Rządy oligarchów
Treść
Partie polityczne finansowane z darowizn podatników, zakaz kandydowania do parlamentu osób skazanych i ograniczenie immunitetu parlamentarzystów - zakładają projekty zmian w przepisach zaprezentowanych przez Platformę Obywatelską. Zaproponowana zmiana w sposobie finansowania partii będzie jednak raczej nie do przeforsowania. Przeciw opowiedziały się pozostałe ugrupowania parlamentarne. Kiedy do opinii publicznej docierają informacje o dziesiątkach milionów złotych dotacji dla partii politycznych, wielu krew się burzy w żyłach. To pewnie dlatego Platforma Obywatelska zaproponowała, aby dotacje zlikwidować, a o finansowaniu partii mieliby decydować sami obywatele, przekazując na ich rzecz 1 proc. podatku przy rocznym rozliczaniu się z urzędem skarbowym - podobnie jak ma to miejsce w przypadku darowania 1 proc. na rzecz organizacji pożytku publicznego. Wpłata 1 proc. na rzecz partii miałaby być całkowicie niezależna od tego, czy podatnik zdecyduje się równocześnie wesprzeć 1 procentem jakąś inną organizację. Jak dowodził Jakub Szulc (PO), finansowanie partii z budżetu się nie sprawdziło. Według niego, zmiana sposobu finansowania partii zlikwiduje też pewną nierówność, która jest obecnie - że tylko partie, które przekroczyły w wyborach do Sejmu 3 proc., mogą liczyć na wsparcie z budżetu. Politycy PO, którzy parę lat temu zarzekali się, że nie wezmą ani grosza dotacji z budżetu, a później zmienili zdanie, zapewne dobrze policzyli sobie, iż będą mogli liczyć na więcej pieniędzy z darowizn podatkowych, zwłaszcza od swoich bogatych wyborców, niż dostają teraz z budżetu. Z pozoru wydająca się może ciekawa propozycja ma jednak poważne wady, które sprawiają, że nie może liczyć na poparcie pozostałych ugrupowań parlamentarnych, w tym koalicyjnego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wśród wyborców PSL jest wielu rolników, którzy PIT nie płacą, a więc nie mogliby przekazać tej partii dotacji, na czym PSL mógłby ucierpieć. Sprawy tej ze sprzeciwem PSL wobec pomysłu Platformy nie chce jednak łączyć poseł PSL Janusz Piechociński. - Wyborcy PSL to nie tylko rolnicy - zaznacza. Jego zdaniem, zaproponowany sposób finansowania partii politycznych niesie ze sobą pewne zagrożenia. - Może się okazać, że mniejsza lub większa grupa oligarchów powoła sobie partię, która będzie realizować ich postulaty. System budżetowy jest bezpieczniejszy - tłumaczy Piechociński. Jak dodał, demokracja realizowałaby wtedy postulaty tych, którzy płacą, a nie służyła wszystkim ludziom. Choć już zadeklarował, że PSL tej propozycji nie poprze, to jednak stanowi ona pewne wyjście do dyskusji nad finansowaniem partii politycznych. Podobne zdanie ma Prawo i Sprawiedliwość. - Jeżeli dzisiaj odbierzemy możliwość finansowania partii z budżetu państwa, partie sięgną po finansowanie, które jest wątpliwe moralnie - uważa szef klubu PiS Przemysław Gosiewski. Jego zdaniem, gdyby przeszła propozycja PO, doprowadziłoby to do sytuacji "coś za coś", kiedy za darowanie koncesji czy umorzenie jakiejś kary rządząca partia mogłaby liczyć na jednoprocentową darowiznę od interesanta. A warto sobie uświadomić, że 1 procent podatku, który partii miałby prawo darować zamożny przedsiębiorca, mogłoby być kwotą równoważną jednemu procentowi podatku, ale przekazanemu łącznie przez wieluset statystycznych emerytów. Według Ryszarda Kalisza (LiD), zaproponowana zmiana sprzyjałaby natomiast utrwaleniu w kraju systemu dwupartyjnego - zdominowanego przez PO i PiS, gdzie dla lewicy nie pozostałoby już wiele miejsca. Na pewno na większe poparcie mogłyby liczyć propozycje PO zmian w Konstytucji. Platforma podchwyciła pomysł Prawa i Sprawiedliwości, aby tak zmienić przepisy, żeby uniemożliwić kandydowanie do parlamentu osobom skazanym za przestępstwa umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Chce również takiego ograniczenia immunitetu parlamentarzystom, aby za popełnione przestępstwa pospolite nie chronili się już przed odpowiedzialnością. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-02-23
Autor: wa