Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sekrety teczek operacyjnych

Treść

O dodawaniu dokumentów słyszałem blisko miesiąc po katastrofie smoleńskiej. Mówili o tym dziś już byli funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu oraz obecni funkcjonariusze BOR - ujawnia płk rez. Andrzej Pawlikowski, szef tej formacji w latach 2006-2007

Prokuratura zamierza przedstawić akt oskarżenia zdymisjowanemu z BOR gen. Pawłowi Bielawnemu, który ma zarzuty w organizacyjnym wątku śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, w tym zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentach - wynika z informacji radia RMF FM. O manipulacjach przy dokumentacji istotnej dla organizacji wizyt katyńskich prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska mieli mówić sami funkcjonariusze podczas imprezy zakrapianej alkoholem. RMF podaje, że prokuratura dowiedziała się o tym od jednego z byłych wiceszefów BOR. Jego zeznania miały dotyczyć tego, że kierownictwo Biura kazało - miesiąc po tragedii - uzupełniać teczki wizyt smoleńskich o kolejne dokumenty.
Krąg osób, które powzięły informacje na ten temat, jest szerszy. - O tzw. dodawaniu dokumentów słyszałem blisko miesiąc po katastrofie smoleńskiej - relacjonuje płk rez. Andrzej Pawlikowski, szef BOR w latach 2006-2007. - Opowiadano, że jakieś dziwne rzeczy dzieją się z dokumentami, że coś dodawano, antydatowano. To są informacje, które słyszałem od tych funkcjonariuszy, którzy byli wtedy w BOR, oraz od tych, którzy tam do dzisiaj służą - przyznaje płk rez. Pawlikowski. Jak dodaje, podczas rozmowy nie padła z ich strony żadna sugestia, by o sprawie powiadomić prokuraturę. Zdaniem Pawlikowskiego, prawdopodobnie ze względu na ewentualne konsekwencje służbowe.
BOR przekazuje prokuraturze dokumenty dotyczące wizyt w Katyniu z kwietnia 2010 r., które opisują przygotowania i przebieg wyjazdów. - Dokumenty są na bieżąco wydawane prokuraturze, wszystkie te, o które ona prosi - mówi mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.

Dodawanie miesiąc po
- Bardzo dobrze, że prokuratura bada ten wątek. I mam nadzieję, że tę sprawę wyjaśni. Każda informacja dotycząca tej sprawy jest ważna. Uważam, że prokuratura idzie tu we właściwym kierunku - podkreśla nasz rozmówca. W jego ocenie, zarzut niedopełnienia obowiązków powinien usłyszeć także szef BOR gen. Marian Janicki. Z kolei ppłk rez. Tomasz Grudziński, były wiceszef BOR, zaznacza, że zgodnie z procedurami obowiązującymi w Biurze po każdej przeprowadzonej akcji do teczki operacyjnej zawierającej dokumenty całej akcji zawsze "dokłada się" tylko jeden dokument - sprawozdanie z przeprowadzonej akcji ochronnej, które zawiera ocenę operacji. Dołącza się do niego analizę, jak należy postępować w przyszłości. Dokument ten sporządza dowodzący akcją lub jego zastępca, ale zawsze pod nadzorem dowódcy całej operacji.
Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez Biuro Ochrony Rządu w związku z katastrofą smoleńską prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która ponad miesiąc temu wyłączyła do odrębnego postępowania materiały dotyczące fałszowania dokumentów. Prokuratura nie chce odnosić się do wiadomości RMF. - Nie komentuję tych treści - zastrzega Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury. Do ewentualnych fałszerstw dokumentów wytworzonych przez BOR miało dojść pomiędzy 10 kwietnia a 6 maja 2010 roku. Jakie to mogły być dokumenty i czy były nimi teczki operacyjne, o czym "Nasz Dziennik" pisał już kilka miesięcy temu? Tego także prokuratura nie uszczegółowia.
Postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez Biuro Ochrony Rządu w związku z katastrofą smoleńską trwa od wiosny ubiegłego roku, kiedy wątek organizacji lotu do Smoleńska i odpowiedzialności za to instytucji cywilnej został wyłączony z postępowania prokuratury wojskowej. Postępowanie było kilka razy przedłużane, ale według zapewnień śledczych ma się niebawem zakończyć. Najprawdopodobniej do 10 czerwca br.

Do czerwca
Jest to też przewidywalny termin zakończenia dochodzenia w sprawie poświadczenia nieprawdy w dokumentach przez byłego wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego. Postawiono mu dwa zarzuty - niedopełnienia obowiązków związanych z organizacją wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w 2010 r. oraz poświadczenia nieprawdy w dokumencie - można więc się spodziewać, że prokuratura weźmie pod uwagę sporządzenie aktu oskarżenia. - Ale to jest decyzja prokuratorów - zastrzega Mazur. Bielawny nie przyznał się do winy.
Były wiceszef BOR zamierza złożyć wnioski dowodowe, zanim prokurator oficjalnie zamknie śledztwo. Mają one podważać opinię biegłych, którzy wykonali ekspertyzę na potrzeby prokuratury. Wytknęli m.in. kierownictwu niewłaściwy nadzór nad pracą funkcjonariuszy zabezpieczających podróże najważniejszych osób w państwie do Smoleńska. Chodzi o nieprzeprowadzenie rekonesansu tras przejazdu, miejsc pobytu obu delegacji, a także brak wiedzy na temat lotnisk zapasowych. Eksperci uznali ponadto, że podczas obu wizyt władze BOR nie zagwarantowały obecności na lotnisku Siewiernyj odpowiednich specjalistów, w tym funkcjonariusza grupy lotniskowej, pirotechnika i lekarza. Dodatkowo przed wizytami nie odbyły się odprawy, na których sprecyzowane zostałyby zadania, jakie mieli wykonywać poszczególni funkcjonariusze. Co więcej, oficerów BOR nie było na lotnisku podczas lądowania samolotu z delegacją katyńską. Brakowało też systemów łączności, do działań wyznaczono funkcjonariuszy z małym doświadczeniem. Pracownicy BOR z grup zabezpieczenia nie mieli broni palnej.
Gdy Bielawny usłyszał zarzuty, szef BOR gen. Janicki zawiesił go w wykonywaniu czynności służbowych, a minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki odwołał ze stanowiska zastępcy szefa Biura. Generał nie pozostał jednak zbyt długo bez etatu - dwa miesiące później został doradcą wojewody małopolskiego Jerzego Millera. Bielawny ma dbać o bezpieczeństwo VIP-ów na Euro 2012 w Krakowie.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Środa, 30 maja 2012, Nr 125 (4360)

Autor: au