Sałatka podlewana liberalnym sosem
Treść
Z posłem Bolesławem Piechą (PiS), przewodniczącym sejmowej Komisji Zdrowia, rozmawia Jacek Dytkowski Jak Pan ocenia projekt reformy służby zdrowia przedstawiony przez Platformę Obywatelską? - To projekt zaczynany od końca, poszatkowany jak sałata. Nie wiemy tylko, czy z tego wyjdzie sałatka grecka, szopska czy szefa, czyli Donalda Tuska - i to jest pierwsza rzecz. Druga sprawa dotyczy tego, że te przedstawione akty prawne są wewnętrznie niespójne. Mają wiele różnego rodzaju nieprawdziwych i fałszywych odniesień. Trzeba będzie z tego wybrać te, które są rzeczywiście prawdziwe. Po trzecie, zauważmy, że dzisiejsza ustawa o Zakładach Opieki Zdrowotnej jest ustawą komplementarną, natomiast w propozycjach rządowych tkwi jakaś dziwna wiara, że spółka prawa handlowego "non profit" czy "non for profit" uzdrowi sytuację zarządczą. Jest to wiara tak naiwna, że może chyba tylko towarzyszyć osobom bardzo niedoświadczonym. Pakiet ustaw przedstawionych przez PO faworyzuje najbogatszych pacjentów? - Ja bym tak nie powiedział, bo akurat tego problem nie dotyczy, natomiast PO ucieka od dwóch rozwiązań. Pierwsze z nich to solidaryzm społeczny, dotyczący rozmiaru finansowania opieki zdrowotnej na konkretnego obywatela, gdzie stoimy na stanowisku jak najszerszego pakietu świadczeń. Uważamy, że nie można tu powiększać obszaru wykluczenia, które i tak w Polsce jest zbyt duże. Druga rzecz obejmuje zagadnienie, czy jesteśmy w stanie jako państwo zwiększyć nakłady publiczne na opiekę zdrowotną. Jeżeli tak, to czy musi to - jak chce premier Tusk w jednym ze swoich oświadczeń na "białym szczycie" - równać się podwyżce podatków, czy też, jak naszym zdaniem, nie należy podwyższać podatków, a tylko konstruować, mieć wpływ na budżet. To ostatnie rozwiązanie zakłada, że priorytetem jest ochrona zdrowia, a pewne rzeczy są jakby mniej ważne. Natomiast przedstawiona ustawa rządu określająca, co te środki finansowe, kierowane do funduszu celowego, jakim jest Narodowy Fundusz Zdrowia, mogłyby pokryć, a z czego można by zrezygnować, nie daje nam tu odpowiedzi. A my byśmy chcieli - bo to jest dla nas najważniejsza rzecz - szerokiego pakietu dla każdego opłacanego ze środków publicznych oraz solidarnie odciąganej składki zależnie od możliwości finansowych, a nie wzrostu podatków. PO ostro krytykowała pakiet ministra Zbigniewa Religi... - I nas to bardzo dziwi. Wydaje mi się bowiem, że jakoś tak ukradkiem próbuje się do niego wracać, ale w takiej wyszukanej PR-owskiej formie. Robi się to jakby półgębkiem według zasady: mówić czy nie, albo najlepiej w ogóle się nie przyznawać do tego, że w zasadzie cały dorobek - nawet ten studyjny, który nigdy nie miał akceptacji w naszym ministerstwie - jest po prostu osiągnięciem poprzedniej ekipy i pana prof. Zbigniewa Religi, tylko niestety troszeczkę podlewany liberalnym sosem, gdzie pacjent tak na dobrą sprawę jest osobą, która jeśli chce być zdrowa, musi poczuć konsekwencje finansowe, i to niezależnie od tego, czy jest bogata, czy biedna. A raczej, gdy jest biedna, to pewnie musi sobie "odpuścić" i nie korzystać ze świadczeń opieki zdrowotnej. Kolejny miesiąc upływa na jałowych dyskusjach, a szpitale bankrutują... - I kolejny miesiąc dyskusji i niewiadomej tego, co PO ma do zaoferowania polskim obywatelom, którzy mogą albo incydentalnie - czego wszystkim życzę - albo niestety dożywotnio stać się pacjentami. Wygląda na to, że Platforma dalej nie wie, co i jak im zaoferować, a z drugiej strony próbuje wypełniać jakieś swoje misje liberalne, konstruować spółki, które, według mnie, jednak mogą mieć ogromnie niekorzystny wpływ na dostęp polskich pacjentów do lecznictwa szpitalnego. Jak Pan ocenia likwidację dwóch oddziałów radomskiego szpitala? - Myślę, że nie zostały tam spełnione wszystkie warunki. Jest to typowy straszak. Może to, co powiem, będzie nieprzyjemne, ale jest to jakby inna wersja brania lekarzy "w kamasze", bardziej perfidna, bo dotąd przejawiała się w słowach, a teraz mamy ją w czynach. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-03-27
Autor: wa