Szansa na polskie leki krwiopochodne

Treść

Nowy właściciel Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu, lubelska firma "Biomed" Wytwórnia Surowic i Szczepionek Sp. z o.o., chce poszerzyć ofertę w zakresie produkcji leków krwiopochodnych. Firma zakłada uruchomienie w Mielcu produkcji leków z osocza ludzkiej krwi, które obecnie są sprowadzane z zagranicy.

Prezes "Biomedu" Waldemar Sierocki powiedział nam, że lubelska wytwórnia jako jedyny w tej chwili zakład zajmujący się frakcjonowaniem osocza immunizowanego będzie rozwijać produkcję preparatów krwiopochodnych. - Jesteśmy w trakcie realizacji projektu i związanych z tym procedur. Chodzi m.in. o rozbudowę mieleckich obiektów, ale same obiekty nie załatwiają jeszcze sprawy. Jest kwestia uzupełnienia urządzeń, które będą odpowiadały procesowi technologicznemu. Obecnie trwa rozpisywanie całego projektu inżynierskiego dotyczącego rozbudowy - poinformował Sierocki.
Termin uruchomienia produkcji zależy od harmonogramu, który wypracowują eksperci, ale kluczem do realizacji przedsięwzięcia jest dostęp do surowca. - Złożyliśmy w Ministerstwie Zdrowia wniosek i czekamy na decyzję - stwierdził prezes.
Obecnie produkcją leków z osocza ludzkiej krwi zajmują się firmy w Europie i USA. Jest szansa, że dołączy do nich Polska. W naszym kraju obowiązuje umowa z największą firmą zajmującą się przetwarzaniem osocza - szwajcarską Octapharmą. Na jej podstawie polskie osocze sprzedawane jest do Szwajcarii i tam przerabiane. W Szwajcarii wyodrębniane są poszczególne elementy, a gotowe już wysokiej jakości leki krwiopochodne, po odpowiednio wysokich cenach, wracają do Polski.
- W interesie nas wszystkich leży uruchomienie produkcji. Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że takie państwo jak Polska powinno się oprzeć na narodowym frakcjonatorze na bazie swojego własnego surowca. To zapewniłoby stabilność i pewność dostaw leków dla polskich pacjentów - uważa Waldemar Sierocki.
Z chwilą uruchomienia na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro-Park w Mielcu produkcji leków krwiopochodnych pracę znalazłoby wielu specjalistów.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-06-26

Autor: wa