Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Srebrna drużyna szpadzistów

Treść

Polscy szpadziści zostali wczoraj drużynowymi wicemistrzami olimpijskimi! W wielkim finale nasi zdecydowanie przegrali z Francuzami, jednak z tego powodu nie rozpaczał nikt. Utytułowani rywale byli lepsi, ale radości z sukcesu to nie zmąciło. Fatalna passa, medalowa posucha, została tym samym przełamana. Wreszcie doczekaliśmy się medalu w Pekinie. Brawo, gratulujemy! Radosław Zawrotniak, Tomasz Motyka i Adam Wiercioch wczorajsze zmagania rozpoczęli od pewnej wygranej z Ukraińcami 45:37. W półfinale zmierzyli się z Chińczykami i stoczyli z nimi pasjonujący, dramatyczny i pełen zwrotów wydarzeń pojedynek. Od początku prowadzili Azjaci, w pewnym momencie nawet czterema punktami. Na szczęście Polacy ani na moment nie przestali wierzyć w możliwość odmiany losów rywalizacji. W szóstej rundzie na planszy pojawił się Tomasz Motyka, który wcześniej walczył niezbyt udanie. Teraz jednak nasz zawodnik maksymalnie się skoncentrował i po starciu z Guojie Li pierwszy raz wyprowadził Biało-Czerwoną drużynę na prowadzenie - 30:29. Potem jednak znów odskoczyli gospodarze, po wygranej bardzo groźnego Lianchi Yina. Wynik wciąż był jednak nierozstrzygnięty, oscylował wokół remisu - gdy swe starcie rozpoczynał Radosław Zawrotniak. Polak spisał się świetnie i wygrywaliśmy 40:39. O wszystkim miał zatem zadecydować pojedynek Motyki z Lei Wangiem. Gdy po trafieniach naszego zawodnika prowadziliśmy 44:42, wydawało się, że jest po wszystkim. Ale Chińczyk wyrównał! Na szczęście ostatnia akcja należała do Polaka i awansowaliśmy do finału. Pierwszy medal stał się faktem. Ale jaki? Przed decydującym starciem trener Marek Julczewski dokonał zmiany taktycznej w składzie: Wierciocha zastąpił Robert Andrzejuk. Jako pierwszy na planszy pojawił się Tomasz Motyka, który minimalnie przegrał z Jeromem Jeannetem 4:5. Potem jednak rywale (Fabrice Jeannet i Ulrich Robeiri) z każdym kolejnym starciem powiększali przewagę. Walczyli znakomicie, skutecznie, nasi nie byli w stanie nawiązać z nimi walki. Sposób na przeciwnika znaleźli jedynie Andrzejuk (6:5 z Robeirim) oraz Zawrotniak (5:3 z Jeannetem), ale miało to miejsce już w końcówce, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte. Polacy bardzo chcieli, jednak tym razem się nie udało. Na szczególne słowa uznania - za swą sportową postawę - zasłużył Zawrotniak, który celowo nie zadał trafienia kontuzjowanemu Jeannetowi. Polak unikał walki, nie chcąc wykorzystywać urazu Francuza (nabawił się go w trakcie pojedynku) - i takiego zachowania nie spotyka się często. W czwartek o medal walczyły nasze szablistki. Takie było ich marzenie, taki był cel. Niestety, już w ćwierćfinałowym starciu z Chinkami zostały sprowadzone na ziemię: 25:45 to była klęska. Bogna Jóźwiak, Aleksandra Socha i Irena Więckowska potem pokonały Kanadę 45:44, a w meczu o piąte miejsce uległy Rosjankom 36:45. Złoty medal zdobyły Ukrainki, które w finale pokonały Chinki 45:44. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-08-16

Autor: wa