Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd rządzi, złoty traci...

Treść

Złotówka spada, bo mamy zagraniczne długi, a w kraju brakuje walut obcych. Zamiast zmusić banki do ściągania środków walutowych z zagranicznych centrali, rząd chce wprowadzić Polskę do ERM2, co wiąże się z koniecznością podtrzymywania kursu złotego. Polityka ta grozi wyzbyciem się przez NBP 50 mld euro rezerw walutowych, co przy gigantycznym zadłużeniu Polski oznacza bankructwo.

W przyszłym tygodniu złotówka m oże przełamać poziom 4,5 zł za euro - przewidują analitycy. Nic też nie wskazuje na to, aby trwający od jesieni ubiegłego roku trend spadkowy miał się odwrócić w ciągu najbliższych miesięcy. Kryzys finansowy, jaki wybuchł jesienią w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie, i związany z tym proces upadłości i przejęć wielu instytucji finansowych, dał sygnał do odpływu kapitału z naszego regionu na niespotykaną dotąd skalę.
Obserwatorów zaskoczyło jednak tempo deprecjacji naszej waluty: złotówka stała się jedną z najszybciej tracących walut regionu. Dlaczego tak się dzieje, chociaż prognozy gospodarcze dla Polski są nieco lepsze niż dla innych krajów?
Zdaniem dr. Cezarego Mecha, doradcy prezesa Narodowego Banku Polskiego, u podstaw tego zjawiska leży wysokie zadłużenie zagraniczne naszego kraju (dług publiczny oraz zadłużenie firm i osób prywatnych) przekraczające 500 mld zł, a więc 50 proc. PKB. Na to nakłada się błędna polityka wewnętrzna, która nie tylko nie zapobiega transferom środków walutowych za granicę, ale je wręcz ułatwia (m.in. tolerowanie transferów walut za granicę, wypłaty dywidend na rzecz zagranicznych akcjonariuszy, pomysł przejmowania przez banki państwowe zadłużonych zagranicznych banków).
W tym roku rząd musi zrolować długi na kwotę 115 mld zł (tj. wykupić obligacje, których termin zapadalności wypada w tym roku za pieniądze pozyskane z emisji nowych obligacji). Dodatkowo musi pożyczyć dalsze 40 mld zł na sfinansowanie deficytu budżetowego i transfery do OFE. Łącznie musimy więc jako państwo zaciągnąć w tym roku długi na ponad 150 mld zł, w tym potrzeby pożyczkowe za granicą resort finansów szacuje na 4 mld euro. Potrzeby te zostaną sfinansowane przez emisję obligacji i pożyczki w międzynarodowych instytucjach finansowych. Niestety, cena pozyskania tych środków rośnie.
Zadłużenie całej gospodarki, a więc rządu i przedsiębiorstw, jest jednak znacznie wyższe niż to, które wygenerowała sfera publiczna, ponieważ według przybliżonych szacunków, może sięgać ok. 114 mld USD. Polska jest jednym z krajów regionu najsilniej uzależnionych od zagranicznego finansowania. Dopóki sytuacja na światowych rynkach finansowych była stabilna - firmy mogły płynnie rolować walutowe długi. Dzisiaj jednak zagraniczne źródła finansowania wyschły, a przedsiębiorstwa gwałtownie potrzebują środków. Wszystko to powoduje niesłychanie silną presję na złotówkę i szybki spadek kursu. Zdaniem większości analityków, tendencja ta utrzyma się w najbliższych tygodniach, a ewentualne odbicie może nastąpić dopiero w drugiej połowie roku, o ile rząd podejmie odpowiednie kroki obliczone na pozyskiwanie przez banki i firmy walut z zagranicy. Tendencje spadkowe złotego pogłębiają dodatkowo działania spekulacyjne związane z niekorzystnymi kontraktami opcji walutowych, które zawarły w przeszłości polskie przedsiębiorstwa. Również polityka NBP - transakcje swapowe (umowa między stronami określająca zasady płatności zależne od określonego parametru rynku) i przedterminowy wykup obligacji od banków - zamiast wywierać nacisk na instytucje finansowe, aby ściągały środki walutowe ze swoich macierzystych central zagranicznych - zachęca je do czekania z założonymi rękami na środki publiczne.
I w takiej oto sytuacji na początku lutego rząd zamierza podjąć rozmowy z Komisją Europejską i Europejskim Bankiem Centralnym w sprawie wejścia Polski do ERM. Pozostawanie w wężu walutowym wiąże się z koniecznością utrzymywania kursu złotego na określonym poziomie, w paśmie wahań plus/minus 15 procent. Przy obecnym nacisku na spadek kursu złotówki oznacza to ni mniej, ni więcej, że Narodowy Bank Polski musiałby uruchomić liczące 50 mld euro rezerwy walutowe na interwencje na rynku w celu podtrzymania kursu. Jest to najprostszy sposób na wyprowadzenie ogromnych środków walutowych z banku centralnego. Tymczasem rezerwy te są państwu polskiemu potrzebne, aby mogło spłacać zadłużenie zagraniczne. Bez nich będziemy bankrutem.
Co może odwrócić trend spadkowy naszej waluty? Na przykład wiadomość o znacznej kwocie pomocy dla Polski w euro lub w dolarach z MFW, napływ euro z Unii związany z radykalnym przyspieszeniem pozyskiwania środków. Trend może się też odwrócić, jeśli dojdzie do sytuacji, że złotówka znacząco "przestrzeli", tj. będzie mocno niedoszacowana. Wtedy inwestorzy mogą zauważyć, że opłaca się inwestować w niedoszacowaną walutę, a także... ruszą na zakupy naszych przedsiębiorstw za bezcen. Przy niedoszacowanym złotym polskie przedsiębiorstwa zadłużone w obcych walutach nie byłyby w stanie dalej funkcjonować, chyba że otrzymałyby znaczną pomoc publiczną.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-01-29

Autor: wa