Sąd osądził... ZOMO
Treść
Stało się. Po 18 latach pierwsza represyjna instytucja państwa komunistycznego doczekała się wyroku Temidy. Chodzi o ZOMO, czyli Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej. Sędzia uznał, że dziennikarze porównujący działalność imperium Walterów do metod stosowanych przez formację, której dotąd oficjalnie nikt nie potępił, jest dla TVN krzywdzące. Czy po orzeczeniu warszawskiego sądu okręgowego policja zweryfikuje listy funkcjonariuszy, którzy mają w swoim życiorysie "służbę" w ZOMO? Nieoficjalne internetowe serwisy policyjne mają odnośniki do tej formacji. A co na takie orzeczenie sądu powie Platforma Obywatelska, której kandydat na prezydenta Siedlec Marcin Kulicki był funkcjonariuszem... ZOMO? Słowem, jest problem, bo nie może być tak, że z jednej strony milicjanci-zomowcy nie ponieśli żadnych konsekwencji z tytułu swojej działalności (której istotą - zgodnie z orzeczeniem sądu - było stosowanie nieuzasadnionej przemocy), a z drugiej - za odniesienie do niej można zostać ukaranym. Sąd Okręgowy Warszawa Praga nakazał wczoraj "Naszemu Dziennikowi" wyrażenie ubolewania wobec TVN za "nieprawdziwe i nieusprawiedliwione" zwroty użyte w kilku zamieszczonych na jego łamach artykułów, co miało naruszyć dobre imię tej stacji. Artykuły, z których jeden opatrzony był tytułem "Medialne ZOMO", opisywały wtargnięcie na teren Radia Maryja dziennikarzy TVN i ujawniały scenariusz przygotowywanego nagrania mającego na celu przedstawienie w złym świetle o. Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja. Wyrok jest nieprawomocny, a obrońca "Naszego Dziennika" zapowiada wniesienie apelacji. Sąd nakazał dziennikowi, celem zadośćuczynienia, wpłatę 50 tys. na Caritas oraz zamieszczenie na łamach "Naszego Dziennika" i pokazanie w TVN stosownego oświadczenia z wyrażonym "ubolewaniem". Sąd tłumaczył, że musi dokonać trudnego wyboru między wolnością słowa i ochroną dóbr osobistych i postawił na tę drugą wartość. Według sądu, dobra osobiste TVN zostały w "oczywisty" sposób naruszone, a "Nasz Dziennik" przekroczył dopuszczalne granice krytyki, dokonując "bezsprzecznego naruszenia dóbr osobistych". Reprezentująca "Nasz Dziennik" mecenas Krystyna Kosińska stwierdziła, że ustne uzasadnienie sądu wygląda tak, jakby materiał był zbierany tylko na WSKSiM, a przecież główny problem i zapisy scenariusza odnosiły się do Radia Maryja i osoby jego dyrektora o. Tadeusza Rydzyka. - A więc sąd nie wziął pod uwagę ewentualnych ich naruszeń dóbr osobistych, które przy tym zbieraniu zostały naruszone. Argumentowaliśmy podczas procesu, że nie można udzielić ochrony dobrom osobistym osobie krytykowanej za bezprawne jej działania - podkreśliła adwokat. - Artykuły zawierają, owszem, niezwykle mocne oceny, ale również odnoszą się do bezprawnych działań powoda, polegających na nierzetelnym, nieetycznym zbieraniu materiałów, bowiem materiały były zbierane pod określoną tezę, z góry ustaloną - mówi mecenas. Dodaje, że zbierając w ten sposób materiał, nie można uzyskać prawdziwych i obiektywnych treści. Ponadto jest to również niezgodne z prawem prasowym, a sąd nie odniósł się do tych elementów w uzasadnieniu. Sąd pominął również fakt, że "stosowanie prowokacji w polskim prawie jest niedopuszczalne, że prowokację może stosować wyłącznie policja i to za zezwoleniem sądu, a więc takie zachowanie dziennikarzy jest takim zachowaniem nieetycznym, nierzetelnym i tak też uważa Rada Etyki Mediów, która w podobnej sprawie niedawno określiła podszywanie się pod inną osobę przez dziennikarza za haniebne, i to też zresztą dziennikarza TVN". Mecenas Kosińska zaznacza, iż sąd również nie ustosunkował się w uzasadnieniu do wszystkich zapisów, które znajdowały się w notatce dziennikarzy TVN. - Nie wziął także pod uwagę takiego zapisu, tak bardzo bulwersującego dla przeciętnego Polaka: "muzeum rydzyka (!) z krwią Popiełuszki". Tym bardziej że współautor tej notatki Grzegorz Kuczek nie potrafił wyjaśnić treści i celu tego zapisu. Były to wyjaśnienia pokrętne, a mogły bulwersować i mogły prowadzić do daleko idących skojarzeń i odwołań historycznych, tak jak autorzy tych artykułów zrobili - podkreśla adwokat. Mecenas Kosińska powiedziała, że czeka teraz na pisemne uzasadnienie i zapowiada wniesienie apelacji. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-01-26
Autor: wa