Rząd dokręca śrubę podatnikom
Treść
Donald Tusk przed czterema laty, podczas kampanii wyborczej, obiecywał likwidację podatku Belki - od zysku z lokat bankowych. Nośne hasło - jak wiele innych z kampanii Platformy - zniesienia tego podatku miało najwyraźniej jedynie zachęcić wyborców do głosowania na Platformę Obywatelską. Po niemal całej kadencji rządów PO można stwierdzić, że wyborcy zostali oszukani - podatek od zysków z bankowych lokat nie tylko istnieje, ale rząd przymierza się także do przypieczętowania zamknięcia furtki umożliwiającej uniknięcie zapłaty tego podatku od zysku z oszczędności.
Ani podniesienie podatku VAT, ani położenie przez rząd ręki na pieniądzach odkładanych na emeryturę, ani drenowanie spółek z udziałem Skarbu Państwa z wypracowanych zysków wcale nie sprawia, iż kasa państwa jest mniej pusta, niż była do tej pory. Cztery lata rządów Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego spowodowały, że dla zasypania dziury w naszych finansach rządzący szukają niemal każdej możliwości, by wydrenować portfele obywateli z pieniędzy. Wprowadzane są nie tylko nowe podatki - jak choćby uchwalony przez Sejm w maju podatek śmieciowy, który będą musieli uiszczać właściciele nieruchomości, lecz także trwają prace nad zwiększeniem dolegliwości dla podatników innych przepisów, które z punktu widzenia całego sektora finansów publicznych czy budżetu państwa miałyby przynieść stosunkowo niewielkie wpływy do budżetu kosztem tych, których w Polsce jeszcze stać na oszczędzanie. Rząd na wczorajszym posiedzeniu finalizował prace nad zmianami w ordynacji podatkowej zmierzające do uniemożliwienia zakładania tzw. lokat antypodatkowych, które pozwalają na uniknięcie zapłaty 19 proc. podatku od zysków z lokat bankowych. Projekt ten, jak usłyszeliśmy w Centrum Informacyjnym Rządu, miałby wrócić na posiedzenie Rady Ministrów w przyszłym tygodniu. Do tego czasu trwałyby uzgodnienia, czy da się go przeprowadzić jeszcze w tej kadencji. Pod koniec maja rząd przyjął założenia do tej zmiany ordynacji podatkowej. Gra toczy się o 380 milionów złotych rocznie, czyli z punktu widzenia budżetu państwa o niewielką kwotę. Tyle bowiem miałoby przynieść zwiększenie restrykcyjności przepisów w sprawie podatku Belki. Pieniądze te pochodziłyby oczywiście z kieszeni obywateli, którzy zapłaciliby więcej dzięki forsowanym przez rząd zmianom zasad zaokrąglania podatku. Aktualnie obowiązuje zasada zaokrąglania podstawy opodatkowania oraz kwoty podatku do jednego złotego. Ministerstwo Finansów zaproponowało natomiast, by naliczony podatek zaokrąglać do jednego grosza.
Ze względu na sposób zaokrąglania obecnie obowiązujące przepisy sprawiają, że możliwe jest oferowanie przez banki tak mocno reklamowanych lokat jednodniowych, które sprawiają, iż podatku Belki od zysku z oszczędności nie trzeba płacić. Jeżeli zysk z takiej lokaty jednodniowej wynosi nie więcej niż 2,49 zł, kwota 19-procentowego podatku wynosi poniżej 50 gr, czyli po zaokrągleniu do jednego złotego - zero. Tego typu lokatę można odnawiać przez następne dni. Ministerstwo Finansów zwraca uwagę, że po zmianie przepisów podatek będzie pobierany jednakowo od wszystkich lokat, a sam system zostanie uszczelniony - będą do niego włączeni ci, którzy tego podatku nie płacą. Według Ministerstwa Finansów, udział takich lokat antypodatkowych w ogólnej sumie depozytów gospodarstw domowych kształtuje się na poziomie 13 procent. "Biorąc pod uwagę intensywną kampanię reklamową tego typu produktów, można zakładać, że w przyszłości podatek nadal by wzrastał" - czytamy w uzasadnieniu do projektu zmiany ordynacji. Przepisy w tej kwestii mogłyby zacząć obowiązywać od początku przyszłego roku. Proponowane przez rząd rozwiązanie dotknęłoby przede wszystkim tych obywateli, których jeszcze stać, aby oszczędzać, a których nie stać, by swoje interesy przenieśli na Cypr czy ukryli pieniądze w bankach na Karaibach. Biorąc pod uwagę niewesołą perspektywę dzielenia się z fiskusem marnym (także w wyniku wysokiej inflacji) zyskiem z oszczędności, osoby mniej zasobne mogą w ogóle stracić ochotę gromadzenia oszczędności, a dla tych z grubszym portfelem perspektywa oszczędzania w rajach podatkowych stanie się dużo atrakcyjniejsza. Tego typu działania rządu Platformy przymierzającej się do podjęcia działań całkowicie sprzecznych z jednym ze sztandarowych haseł z poprzedniej kampanii w przededniu kolejnej kampanii, może tylko wskazywać, że "zielona wyspa" Tuska i Rostowskiego jest czystą fikcją, a rzeczywisty stan finansów państwa jest dużo poważniejszy, niż przedstawiają to społeczeństwu rządzący. Lecz to właśnie perspektywa zbliżającej się kampanii wyborczej może sprawić, że choć partia rządząca oszukała wyborców, nie likwidując podatku od zysków z oszczędności, to przynajmniej w tej kadencji wstrzyma się z pogarszaniem sytuacji oszczędzających.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-07-06
Autor: jc