Stop eutanazji
Treść
Zdjęcie: Facebook.com/Tom Mortier/ -
Belgijski lekarz Tom Mortier wystąpił do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o zakazanie w jego kraju eutanazji. W Belgii można zabijać ludzi w majestacie prawa od 2002 roku.
Doktor Mortier zdecydował się na taki krok po tym, jak w majestacie prawa została zabita jego matka Godelieve De Troyer tylko dlatego, że stwierdzono u niej „nieuleczalną depresję”. Tom Mortier nic o tym nie wiedział. Pewnego dnia otrzymał telefon oznajmiający o śmierci kobiety. Nikt nie kontaktował się z synem chorej tuż przed jej zabiciem, pomimo faktu, że – jak wyjaśniał Mortier – depresja matki była głównie spowodowana rozstaniem z mężczyzną oraz poczuciem osamotnienia, bo wszyscy jej krewni mieszkają daleko.
– Nasz rząd ma obowiązek chronić życie, a nie asystować przy promocji śmierci – powiedział prawnik Robert Clarke reprezentujący doktora Mortiera w Strasburgu. – Ktoś może twierdzić, że ma prawo robić to, na co tylko ma ochotę, jednakże to nie zwalnia władz z obowiązku ochrony słabych i podatnych na zranienia. Zamierzamy wezwać Europejski Trybunał, aby jeszcze raz zaakcentował tę zasadę, która jest całkowicie zgodna z Europejską Konwencją Praw Człowieka – podkreślił.
Godelieve De Troyer zabił onkolog Wim Distelmans, który w kwietniu 2012 roku podał kobiecie śmiertelny zastrzyk po uzyskaniu wymaganej opinii trzech innych lekarzy, którzy nigdy wcześniej nie zajmowali się pacjentką. Lekarz wcześniej zajmujący się kobietą w 2011 roku odmówił jej pierwszej prośbie o eutanazję. W toku sprawy okazało się, że także Wim Distelmans w pierwszej chwili nie chciał przystać na uśmiercenie kobiety z powodu depresji, lecz zmienił zdanie, gdy De Troyer wpłaciła 2500 euro darowizny na konto fundacji promującej eutanazję. To organizacja pod nazwą „Life End Information Forum”, której jednym z założycieli jest Distelmans. Jak twierdzą prawnicy Mortiera, ten wątek jasno pokazuje także konflikt interesów, w jaki uwikłany był lekarz, który zabił chorą kobietę.
Ponadto, jak wyjaśniają adwokaci, doktor Distelmans nie posiada żadnych kwalifikacji psychiatrycznych, a żaden z lekarzy, u których zasięgał on opinii, nie miał bezpośredniego kontaktu z De Troyer na zasadzie lekarz-pacjent. Dodatkowym czynnikiem, który wpływa na wypaczanie belgijskiego prawa w tym zakresie, jest zdaniem skarżących fakt, że rządowa komisja powołana do nadzorowania wszelkich nadużyć w kwestii eutanazji jest od momentu jej założenia prowadzona przez… Distelmansa. Pomimo wielokrotnych doniesień do komisji o przekroczeniach uprawnień przez lekarzy uśmiercających pacjentów nigdy nie skierowała ona żadnej sprawy do prokuratury.
Prawnicy wnioskujący do Trybunału wyjaśniają, że „instytucja Rady Europy wielokrotnie pokazywała swój sprzeciw wobec legalizacji wspomaganego samobójstwa czy eutanazji”. „Jedynym pozytywnym obowiązkiem działalności państwa jest obowiązek ochrony życia” – piszą we wniosku. Złożony pozew stwierdza, że belgijskie prawo, które obecnie pozwala także na to, by nieletni wnioskowali o śmierć, idzie zdecydowanie zbyt daleko. „Równowaga przechyliła się w sposób nieakceptowany na rzecz wolności osobistych kosztem ważnego interesu publicznego, co do ochrony którego państwo jest zobowiązane w artykule 2 (prawo do życia)” – czytamy. – Ludzie cierpiący na depresję potrzebują współczucia i miłości, nie zaś recepty na śmierć – mówi inny z prawników Roger Kiska. – Państwo musi podjąć niezbędne kroki, tak aby cierpiący pacjenci otrzymywali od lekarzy odpowiednią opiekę, a także mieli możliwość skonsultowania się ze swoimi rodzinami – dodaje.
Łukasz SianożęckiNasz Dziennik, 9 września 2014
Autor: mj