
- Na tym to polega. To oznacza uruchomienie pewnego mechanizmu, za pomocą którego można będzie wpływać na decyzje prokuratorów. W ten sposób można sygnalizować pewien rodzaj nacisku. To jest niebezpieczne i oznacza zdecydowanie pogorszenie standardu niezależności prokuratury, a nie jego polepszenie.
Ale to stwarza duże pole do nadużyć...
- Dokładnie tak. Ale nikt na to nie zwraca uwagi. Robiono propagandę, że rozdzielenie obu funkcji załatwi problemy prokuratury. Ustawa nawet ich nie dotyka, ale pogarsza sytuację. W prokuraturze bardzo szwankuje nadzór, który jest rozbudowany. Tyle że z tego nadzoru kompletnie nic nie wynika oprócz tego, że się zmusza nadzorowanego prokuratora do mnożenia ogromnej ilości informacji, co zrobił w sprawie, co zamierza dalej, kiedy ją skończy itp. Fatalnie, że nie wprowadzono mechanizmu uproszczonego, jeżeli np. włącza się do sprawy Prokuratura Krajowa, to wyłącza się nadzór pośredni. Poza tym, jeżeli ujawniono błędy, a nie było reakcji nadzoru, to taki prokurator powinien za to odpowiadać. Po co było w ogóle likwidować Prokuraturę Krajową i zastępować ją Prokuraturą Generalną? Otóż dlatego, że jest to wygodny pretekst do pozbycia się tych prokuratorów, których nie chce się mieć w prokuraturze.
Czyli czystki?
- Myślę, że chodzi o ekipę, którą awansował minister Zbigniew Ziobro. I to jest główny powód zmian.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-21

Autor: wa