Rząd tnie, bo mniej z podatków
Treść
Nie będzie tak bronionego przez rząd Donalda Tuska 18-miliardowego deficytu, lecz 27-miliardowy. A 9 mld zł z większego deficytu nie zostanie przeznaczonych na wsparcie popytu na produkcję czy usługi naszych firm. Większy deficyt będzie skutkiem dramatycznie spadających wpływów do budżetu państwa spowodowanych m.in. tym, że przedsiębiorcy nieposiadający zamówień mają mniejsze zyski i obroty, a w rezultacie płacą niższe podatki. Zwlekając z nowelizacją budżetu państwa do połowy roku i z podjęciem działań antykryzysowych pobudzających gospodarkę, rząd mocniej zacisnął na naszej gospodarce pętlę, którą sam nam założył.
Po tym, jak rząd świadomie zdecydował się na przyjęcie całkowicie nierealnego budżetu państwa na ten rok, obecnie zbieramy już pierwsze żniwo tych błędnych decyzji. Dotknięte przez kryzys i pozbawione zamówień firmy już płacą niższe podatki, zwalniają pracowników, a mniejsze wpływy do budżetu państwa wymuszają dalsze zaciskanie pasa. W tym roku dochody podatkowe budżetu państwa spadną o 46 mld zł, czyli o blisko 20 proc. więcej od tego, co przewidywano w obowiązującej ciągle ustawie budżetowej.
Dochody budżetu ogółem mają wynieść mniej o 30 miliardów złotych. Mimo wpadnięcia naszej gospodarki w błędne koło minister finansów Jacek Rostowski uspokaja, że nie przewiduje już w tym roku kolejnej nowelizacji ustawy budżetowej, chyba że poza naszą gospodarką wystąpią jakieś nieprzewidziane wstrząsy. Minister Rostowski szedł wczoraj w zaparte, przekonując, iż moment nowelizacji budżetu państwa jest właściwy. Przekonywaniu o tym, że się w tej sprawie nie mylił, poświęcił kilka pierwszych minut specjalnej konferencji prasowej na temat nowelizacji budżetu. - Zupełnie bezzasadne są sugestie opozycji, że trzeba było wcześniej nowelizować budżet państwa. Sytuacja w gospodarce była niestabilna i nieprzewidywalna. Dlatego nie mogliśmy w sposób odpowiedzialny określić, jaki będzie konieczny rozmiar oszczędności - mówił minister finansów. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego w takim razie przyjęto budżet w wersji, o której z góry wyrażało się wielu specjalistów od gospodarki, że jest niemożliwa do zrealizowania.
Po wczorajszym przyjęciu nowelizacji budżetu przez rząd w przyszły wtorek projektem zajmie się Sejm. Po zaplanowanym na 14 lipca pierwszym czytaniu projektu na posiedzeniu plenarnym projekt zostanie skierowany do sejmowych komisji, które przygotują opinie na temat zmian w budżecie dla sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Komisja finansów ze sprawozdaniem z całego projektu ma być gotowa na 17 lipca. Wtedy bowiem na posiedzeniu Sejmu odbędzie się kolejna debata budżetowa. Cała nowelizacja przyjęta zostanie jeszcze w lipcu. Rostowski podkreślał, że nowelizacja budżetu jest znacząca.
W tym roku z budżetu mamy wydać o 27 mld zł więcej, niż wpłynie do kasy państwa. Deficyt budżetowy byłby jeszcze większy, gdyby rząd nie zastosował kreatywnej księgowości. 9,7 miliarda złotych wydatków przeniesionych zostało z budżetu państwa do działającego poza budżetem Krajowego Funduszu Drogowego. W ten sposób tych miliardów złotych nie pożyczy budżet, lecz fundusz, który i tak znajduje się pod skrzydłami państwa. Przygotowując tegoroczny budżet, rząd długo jednak upierał się przy utrzymaniu deficytu na poziomie 18 miliardów zł, nie chcąc słyszeć o propozycjach jego zwiększenia. A opozycję, która proponowała wyższy deficyt, by spożytkować te pieniądze na działania pobudzające gospodarkę, odsądzano od czci i wiary, oskarżając o chęć działania na rzecz zadłużenia przyszłych pokoleń. Nowelizacja przewiduje, że aż o 46,6 miliarda złotych niższe będą dochody z podatków. To przede wszystkim efekt spowolnienia gospodarczego. Mniejsze wpływy z podatków rząd chciałby, choć w części, zrekompensować wpływami niepodatkowymi. Nowelizacja przewiduje zwiększenie tych dochodów o ponad 8 miliardów złotych. O 5,3 miliarda zł wyższe dochody od tych do tej pory planowanych wpłynąć mają z dywidend od spółek z udziałem Skarbu Państwa, a także z korzystniejszego kursu wymiany euro na złotego - w wyniku czego wpływające do naszego kraju środki unijne w euro stanowić będą większą kwotę w złotych.
Rostowski zapowiedział, że po zakończeniu prac nad tegorocznym budżetem intensywniej kontynuowane będą prace nad konstruowaniem przyszłorocznego budżetu. Według Rostowskiego, podwyżka podatków będzie dla rządu ostatecznością i nastąpi, jeśli nie będzie innych możliwości zapewnienia bezpieczeństwa finansów publicznych.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-08
Autor: wa