Sąd odprawia posłów
Treść
Sąd Najwyższy uznał, że pod pojęciem "prokurator" trzeba rozumieć zarówno tych, którzy są w stanie czynnym, jak i w stanie spoczynku. Jak argumentował, stosunek służbowy prokuratora trwa do jego śmierci, a więc także wtedy, gdy jest w stanie spoczynku. - Nie ma podstaw do przeciwstawiania pojęć "prokurator" i "prokurator w stanie spoczynku" - uznał Sąd Najwyższy, podkreślając przy tym, że do końca życia prokuratorzy są ograniczeni w swych prawach obywatelskich i np. nie mogą prowadzić działalności politycznej. Sąd podkreślił, że stan spoczynku jest dobrowolny.
Oddalając zażalenia obu posłów elektów, którzy w ostatnich wyborach kandydowali z list Prawa i Sprawiedliwości, Dariusza Barskiego i Bogdana Święczkowskiego, którym marszałek Grzegorz Schetyna wygasił mandaty, Sąd Najwyższy podkreślił, że poseł to funkcja polityczna, a prokurator musi być apolityczny. Sędzia Teresa Flemming-Kulesza argumentowała w uzasadnieniu orzeczenia, że pełnienie funkcji posła przez prokuratora w stanie spoczynku mogłoby prowadzić do "sytuacji trudnej, jeśli nie niemożliwej do rozwikłania". Według SN, gdyby prokurator w stanie spoczynku sprawował mandat posła, doszłoby do sytuacji, że o zamiarze dodatkowego zajęcia musiałby powiadamiać i marszałka Sejmu, i prokuratora generalnego. Sąd uznał również, że wygaszenie mandatów nie było przejawem dyskryminacji; nie doszło też do naruszenia europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, na co z kolei powoływali się obaj prokuratorzy w swych zażaleniach. Zdania co do tego, czy orzeczenie sądu jest ostateczne, są podzielone.
Bogdan Święczkowski i Dariusz Barski odwołali się od decyzji marszałka Sejmu poprzedniej kadencji, który wygasił ich mandaty poselskie, powołując się na art. 103 ust. 2 Konstytucji RP, zgodnie z którym mandatu poselskiego nie może sprawować m.in. ani sędzia, ani prokurator. Barski i Święczkowski twierdzili natomiast, że prawo nie zabrania łączenia mandatu posła z mandatem prokuratora w stanie spoczynku. Powoływali się na przepisy ustawy o prokuraturze, a konkretnie na art. 65a, w myśl którego, aby objąć mandat poselski, prokurator musi zrzec się swojej funkcji, co jednak nie dotyczy prokuratora w stanie spoczynku.
Odnosząc się do zapisów ustawy o prokuraturze, sędzia Teresa Flemming-Kulesza stwierdziła, że Konstytucja jest naczelną normą prawną i że należy stosować prokonstytucyjną wykładnię norm ustawowych. Sąd nawiązał też do art. 30 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, na który powoływali się obaj prokuratorzy. Zgodnie z tą regulacją w okresie sprawowania mandatu parlamentarzyści nie mogą wykonywać pracy w charakterze sędziego i prokuratora, pracownika administracyjnego sądu i prokuratury. Sąd uznał jednak, że przepis ustawy nie dotyczy sytuacji sprawowania mandatu posła, która jest uregulowana wprost w Ustawie Zasadniczej, ale innych przypadków wyboru do organów państwowych.
Z dużą dozą sceptycyzmu do wykładni Sądu Najwyższego podchodzą konstytucjonaliści. - To, że normy Konstytucji stosujemy bezpośrednio, nie jest dobrym tokiem rozumowania. Sąd ma stosować ustawę. Organem, który rozstrzyga o konstytucyjności bądź o niekonstytucyjności przepisów, nie jest sąd, ale Trybunał Konstytucyjny. Dlatego w moim przekonaniu Sąd Najwyższy powinien zwrócić się z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego - ocenia dr Marek Dobrowolski, prawnik z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. - Gdyby ustawa o prokuraturze nie rozstrzygała w ogóle tej kwestii, to należałoby zastosować Konstytucję. Tu natomiast ustawa wszystko wyjaśniała. Te, być może błędne, przepisy obowiązują. Dlatego sytuacja tych dwóch prokuratorów byłaby lepsza, gdyby Sąd Najwyższy skierował to pytanie do Trybunału - dodaje dr Dobrowolski.
Obaj prokuratorzy w stanie spoczynku oraz ich pełnomocnicy nie wykluczają, że w związku z wczorajszą decyzją Sądu Najwyższego wniosą skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Musi być druga instancja, do której można byłoby się odwołać. Ale ewentualne odwołanie do Trybunału w Strasburgu to będzie decyzja naszych klientów - ocenia Janusz Wojciechowski, pełnomocnik Dariusza Barskiego. Sam Barski powiedział "Naszemu Dziennikowi", że decyzję o ewentualnym odwołaniu do Strasburga podejmie po zapoznaniu się z postanowieniem SN. - Największymi przegranymi w tej sprawie są moi wyborcy - stwierdził z goryczą Barski. Argumentację tę podtrzymał też mec. Wojciechowski. - Na Dariusza Barskiego głosowało 12 tys. ludzi, na Bogdana Święczkowskiego - 17 tysięcy. Oni zostali wybrani właśnie dlatego, że byli prokuratorami. Okazuje się jednak, że wystarczy jeden podpis marszałka Sejmu, by to przekreślić. To jest problem funkcjonowania polskiej demokracji - ocenił Wojciechowski. Dariusz Barski, dopytywany, czy czuje się oszukany przez legislatorów, stwierdził, że jest przekonany co do tego, iż orzeczenie Sądu Najwyższego jest głęboko niesprawiedliwe. Dariusz Barski był obecny podczas odczytania decyzji sądu, ale nie uczestniczył w samym posiedzeniu, mimo że wnosił o to w odwołaniu. Nie mógł też zabrać głosu. Warto dodać, że posiedzenie sądu było niejawne. - Nie jest to ani święto prawa, ani demokracji - ocenił krótko mec. Piotr Pszczółkowski reprezentujący obu prokuratorów w stanie spoczynku.
Skierowania skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie wyklucza też Bogdan Święczkowski, który nie był obecny na ogłoszeniu decyzji SN. Zadeklarował, że decyzję podejmie po konsultacji z Barskim. W wydanym wczoraj oświadczeniu Święczkowski przyznał, że chociaż przyjmuje do wiadomości postanowienie sądu, to głęboko się z nim nie zgadza. "Decyzja Sądu Najwyższego niestety potwierdza moje wcześniejsze podejrzenia, iż w Polsce naruszane są podstawowe wolności obywatelskie i prawa człowieka (...). Pragnę podziękować wszystkim swoim wyborcom za oddanie głosu w wyborach parlamentarnych, a także szczerze ich przeprosić za to, iż nie będę mógł ich reprezentować w parlamencie, pomimo tego, iż dopełniłem wszystkich wymaganych prawem wymagań" - napisał Święczkowski. "Pomimo przegranej nie poddaję się i po konsultacji z Dariuszem Barskim oraz naszymi pełnomocnikami podejmę decyzję o ewentualnym wywiedzeniu kasacji w niniejszej sprawie oraz o skierowaniu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu" - zapowiedział były szef ABW. Jak zadeklarował, nie zaniecha prowadzenia działalności publicznej.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Czwartek-Piątek, 10-11 listopada 2011, Nr 262 (4193)
Autor: au