Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Samotna walka o prawdę

Treść

Generał August Emil Fieldorf został zamordowany 24 lutego 1953 r. w więzieniu na Rakowieckiej (FOT. M. BORAWSKI)

Gdy na początku lat 90. przygotowywałam się do filmu dokumentalnego o generale Auguście Emilu Fieldorfie, długo szukałam kontaktu z jego córką, bo wiedziałam, że to będzie dla mnie najważniejsze spotkanie. Na początku musiałam udowodnić, że nie będę bała się prawdy, a potem musiałam zbudować film o człowieku, wówczas nieznanym w Polsce, bohaterze wielu wojen, zamordowanym w imię „prawa” komunistycznego, w czasach rzekomej wolności, tak zwanej Polski Ludowej.

Telewizyjni szefowie zatwierdzający temat byli przekonani, że robię film o „jakimś hitlerowcu”, jak się wyrażali. Nie zaprzeczałam i tak udało się zrobić film, którym zdobyłam zaufanie i serdeczność pani Marii Fieldorf-Czarskiej na blisko 20 lat, do końca jej życia. Wszyscy, którzy znali córkę generała, wiedzieli, że nie można było jej zawieść. Wychowana w kulcie Marszałka Piłsudskiego, zapatrzona w swojego wspaniałego ojca, kochała Polskę bardziej niż własne życie. Wiem to, bo często rozmawiałyśmy o jej młodzieńczych latach w Wilnie i kolejnych wędrówkach w ślad za ojcem żołnierzem. Słuchałam opowiadań o mamie, siostrze, spotkaniach rodzinnych, wydarzeniach poważnych, ale i radosnych, z poczuciem humoru, którego nie brakowało w tym domu. Jednak najważniejszą sprawą zawsze była Polska, umiłowanie Ojczyzny i życie dla niej.

Pani Maria była bardzo podobna do swojego ojca, nie tylko zewnętrznie, ale przede wszystkim charakterologicznie, pozostawał dla niej zawsze i we wszystkim największym autorytetem. Pamiętam, jak pokazywała mi opinie o Auguście Emilu Fieldorfie, cenionym od najmłodszych lat przez przełożonych, czytała zachowane dokumenty, z trudem ukrywając wzruszenie. – Zawsze bardziej kochał Polskę niż swoją rodzinę – powiedziała kiedyś zamyślona, jakby do siebie, patrząc na fotografię swoich pięknych rodziców. Najtrudniejszym przeżyciem były dla niej wyprawy do więzienia na Rakowiecką w Warszawie, do ojca. Jako młoda dziewczyna zapamiętała na zawsze tamte koszmary, niewyobrażalną, ohydną niesprawiedliwość, wielką zbrodnię, z którą nigdy się nie pogodziła. Widziałam twarz pani Marii, gdy patrzyła na filmową scenę wykonania wyroku na jej ojcu. Drżenie rąk, wielkie nerwy, a jednocześnie siła i bunt przeciwko złu. Byłam pewna, że do końca życia będzie walczyła o sprawiedliwość. Od początku lat 90., gdy tylko było to możliwe, pisała kolejne pozwy do sądu, wskazywała morderców ojca, kłamców, wrogów Polski, domagała się publicznego ich osądzenia. Wtedy żyli jeszcze główni sprawcy sądowego mordu na generale. Córka toczyła samotną walkę, bo – jak się okazało – nie mogła liczyć na pomoc władz III RP w ukaraniu zbrodniarzy. Prokuratorzy, sędziowie, szefowie departamentów, śledczy mieli mocne wsparcie w elicie rządzącej i głównych mediach, pozostawali więc bezkarni.

Helena Wolińska-Brus, Maria Gurowska-Zand, Witold Gatner, Alicja Graff, Igor Andrejew – oni wszyscy powinni stanąć przed sądem w wolnej Polsce! Byli zdrowi, cyniczni, pewni siebie i tak samo okrutni jak za czasów mordowania i skazywania na haniebną śmierć generała Fieldorfa i innych polskich patriotów. Sędzia Maria Gurowska-Zand, która dwukrotnie podtrzymała wyrok śmierci na Fieldorfie, zapytana, jak dzisiaj by postąpiła, odpowiedziała bez wahania, z wielką butą: „Zrobiłabym to samo!”. Z takimi oprawcami samotna córka generała Fieldorfa nie mogła wygrać, ale walczyła do końca. Ekipy filmowe, chcące zarejestrować przebieg procesów, były wypraszane z sali sądowej wraz z panią Marią, można to zobaczyć na jednym z moich filmów dokumentalnych pt. „W sprawie generała Fieldorfa”. Miało nie być żadnych świadków, a sprawy zawsze się kończyły umorzeniem, przedawnieniem, oddaleniem itd. Utrudzona przyjeżdżała do Warszawy, stawała pod kolejnymi drzwiami sądowymi, uparcie walczyła o prawdę. Odważnie, bez żadnych kamuflaży, mówiła o mocodawcach zbrodniarzy w III RP, o ukrywaniu prawdy, o kolejnych rządach ludzi sprzedajnych, wrogach Polski. Pytana przez dziennikarzy, wymieniała nazwiska sędziów, prokuratorów, śledczych, żądała prawdy w mediach.

Miała nadzieję w młodych, darzyła ich wyjątkową sympatią, chętnie spotykała się z nimi, opowiadała o ojcu, prosiła, by kochali Polskę, nie ustawali w szukaniu prawdy i pamiętali o bohaterach zamordowanych przez wrogów Narodu Polskiego. Nie obchodziło ją, że to może nie podobać się różnym „nowoczesnym Europejczykom”, była bezkompromisowa w sprawach wiary, patriotyzmu, Ojczyzny. Zawsze z wielką kulturą, elegancją, delikatnym kobiecym głosem kategorycznie broniła prawdy, swoich przekonań zbudowanych na mocnych rodzinnych fundamentach. Nigdy się nie skarżyła na ciężki los, na choroby, nie mogła tylko pogodzić się z niszczeniem Polski przez ludzi, którzy sprzeniewierzyli się i dopuścili zdrady Ojczyzny. Pragnęła poznać miejsce pogrzebania ojca, chciała odnaleźć go, wydobyć z potajemnego dołu śmierci, zapalić światło…

Maria Fieldorf-Czarska stała się dla mnie osobą szczególnie bliską i ważną, dlatego wiadomość o jej śmierci bardzo przeżyłam i mimo upływu czasu wracam do początków naszej znajomości, rozmów telefonicznych, otrzymanych listów, zdjęć, spotkań oficjalnych i zupełnie prywatnych. Brakuje mi kochanej pani Marii, tęsknię za nią i przywołuję, gdy trudno i ciężko, gdy trzeba walczyć. Dziękuję, Pani Mario, za wiele, za bardzo wiele siły.

Alina Czerniakowska
Alina Czerniakowska jest reżyserem, autorką dwóch filmów o generale Auguście Emilu Fieldorfie z udziałem córki, Marii Fieldorf-Czarskiej: „On wierzył w Polskę” i „W sprawie Generała Fieldorfa”, po latach przetłumaczonych i wydanych przez TVP w wersji polsko-angielskiej.
Nasz Dziennik, 21 listopada 2014

Autor: mj