Rządowi zabrakło pieniędzy
Treść
Ministerstwo Finansów potwierdziło wczoraj, iż w grudniu musiało dokonać cięć w wydatkach budżetu państwa. Stało się to wskutek mniejszych od oczekiwanych dochodów budżetowych i dość wysokich, przypadających na grudzień, wydatków. Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska tłumaczyła, że spadek oczekiwanych dochodów wynikał przede wszystkim z mniejszych przychodów z podatku VAT. W ocenie wiceminister, spowodowane jest to tym, iż przedsiębiorcy z uwagi na kryzys finansowy ograniczyli zakupy.
Pol icjanci skarżą się, iż z budżetu państwa nie dostali pieniędzy na uregulowanie zobowiązań wobec firm, np. za zakupione paliwo do radiowozów, ale cięcia dotknęły nie tylko Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, lecz również innych resorty. - Jeśli dochody były mniejsze, to w sposób naturalny wydatki musiały być ograniczane. Ministerstwo Finansów jest od tego, żeby zarządzać budżetem. Taki jest nasz obowiązek - tłumaczył szef resortu Jacek Rostowski, zapowiadając, że ministerstwo będzie analogicznie reagowało na sytuację budżetu państwa w tym roku.
Rostowski zapowiedział, że jest gotowy - jeśli zajdzie taka potrzeba - do nowelizacji tegorocznego budżetu państwa. Grudniowe cięcia w budżecie wyniknęły z mniejszych od zakładanych w tym miesiącu wpływów, a dość sporych wydatków. Według Ministerstwa Finansów, na grudzień przypadło około jednej siódmej rocznych wydatków budżetu państwa. Mniejsze wpływy to natomiast efekt kryzysu finansowego. - Spadek dochodów związany jest z mniejszymi, niż zakładaliśmy, dochodami z podatku VAT. Co może wskazywać, że podmioty gospodarcze zaczęły przygotowywać się do kryzysu i ograniczyły wydatki - uważa wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska.
W ocenie wiceminister, zeszłoroczny deficyt budżetowy będzie jednak mniejszy od zakładanego. Dopiero 29 grudnia - a nie 25. dnia miesiąca, jak zwykle - przypadał ostateczny termin zapłaty podatku VAT przez przedsiębiorców. Z uwagi na ten późny termin resort dodatkowo oszczędniej gospodarował w zeszłym miesiącu środkami.
Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska wyjaśniała, że skala ograniczeń wydatków była różna wobec różnych resortów. - Relatywnie niższa tam, gdzie większy procent wydatków ministerstw przeznaczonych jest na wynagrodzenia. Na przykład w Ministerstwie Obrony Narodowej sięgnęły one 15 procent. To, że jest zapis w budżecie, nie oznacza, iż ktoś może żądać tych pieniędzy. Jest to tylko uprawnienie - poinformowała. Wiceminister dodała, że "poszczególne resorty nie były w stanie stwierdzić, kiedy otrzymają faktury do zapłacenia i kiedy będą płatności, w związku z tym zdarzyły się też trudne sytuacje". Wszystkie zobowiązania np. policji zostaną jednak zapłacone. A pierwszej dużej fali napływu dochodów do budżetu należy się spodziewać 20 stycznia, gdy wpłyną pieniądze z podatków.
Mimo niedopasowania grudniowych dochodów do wydatków minister finansów Jacek Rostowski ocenił, iż Polsce udało się uniknąć bezpośrednich skutków kryzysu finansowego. - W Polsce nie upadł i nie został znacjonalizowany ani jeden bank, nikt nie stracił swoich oszczędności, rząd nie musiał uruchamiać ogromnych środków publicznych, żeby uchronić sektor bankowy przed załamaniem. Mamy zdrowy i silny sektor bankowy - mówił Rostowski. Przekonywał również, iż utrzymanie, a nie podnoszenie, przez rząd deficytu budżetowego na ten rok na poziomie 18 miliardów złotych tworzy dla Rady Polityki Pieniężnej przestrzeń dla obniżenia stóp procentowych.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-01-16
Autor: wa